reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Bunt, histerie... czyli o emocjach naszych dzieci.

Anka neistety zaczyna przeżywać to samo - sadzam ją wtedy i mówię jej tak - nie rób tak.. mama będzie smutna.. tak nie ładnie.. albo - złość się złośc ale nie zawsze może być tak jak chcesz.. - podobno dobrze w tym momencie mówić dzieciom co one czują ( aby nauczyły się nazywać swoje emocje) i określać stan w jakim my mamy jestesmy.. zero reakcji ponoć nie jest dobrym wyjściem.. owszem nie ma co na siłe zmieniać i wpływac na malucha ale jakoś zareagować trzeba.
 
reklama
wiesz, masz rację.
ja też zaobserwowałam, że jak tak mówię do Oskara, to zaczyna uważnie słuchać i przestaje się wściekać. działa to w 80% przypadków.
ale nieraz sie nie da :( i muszę go zostawić, żeby się wyzłościł i już.
niestety dużo zależy od nas samych, a ja, nad czym bardzo ubolewam, czasem nie potrafię na spokojnie podejść do problemu.
ale staram się :)
 
no ja niestety tez się czasem wściekam.. zwłaszcza wieczorem po całym dniu jak przez 1,5 godziny Anka robi wszystko aby nie zasnąć..
 
Powiedzcie mi, proszę, czy Wasze dzieci tez tak miałay? Mój synek chodzi do przedszkola od stycznia i wszystko było super, az nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, że tak łatwo sie zaklimatyzował. A w trzecim miesiącu zaczął grymasić rano i doszło już do tego, że muszę go z auta wydzierać i wszyscy słyszą, że idzie do przedszkola, bo tak płacze. Potem w przedszkolu jest podobno wszystko w porzadku, nie płacze i się bawi. Nie koniecznie razem z dziećmi, bo jest troszkę nieśmiały.
Czy powinnam mu odpuścić i nie posyłać go jeszcze? Dodam, że ma 3 latka i 3 miesiące.
Czy może mu przejdzie?
 
Chyba każde dziecko w pewnym momencie ma taki kryzys, jak nie na początku to później. Moja Julka też od początku chętnie szła, rzucała się pani na szyję i było cudownie, ale też przyszedł kryzys. Tyle, że mi się wydaje, że zawsze jest jakiś powód tego kryzysu i warto się go doszukać. To może być coś, co dla nas jest błahostką lub nawet wogóle sie nie liczy, a dla dziecka staje sie problemem. U mojej Julki to było nadmierne zachęcanie do jedzenia w przedszkolu - wywołało to u niej taki opór, że płakała juz wieczorem, że następnego dnia idzie do przedszkola - mówiła, że nie chce do przedszkola, bo będzie musiała jeść (a w domu wcale nie była niejadkiem). Rozmawiałam z paniami i razem mówiliśmy Julce, że nie będzie chciała jeść, to nie będzie jadła - teraz już wychodzimy z tego kryzysu :)
Może porozmawiaj z paniami w przedszkolu, popytaj się synka o powód (z doświadczenia wiem, że wyciągnięcie takiej informacji nie jest łatwe).
Ale ja bym nie odpuszczała - jak teraz przestanie chodzić, to zostana mu w głowie te złe wspomnienia i potem będzie jeszcze trudniej wrócić.
 
Pewnie masz racje, ale wlasnie potrzebowalam zeby mi ktos to potwierdzil. Synek wlasnie od samego poczatku jak chodzi do przedszkola to mowi, ze nie bedzie jadl sniadanka, potem prosil, az w koncu zaczal co rano z tego powodu plakac. Juz mowilam Pani, że daje mu sniadanko w domu (bo w domu chetnie zjada) i nie musi chyba juz jesc. Ale to dopiero powiedzialam niedawno i moze on jeszcze nie pozbyl sie tego strachu. A co najdziwniejsze, to obiadki podobno zjada i nie marudzi. No i w domu tez nigdy nie byl niejadkiem.
Zastanawiam sie czy tylko to jest problemem, bede zatem szukac dalej jesli mu nie minie.
Dzieki serdeczne :)
pozdrawiam
 
Może jeszcze dodam kilka słów na temat kryzysu. Wiekszość dzieci przechodzi taki moment. Sporo dzieci chodzi do przedszkola z radościa. Sa nowe panie, dzieci, zabawki, zabawy. Wszystko to jest ekscytujace i zabawne. Po jakims czasie pojawia się rutyna, dziecko się oswaja z nowa sytuacją i wtedy najczesciej jest moment kryzysowy. Pania zna, dzieci zna - w takim razie najwyzszy czas pobyc w domu z mamusią i tatusiem ;) Bywa, ze wystarczą 1-2 dni pobytu w domu i problem znika ;)
Nie zawsze impulsem do powstanie niechęci musi być jakieś szczególne wydarzenie.
 
Mam klopot z moja roczna córka: mala wscieka sie o byle co, placze, ba! ona ryczy!! i krzyczy jak tylko jej czegos zabronie, lub nie dam, albo jak jestem zajeta i nie moge akurat w tej chwili wziac jej na rece, a tego sie domaga najczesciej i zabawiania :mad:
Dzisiaj podczas naszego z mezem obiadu zaczela tak wyc i ryczec ze az oddech tracila, dopuki sie nia nie zajelismy.
Jak ja wychowac, bo to staje sie nie do zniesienia???
 
Takie są uroki dojrzewania;-) Około roku następuje kolejny skok rozwojowy, dziecko zaczyna być bardziej sprawne, w swoim mniemaniu nawet bardzo i niestety jesli coś mu sie nie udaje, pojawia sie frustracja. Piszesz, ze zaczęła w czasie waszego z mężem obiadu ryczeć, natomiast nie piszesz, gdzie sie wtedy znajdowała. Czy siedział z wami przy stole? Czy miała czym sie zająć? Dzieci bardzo chcą uczestniczyć w życiu swoich rodziców, a obiad wydaje mi się czasem, gdzie rodzina może być razem. Opisz pełniej sytuację, latwiej będzie Cie wesprzeć:-)
 
reklama
Niestety, jak słusznie zauważyła Aniaslu - to są uroki dojrzewania.... dzieci w tym wieku podejmują pierwsze próby wymuszania - wymuszają różne rzeczy i na różne sposoby i próbują, na ile mogą sobie pozwolić. Metod mają wiele - płacz, tupanie, uporczywe powtarzanie niedozwolonej czynnośći, bicie, gryzienie, histeria i tak dalej, i tak dalej..... pocieszyłam Cię? Jedyne pocieszające , to fakt, że większość dzieci tak ma. Mój synuś próbuje brać nas płaczem. Moje doświadczenie z nim mówi tak - nie złościć się na niego, ale też nadmiernie nie litować. Wytłumaczyć spokojnie, że na przykład teraz nie można go wiąć na ręce , bo mama zmywa naczynia. Jak skończy, to weźmie. Po paru razach zaczyna rozumieć. No a jak żadna perswazja nie pomaga - to nie przedłużać sceny - poprostu zignorować. Z moich obserwacji wynika, że mija wtedy jak ręką odjął. Tylko uwaga - najpierw nalezy dać dziecku do zrozumienia, że wiemy, o co mu chodzi, wytłumaczyć krótko, dlaczego akurat nie może być tak jak ono chce, a jeśli to nie pomaga - spokojnie dalej robić swoje i przestać zwracać na nie uwagę. No chyba, że dziecię próbuje zrobić sobie krzywdę robiąc coś niebezpiecznego. Ja wtedy wyprowadzam syncia do drugiego pomieszczenia, tłumaczę, że przykro mi, ale tak nie wolno robić, bo.... i albo mu przechodzi, albo się wścieka, a wtedy mówię mu - jak się wypłaczesz, to do mnie przyjdź.... szybko mu wtedy przechodzi. Jedno jest pewne - im dłużej się litujemy nad histeryzującym maluchem, a co gorsza - jeśli ulegamy tej histerii - tym bardziej utwierdzamy go w przekonaniu, że ten płacz ( krzyk, bicie i t d) jest dobrym sposobem na rodziców.
Oczywiście to się łatwo pisze, ale czasem trudno jest zachować zimną krew.... w każdym razie jedno jest pocieszające - kiedyś i z tego wyrosną ;)

pozdrawiam
nikita
 
Do góry