Ja reaguję na potrzeby. Nigdy nie powiedziałam "nie płacz". Chce, niech płacze. Ja przytulę, dam buziaka, pomogę. Jak w przedszkolu panie nie dały rady go uspokoić przez godzinę, to przyszłam. Zdarzyło się to dwukrotnie przez rok : w obu sytuacjach był to początek choroby. Ale jak płacze rano, to też mu na to pozwalam. Wypłacze się, zrobi scenę przed wyjściem, a w przedszkolu super się bawi. Tak jakby zostawił złe emocje w domu. Jak spokojnie chodzi do przedszkola, to jest tam bardziej skryty. Tak, jakby emocje tłumił. Nie poradził sobie z nimi rano, więc prześladują go cały dzień.
Z drugiej strony potrafię zostawić dziecko płaczące o czekoladę. Zdarzyło mi się wynieść z biblioteki wrzeszczące i wierzgające, gdy za bardzo rozrabiało. To już nie są potrzeby, to zachcianki. Nie spełniam każdej. Jedyne, czego nie odmawiam dzieciom, to bliskość.