ale czarnowidztwo tu widzę....
rozumiem Was, które się martwią o nasze maluszki, że będą miały niecałe 6 lat jak już pójdą do szkoły, ale może nie demonizujcie aż tak
ja posłałam Patrycję jako sześciolatkę do szkoły....i faktem jest, że jest w klasie 6 sześciolatków (klasa 26 osobowa), oprócz dwójki znanych młodszych nie wiem, które to pozostałe sześciolatki. Faktem jest, że Młoda ma zadania i niekiedy trzeba siedzieć popołudniem i się męczyć, bo ma np. 9 linijek do napisania (dzisiaj tyle pisała). Ale takie zadania zdarzają się raz na tydzień (wg mnie dziecko musi kiedyś poćwiczyć pisanie - w szkole nie zawsze jest czas). Ale to wcale nie jest zabieranie jej dzieciństwa, w zerówce (w tej samej szkole) dzieci też mają zadania domowe...ale pewnie co szkoła, zerówka to inne zwyczaje.
faktem także jest, że większość szkół nie jest przystosowania do dzieci tak jak mówi MEN, ale kiedy było???
tak się wtrąciłam, bo, wg mnie, niekiedy warto szukać pozytywów, a nie tylko negatywów. Z najbliższego mojego otoczenia (rodzic nauczyciel - 5) tylko ja puściłam swoją sześciolatkę do szkoły i
nie żałuję . Faktem jest, że byłam zmuszona, albo zerówka w szkole, albo szkoła, bo przedszkole nie ma oddziały sześciolatków. I faktem jest, że my rodzice jesteśmy przyzwyczajeni do przedszkoli, które zapewniają opiekę i jedzenie dziecka. Ja musiałam się nauczyć tego przy Patrycji, ale dałyśmy radę. Gdy niekiedy ją podpytam, czy żałuje,że nie jest w zerówce z koleżankami (większość z przedszkola poszła do zerówki) to mówi, że nie. i tego się trzymam. a ten rok szybciej w szkole będzie mogła sobie bez wyrzutów pojechać zwiedzać świat (jak będzie miała za co
)
a jeszcze coś .... posłanie dziecka do szkoły to obowiązek dla Rodzica, a nie każdy chce i ma ochotę i czas, aby temu podołać
to jest moje zdanie