U nas jednak nie jest tak kolorowo... Dali nam ostatnio sporo żółtego sera, którego zjadłam bez zastanowienia... No i miałam w nocy akcję "bąki i kupy". Na szczęście się uspokoiło. Dobrze, że na Olku się przetrenowałam i mam kilka swoich sztuczek, bo pielęgniarki i położne są do niczego, w ogóle nie pomagają. Dziewczyna z łóżka obok nie ma w ogóle doświadczenia i naprawdę jest jej ciężko. Dobrze, że mam stopery i jestem bardzo zmęczona, bo udało mi się trochę przysnąć w rykach jej dziecka. Do tego ciągle mnie o coś pyta. Chciałabym jej pomóc, ale ja też jestem zmęczona i tak się koło kręci. Wczoraj obiecali nam wypis o 14, zobaczymy, czy nic się nie zmieni.
Powiem Wam, że jak na prywatny szpital, to widzę straszny rozłam. Opieka w trakcie porodu- super, lepiej nie mogłam sobie wymarzyć. Naprawdę mogłabym tu piać poematy. Niestety poród się kończy, odstawiają na salę i nara! Radź sobie sama! Położna, która odbierała poród siada przy wielkiej górze papierów a żadna inna się nie zainteresuje. Z Olkiem, w zwykłym szpitalu, położna pomagała mi wstawać z łóżka, była ze mną w toalecie na siku i w trakcie prysznica. Na salę zaglądała co kilkanaście minut przez chyba 6 godzin po porodzie. Jak chciałam iść do dziecka, to mnie prowadziła. Prawie nie odstępowała mnie na krok. Jak przyszedł czas karmienia, to pielęgniarki znalazły cichy kącik i pomagały mi w cudowny, delikatny i nienachalny sposób, dawały rady, nie krytykowały. Położne przychodziły kilka razy dziennie dezynfekować ranę, rano pielęgniarka myła wszystkie dzieci. Badanie dzieci było na sali, było dwa razy dziennie i było dokładne. Tutaj jest tylko prowizoryczna wanna, dzieci nie są w ogóle myte, badanie dziecka trwa może 3 minuty i polega na przewalaniu malucha po przewijaku. Do tego dziewczyna obok ma chore dziecko i neonatolodzy zdecydowali, że dziecko zostaje, a ona wypad ze szpitala! Wydaje mi się to nieprawdopodobne! Jak Olek był chory, to dla wszystkich było oczywiste, że zostaję razem z nim, nikt nawet przez chwilę nie pomyślał inaczej.