Tak z innej beczki. Jakiś czas temu mąż się pytał czy jedziemy na majówkę w góry. Powiedziałam że możemy jechać. Temat zamknięty. Myślałam że tak tylko chlapnął i nie ciągnęłam tematu. Wczoraj się pyta czy zapisałam się na urlop. Ja: jaki urlop (zapominając na śmierć o jego propozycji). On: no na majówkę w góry bo już zarezerwowane. Kopara mi opadła że temat ogarnięty i zapięty na ostatni guzik. A ja w lesie. Na urlop nie zapisana, ani nie zaciążona. Ale na szczęście i termin wolny w pracy, a i mąż obiecał "zalać formę" w tym cyklu, a jak powiedział to tak będzie. I z tego całego szoku, że gdzieś jedziemy w tym roku, bo już ze 3 lata nie byliśmy nigdzie, a ogólnie to byliśmy dwa razy nad morzem tylko, zapomniałam się to zapytać GDZIE jedziemy. Gdzieś w góry, ale gdzie?
...marzenia mają wielką moc...