Oczywiście, mogę się z Wami tym podzielić
Od zawsze widziałam, że chce być mamą. Tylko chciałam do tego podejść „mądrze”, najpierw pobyć trochę żoną, dorobić się czegoś, zapewnić byt moim przyszłym dzieciom, a przede wszystkim chcieliśmy uchronić je od biedy… czego nas samych dotknęło.
Zarówno ja i mój mąż jesteśmy najstarsi z rodzeństwa. Gdy my już staraliśmy się o dziecko - po prostu „liczenie” dni płodnych, zaszła w ciążę moja młodsza siostra- ból, dół i upokorzenie. Ona bała się powiedzieć mi o swoim szczęściu. Jakoś to z czasem przegryzłam. Następnie, trochę już zdesperowani zaczęliśmy chodzić na monitoring cyklu, wprowadzenie leków i sex na zawołanie. Oczywiście nie przyniosło żadnych skutków. Tak bawiliśmy się już 2 lata.
I pamiętam jak dziś, święta w 2012r. W tajemnicy teść powiedział mojemu mężowi, że drugi brat spodziewa się dziecka. Tylko mówi po cichu, bo nie wiedzą jak ja to zniosę i żebym się nie zdziwiła. A nazajutrz mieliśmy właśnie do tego brata jechać na święta! Wiecie co… poczułam się jak trędowata. Całe święta przepłakałam. I to moi rodzice widząc mój stan prawie, że siłą kazali nam iść do kliniki niepłodności. W Invimedzie zjawiliśmy się na początku roku 2013. Na podstawie wyników badań, wywiadu zostaliśmy zakwalifikowani do programu „In vitro do skutku”, tzn. zapłaciliśmy coś ponad 20.000, ale stymulacje, transfery, badania i pewnie jeszcze jakieś sprawy mieliśmy w tej cenie. I mogliśmy podchodzić do prób bodajże przez kolejnych 5 lat (przepraszam, już dokładnie nie pamiętam). Doktorek powiedział do nas tak: albo idziemy drogą zawiłą, kręta, może i dłuższą i sprawdzamy gdzie u nas tkwi przyczyna albo idziemy na skróty: in vitro. Wybraliśmy drugie wyjście. Od razu po pierwszej miesiączce rozpoczęliśmy stymulację, tabletki, leki, zastrzyki, wizyty. Tak właśnie pamiętam stymulację. Nie odczuwałam jakoś szczególnie skutków ubocznych. Dla mnie to był czas w grafikiem leków w ręce co kiedy, po kolei brać. Na początku marca miałam punkcję, po paru dniach transfer 2 zarodków. I po 10 dniach beta wykazała, że udało się
Zatem udało się nam za 1 razem. I nawet była taka gwiazdka w umowie z Invimedem, że gdy będzie ciąża po 1 transferze, to oddają część pieniędzy, więc jeszcze mieliśmy jakiś zwrot kosztów.