reklama
fazerkamm
Fanka BB :)
Emm to tak jak ja!! też staram się pozytywnie nastawić do porodu i nie na rękę mi słuchać, czytać o bólu itp itd..
ja jak narazie samego porodu się nie boję.. boję się i stresuje mnie moment w którym to się wszystko zacznie.. bo jak mnie "złapie" a mój mężuś będzie gdzieś na drugim końcu Aten to co ja zrobię taka sytuacja mnie przeraża.. mówię i tłumaczę mojemu Szkrabowi żeby się zaczynał pchać na świat albo w niedziele albo po godzinie 18 mam nadzieję że słucha to co mu mama tłumaczy ;-)
ja jak narazie samego porodu się nie boję.. boję się i stresuje mnie moment w którym to się wszystko zacznie.. bo jak mnie "złapie" a mój mężuś będzie gdzieś na drugim końcu Aten to co ja zrobię taka sytuacja mnie przeraża.. mówię i tłumaczę mojemu Szkrabowi żeby się zaczynał pchać na świat albo w niedziele albo po godzinie 18 mam nadzieję że słucha to co mu mama tłumaczy ;-)
fazerkamm
Fanka BB :)
lajtway oby tak było.. i żeby te pierwsze sygnały porodu dobrze rozpoznała.. żeby nie było za późno..
To chyba różnie u każdej inaczej trwa poród..Bo np moja znajoma z pierwszym dzieckiem to jak obudziła się o 1 nocy z bólami, to zaraz odeszły jej wody i o 3 miała dzidziusia przy sobie... Więc to nigdzie nie jest ustalone, że poród trwa kilka godz i strasznie boli...bo każda przeżywa to inaczej. I dziewczyny się nie bójcie, na porodówce zobaczymy jak to jest.. Ja narazie się nie stracham bólu, raczej tylko zastanawiam się nad samą sytuacją, leże rodzę a nade mną lekarze...nie lubię szpitali.. Ale pozytywnie trzeba myśleć to grunt
O jeszcze dodam, że od grudnia przeprowadzamy się z mężem do moich rodziców, a oni mieszkają w wiosce zabitej dechami, do szpitala mam 30 km.hehe i przeraża mnie ten fakt, że jak w styczniu zasypie, zawieje, drogi będą nieprzejezdne to co ja będę w domu rodzić...aj aj I tylko mąż się ze mnie śmieje, że napewno zawieje...
niki222
Fanka BB :)
Jostyna, nie zawieje, nie martw się.Ja się wybieram na miesiąc przed porodem na oddział, w którym będę rodzić.Na zwiedzanie i takie tam pogaduszki z położną. Wtedy wypytam o wszystko, co zabrać dla maleństwa, co dla siebie, a co dostanę w szpitalu. Ostatnio moja koleżanka spytała się, czy się boję porodu. I wiecie co, ja chyba jeszcze o tym nie myślę.Cieszę się, że noszę w sobie nasze maleństwo i to jest teraz dla mnie najważniejsze.Miłego piątku dla wszystkich mamuś
O jeszcze dodam, że od grudnia przeprowadzamy się z mężem do moich rodziców, a oni mieszkają w wiosce zabitej dechami, do szpitala mam 30 km.hehe i przeraża mnie ten fakt, że jak w styczniu zasypie, zawieje, drogi będą nieprzejezdne to co ja będę w domu rodzić...aj aj I tylko mąż się ze mnie śmieje, że napewno zawieje...
pocieszę Cię, że my z P. mieszkamy 20km od miasta powiatowego gdzie jest szpital w którym będę rodzić, bo miasto które mamy bliżej (7km) nie ma szpitala więc i tak kierują do Iławy skąd pochodzę - także mam nadzieje, że w czasie kiedy będzie miało się wszystko zaczynać akurat będę u rodziców
ps. na szczęścia droga jest zawsze odśnieżona bo to krajowa.. ;D za to jakbyśmy mieli jechać gminną.. to mogłabym dziecko w zaspie rodzić xD
reklama
nice-girl
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 11 Marzec 2010
- Postów
- 3 236
Sorki dziewczyny, że nastraszyłam ;-) Ja to ogólnie przed pierwszym porodem nastawiałam się na najgorsze, że będzie strasznie boleć, że będzie niemiły personel itd - wolałam być na to psychicznie nastawiona. I przyznam że dobrze mi to zrobiło, bo potem byłam pozytywnie zaskoczona. Sam poród dobrze wspominam, tylko potem to nacięcie mi długo dokuczało. No ale wiadomo - różnie kobiety to odczuwają. Inne kobiety z mojej sali tez miały nacięcia a normalnie siedziały i chodziły, więc to reguła nie jest. Tylko mi jakoś to dokuczało. A poród miałam wywoływany w 38 tyg od zera, przy zerowych skurczach i rozwarciu, więc jak szłam na porodówkę to się spodzie wałam, że mnie tylko wymordują niepotrzebnie wiele godzin i nic z tego nie będzie. A tu 6h po podłączeniu oxytocyny mały się urodził - więc ekspresem. I to nie było 6h bólu, bo skurcze bolesne gdzies dopiero po 1h od podłączenia kroplówki, potem trochę pocierpiałam i zaraz było odpowiednie rozwarcie żeby zoo podać. Potem to w ogóle lajcik, bo nic kompletnie nie czułam i siedzieliśmy z mężem sobie muzy słuchaliśmy i gawędziliśmy. No i potem parte to czułam, ale to jakaś godzina była i po krzyku. Mam nadzieję, że się zrehabilitowałam tym opisem :-)
Fazerkamm - ja też się bałąm takiej sytuacji że mąż nie zdąży do mnie dojechać, to on mnie wtedy oświecił, że żyjemy w cywilizowanym świecie i zadzwonię po taxi, a on od razu do szpitala pojedzie. Także to jest dobre rozwiązanie.
Fazerkamm - ja też się bałąm takiej sytuacji że mąż nie zdąży do mnie dojechać, to on mnie wtedy oświecił, że żyjemy w cywilizowanym świecie i zadzwonię po taxi, a on od razu do szpitala pojedzie. Także to jest dobre rozwiązanie.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 14
- Wyświetleń
- 6 tys
- Odpowiedzi
- 24
- Wyświetleń
- 20 tys
- Odpowiedzi
- 30
- Wyświetleń
- 149 tys
- Odpowiedzi
- 346
- Wyświetleń
- 37 tys
Podziel się: