Ja też straciłam w UK dziecko, ale tak właściwie, to nawet nie przypuszczałam, że mogę byc w ciąży. Wiele lat staraliśmy się o rodzeństwo dla córy, brałam hormony, regularnie się badałam w PL. Kazdego miesiąca mialam tak silne objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego, jakbym była w ciązy, ale NIGDY test ani beta nie wyszły pozytywne. Od niespełna 2 lat jestem w UK, zgłosiłam sie do kliniki leczenia niepłodności, zrobiłam wszystkie niezbędne badania ze skierowania od położnej i czekałam na wizytę u ginekologa. Miesiąc jak zwykle, objawy napięcia jak zwykle, plamienie kilkudniowe, ale myślałam, że to skąpa miesiączka, później się rozbujało i trwało. Zaniepokojona zrobiłam test, cos mnie tknęło, wyszedł negatywny. Poszłam do lekarza rodzinnego i kazał mi czekać do wyznaczonej wizyty u ginekologa, bo to na pewno kolejne zaburzenie hormonalne. Wróciłam do domu, wyrzucam śmieci, patrzę, a tam druga kreska na teście (zrobionym po południu). Powtórzyłam rano i wyszła słabiutka druga kreseczka tym razem w czasie przewidzianym na teście, biegiem do kliniki ginekologicznej, tam kolejny test, ale że w sumie to był juz 20 dzień plamienia lekarka powiedziała, że to było wczesne poronienie. Dostałam skierowanie na dodatkowe badanie i ewentualne czyszczenie, jeśli będzie konieczne. Szczerze mówiąc, do tej pory jestem w lekkim szoku, bo nie przypuszczałabym że bez hormonalnego wsparcia i badań uda mi się po prostu zajść w ciążę. Jedyna ciąża, w którą zaszłam wcześniej to wystarana przez 2 lata córa. Nie dziwię się lekarzom, skoro nawet ja nie zauważyłam, że coś tym razem jest inaczej.