Hej dziewczynki
Przyszłam sie pokazać, że żyję i mam się dobrze
Byłam na wizycie w szpitalu, poznałam pana doktora
bosze ale wyglądał.... dobrze że opanowałam śmiech. Wyobraźcie sobie: niski, dziobaty na twarzy, w okolicach lat 50-55, z dużym nosem i w ogóle wyglądał jak gnom ogrodowy (jak powiedziałam tak o lekarzu w rejestracji to babka mało co sie nie posikała ze śmiechu). Trochę flegmatyczny, ale sympatyczny
No i już chyba u niego zostaję.
Szyjka w porządku, wciąż 5cm (jak tak czytam o waszych to moja jak trąba słonia się wydaje....), zlecenia na cesarkę jeszcze mi nie wypisał, bo powiedział, że się to robi po 30 tygodniu. Więc na następnej wizycie będę miała. Nie wiedziałam, że to tyle zachodu z tym jest i łażenia. Okazuje się, że jak mam papier od mojej neuroog (wskazania: padaczka lekooporna), to on na podtsawie tego wypisuje zlecenie na cc w formie podania, ja z tym muszę iść do ordynatora szpitala, ordynator podbija że się zgadza (a co jak nie??) i ustala dla mnie termin... masakra. No ale dowiedziałam, że chociaż, że u nich robi się cc mniej więcej na tydzień przed terminem. Więc wychodzi na to, że może jakoś 6.01 będzie
Albo w tej okolicy.
No i już mam terminy kolejnych wizyt (proszę o wpisanie):
15.11 - wizyta gin
17.12 - wizyta gin
A co dziwne, pytałam go czy zmieni się częstotliwość wizyt przed porodem, a on powiedział, że nie... więc wychodzi na to, że czekają mnie jeszcze 2 wizyty a potem już finisz.
Kurcze... zaczyna być już tak bardzo blisko... a z drugiej strony, ten czas zaczyna się coraz bardziej ciągnąć. Heh. Wam też?
Buziaki dziewczynki
Gratuluję ostatnich wizyt i trzymam kciuki za kolejne