majapszczolka242
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 26 Marzec 2018
- Postów
- 494
Co Ty opowiadasz?! Dawaj wskazówki... Bo juz hektolitry mleka nie dają radeMi odpukać po zmianie diety przeszło a było naprawdę źle bo aż wymiotowałam kwasem!
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Co Ty opowiadasz?! Dawaj wskazówki... Bo juz hektolitry mleka nie dają radeMi odpukać po zmianie diety przeszło a było naprawdę źle bo aż wymiotowałam kwasem!
Przede wszystkim przestałam żreć pomidory, musztardę i smażone. Koszmar. Ale nawet mnie już nie piecze... i ograniczyłam colę... czuję się gorzej jak matka karmiąca... ale przynajmniej się nie męczę.Co Ty opowiadasz?! Dawaj wskazówki... Bo juz hektolitry mleka nie dają rade
Pomidory? Buuuu Ale sprobuje zobaczymy co to będzie. DziękiPrzede wszystkim przestałam żreć pomidory, musztardę i smażone. Koszmar. Ale nawet mnie już nie piecze... i ograniczyłam colę... czuję się gorzej jak matka karmiąca... ale przynajmniej się nie męczę.
A w ogóle.
Powinnam od godziny spać ale mi się ADD włączyło. Szlag.
Nooooo. Buuuu do kwadratu bo uwielbiam nawet w zimie te chemią faszerowane a w tej ciąży mam pomidorową fazę a póki co zostało mi tylko zaciąganie się zapachem.Pomidory? Buuuu Ale sprobuje zobaczymy co to będzie. Dzięki
Mam tak samo i jeszcze ser żółty odbije sobie po ciąży.Uwielbiam pomidory w tej ciąży. Mam stały zapas w koszyczku w kuchni
No i majonez. Przed ciążą nie używałam bo dietetyczka nie kazała a od wielkanocy do teraz zjadłam dwa duże słoiki majo. Do bułek na śniadanie, wszak bez majonezu sałata by się dobrze nie przykleiła
Dziewczyny a całkiem z innej beczki.
Macie w domach stoły.?
Chodzi mi o to że mamy pokój ogólny (pewnie jak większość Polaków) w tym pokoju stół przy którym jemy a na stole WIECZNY SYF.
Mogę 30x dziennie go ogarniać a i tak wygląda jak biurko szalonego naukowca. Kubki, kubeczki i szklaneczki. Puste lub częściowo puste. Talerzyki. Długopisy. Papiery. Gazety. Listy. Wszystko.
Doprowadza mnie to do szału i czuję się jak Syzyf.
I tak się zastanawiam czy my jesteśmy dysfunkcyjni pod tym względem czy inni mają podobnie?