Hej Dziewczynki,
wpadłam się przywitać, bo jak napisała Dlaczegotak (Olcia) - między myciem i przewijaniem, przytulaniem udało mi się jeszcze ją uspić i włożyć do koszyczka. Mam ok 1,5- 2 godziny z życia dla siebie, Kicia i mieszkania.
Rosania, Elajza - witajcie Dziewczynki. Teraz jest Wam bardzo trudno, ale będzie jeszcze dobrze. Gdybyście prześledziły to forum, zdaje się, że Małgosia- Maggy- się na to zdobyła, poznacie nasze historie. Takie same, albo bardzo podobne do Waszych. Czas bólu, rozpaczy, oczekiwania i ogromnej radości, którą też tu na forum starałyśmy się okazać. Mój Aniołeczek odszedł 23 marca 2007r- równo rok temu. Trafiłam tutaj na forum prosto z października 2007r- tak jak Wy. Straciłam go po zabiegu w 8-9 tyg. ciąży. Ale postanowiłam walczyć, odpocząć, chorobliwie robiłam na własną rękę wszystkie badania, jakie przyszły mi do głowy i jakie poleciły Dziewczyny. Lekarze reagują po 3 poronieniu dopiero. Nic nie znalazłam. Nic oprócz ogromnego wsparcia męża i dziewczyn, które tu ze mną były. Pierwszą @, po 28 dniach od zabiegu, przeżyłam bardzo mocno, z drugą już w zasadzie byłam pogodzona, ale 3 @ nie pojawiła się. Już jej nie dostałam. 9 tygodni (niecałe 3 miesiące) po zabiegu (o wiele za szybko w moim przypadku jak sugerowali lekarze- mam silną niedoczynnosć tarczycy i wysokie przeciwciała) zaszłam w drugą ciążę. Przeszłam cały ten 9-cio miesięczny okres histerycznie reagując na każdy dzień, ale dzisiaj wiem, że nie żałuję ani jednej chwili z tego okresu i że jestem silniejszą osobą. Zupełnie nie tą samą. 29 lutego na świat przyszła moja córeczka Marysia, która jutro kończy już miesiąc. Wróciłam na październik 2007r. ,żeby pochwalić się moim Skarbem Dziewczynom, które tula już 4-5 miesięczne bobasy. Mnie nie było to dane, ale to juz nie jest ważne.Teraz każdego dnia drżę o moją Niunię. O jej zdrówko i wsłu****ę się w każdy jej oddech (nawet w środku nocy), ale jestem bardzo szczęśliwa.
Przeszłam przez to Wszystko, ale musiało widac tak być. A teraz jestem tutaj, cały czas jestem i po raz kolejny piszę to wszystko, żebyście nie straciły siły i wiary. Będzie ich dużo potrzeba. Ale już czekam na Wasz CUD i będę szczęsliwa, że kolejnym naszym Dziewczynom się udało. Trzymam kciuki bardzo mocno. A narazie odpoczywajcie, piszcie, będziemy pomagały na ile potrafimy.
Pozdrawiam bardzo cieplutko.