Bo to jest tak troszkę dziwnie w tej przychodni, że w gabinecie lekarza nie ma usg tzn. w tym pomieszczeniu, w którym przyjmuje pacjentki. Jednak w przychodni jest sprzęt do usg (tylko w innym pomieszczeniu) i lekarz wypisuje skierowanie, z tym skierowaniem idę do recepcji i tam wyznaczają termin badania. Tak więc dziś miałam wizytę u ginekologa, usg mam 15 marca, a następną wizytę u gina mam na 6 kwietnia (w między czasie muszę porobić badania krwi i moczu, ale to na szczęście jest na miejscu w przychodni). Dla mnie to troszkę pogmatwane, bo skoro jest sprzęt, to czemu lekarz nie może od razu zrobić usg, no chyba, że potrzebują do tego "fachowca" specjalizującego się tylko w robieniem usg i uważają że ginekolog się na tym nie zna. No ale najważniejsze, że termin jest krótki, bo u poprzedniego ginekologa jak dostałam skierowanie na usg, to musiałam czekać miesiąc na badanie, więc teraz nie mam co narzekać, to tylko 6 dni.