Cześć dziewczyny, jak zwykle przepraszam za swoją nieobecność... kurde jak ja bym chciała mieć tyle czasu co wy, żeby tak siedzieć przed komputerem. U mnie go ostatnio mało, dziś miałam trochę dla siebie bo mąż się zadeklarował że zrobi obiadek i kazał mi leżeć, stwierdził że trochę mam spuchnięte nogi, chociaż ja niczego nie zauważyłam, fakt faktem zrobiły się trochę obolałe ale nie zauważyłam żeby spuchły..
U nas w miarę jakoś leci, nie wysypiam się wg, w nocy wstaje po 5 razy na siusiu jak nie lepiej... i o 5 już jak zadzwoni męża budzik do pracy to ze spaniem kaszana totalna, męczę się z godzinkę żeby usnąć ale muszę bo jak bym miała wstać o 5 to nie funkcjonowała bym normalnie... Jeszcze wczoraj córce przypałętał się jakiś wirus, zaczęła wymiotować... biegunka... w nocy temperatura... spała ze mną, ale jakoś dałyśmy rade... Pół roku miałyśmy spokój z chorobami i się jakieś gó*** przypałętało, w sumie dobrze że teraz a nie jak się maleństwo urodzi...
Ja też coś zaczęłam się źle czuć i wymiotowałam... tylko żeby mi się jakaś gorączka nie przypałętała...
Ja wczoraj przeżyłam szok! wywalam wagę! : D jak chyba połowa z was
ważyłam się 18 czerwca i ważyłam 73,6 a ważyłam się wczoraj i 77,2 szok! Nie wiem po czym, w sumie gdzie to poszło bo wydaje mi się że brzuch stanął w miejscu...
No a u mnie wielki nerw od czwartku! dlatego tylko podczytywałam....
Przyszło mi wezwanie do Urzędu Celnego w Wałbrzychu, nie pisałam wam wcześniej bo myślałam że sprawa zamknięta ale okazało się że nie! Kiedyś w 2009 roku zamawiałam mamie tytoń na allegro, potem jakoś zlikwidowali to i nie można było sprzedawać... No i jakoś w 2010 roku przyszła na mój adres mała przesyłka...próbka tytoniu, z wizytówką, adresem strony i wg, mama do mnie mówi to weź mi zamów, no to zamówiłam, a jakoś tak wyszło że ( do k***wy) kto się spodziewał że tytoń mu zwinie Służba celna i że ten pieprzony tytoń będzie bez akcyzy...:/no i tak rok równy rok temu byłam raz, powiedziałam co miałam do powiedzenia(jako świadek). No i rok czasu spokój, teraz przyszło mi znów mam się wstawić na 9 lipca na 9 rano!!! Dzwoniłam i mówię że raczej nie czuję się za bardzo na siłach że jestem w ciąży. Ale ich to nie interesuje!!! Wściekła jestem strasznie! Nie mówię już jak Kamil.... no ale skąd miałam to wiedzieć że tak będzie?!?!?!
Ale w sumie zdecydowałam że nie będę kombinować z jeżdżeniem do lekarza i braniem zaświadczenia bo znając życie to tak czy siak będę musiała jechać tylko wyznaczą mi pewnie inny termin, jak tylko urodzę... a jakoś wtedy to już sobie całkiem nie wyobrażam jechania jak będzie maleństwo w domu, więc pojadę.
Mam nadzieje że nie będą mnie długo trzymać...
Hmmm ja czekam na męża wypłate i zaczynam pakować sobie torbę do szpitala...zostało mi do kupienia jeszcze kilka rzeczy, ciuszki poprane, poprasowane... muszę wyprać wózek, zamówić koła... o jejku ile jeszcze pracy, ale nawet pogody nie ma żeby ten wózek gdzieś sechł...
Wizytuję się dopiero 17 lipca... mały obkopuje mnie masakrycznie, nie mogę sobie wygodnie usiąść... a najlepsze disco jest jak kładę się spać i właśnie rano jak obudzi mnie męża budzik...
No to chyba narazie na tyle... nie obraźcie się proszę że tak mało zaglądam, teraz miałam chwilke bo mąż pojechał zawieść mojego brata na lotnisko do wrocławia i nie czepia się że przed laptopem siedzę
Do następnego