Malaga00
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 19 Czerwiec 2018
- Postów
- 1 235
Cześć dziewczyny! Mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętacie [emoji4]
Chciałam powiedzieć, że u mnie powoli lepiej. Już 5 tydzień po poronieniu synka [emoji17] Już miałam wizytę u lekarza. Wszystko się ładnie goi. Już nie krwawię, długo się męczyłam z krwawieniem, plamieniami.
Miałam nawet owulacje, z prawego jajnika, dość szybko. Bo byłam u lekarza 3 tygodnie po, a owulacja była niecałe 2-3 tygodnie po poronieniu. Jajniki się ładnie oczyściły przez ciążę. Czekam w dalszym ciągu na badanie histopatologiczne. Kolejna wizyta 3 stycznia u lekarza. Już miałam badania, crp, wymaz z szyjki itp i wszystko w porządku [emoji4] Antybiotyki bardzo pomogły. 2 silne w szpitalu dostawałam dożylnie dodatkowo do domu na tydzień też silny antybiotyk. I stanęłam na nogi.
Powiem Wam coś, gdyby nie moje przeczucie i intuicja, nie byłoby mnie tutaj. Jednak uważam, że to jest siła wyższa.
Powinnam sama sobie dziękować, że sama się zgłosiłam do szpitala. Bo tak jak pamiętacie, miałam zagrożenie życia i zdrowia, byłam zagrożona sepsą. Po wszystkim dziękowałam lekarzowi, że wyszłam z tego. I powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie dam się tak zaniedbać przez żadnego lekarza i w kolejnej ciąży jeżeli lekarz nie będzie mnie badał, w tym nie pobierał wymazów z szyjki i badał na fotelu nie zlecał badań dodatkowych to powiem papa i tyle. Zamknę drzwi za sobą. Tydzień temu w poniedziałek miałam robią betę i miałam 5,44. Bardzo szybko spadły hormony.
Ogólnie czuję się dobrze fizycznie. Nic nie boli, nie mam plamień. Tylko cały czas mi zimno, odkąd poroniłam nie mogę się wygrzać [emoji45] Czuję, jakbym miała cały czas gorączkę. Marznę strasznie. Jeżeli chodzi o to jak czuję się psychicznie... W ogóle się nie czuję. Mam wrażenie, że wszystko dopiero teraz do mnie dociera. ze zdwojoną siłą. Na początku cały czas płakałam, wspominałam, zalewałam się łzami. Potem miałam chwilę wyparcia. I teraz wszystko wróciło i czuję się bardzo źle [emoji17]
Chciałam powiedzieć, że u mnie powoli lepiej. Już 5 tydzień po poronieniu synka [emoji17] Już miałam wizytę u lekarza. Wszystko się ładnie goi. Już nie krwawię, długo się męczyłam z krwawieniem, plamieniami.
Miałam nawet owulacje, z prawego jajnika, dość szybko. Bo byłam u lekarza 3 tygodnie po, a owulacja była niecałe 2-3 tygodnie po poronieniu. Jajniki się ładnie oczyściły przez ciążę. Czekam w dalszym ciągu na badanie histopatologiczne. Kolejna wizyta 3 stycznia u lekarza. Już miałam badania, crp, wymaz z szyjki itp i wszystko w porządku [emoji4] Antybiotyki bardzo pomogły. 2 silne w szpitalu dostawałam dożylnie dodatkowo do domu na tydzień też silny antybiotyk. I stanęłam na nogi.
Powiem Wam coś, gdyby nie moje przeczucie i intuicja, nie byłoby mnie tutaj. Jednak uważam, że to jest siła wyższa.
Powinnam sama sobie dziękować, że sama się zgłosiłam do szpitala. Bo tak jak pamiętacie, miałam zagrożenie życia i zdrowia, byłam zagrożona sepsą. Po wszystkim dziękowałam lekarzowi, że wyszłam z tego. I powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie dam się tak zaniedbać przez żadnego lekarza i w kolejnej ciąży jeżeli lekarz nie będzie mnie badał, w tym nie pobierał wymazów z szyjki i badał na fotelu nie zlecał badań dodatkowych to powiem papa i tyle. Zamknę drzwi za sobą. Tydzień temu w poniedziałek miałam robią betę i miałam 5,44. Bardzo szybko spadły hormony.
Ogólnie czuję się dobrze fizycznie. Nic nie boli, nie mam plamień. Tylko cały czas mi zimno, odkąd poroniłam nie mogę się wygrzać [emoji45] Czuję, jakbym miała cały czas gorączkę. Marznę strasznie. Jeżeli chodzi o to jak czuję się psychicznie... W ogóle się nie czuję. Mam wrażenie, że wszystko dopiero teraz do mnie dociera. ze zdwojoną siłą. Na początku cały czas płakałam, wspominałam, zalewałam się łzami. Potem miałam chwilę wyparcia. I teraz wszystko wróciło i czuję się bardzo źle [emoji17]