Dziewczyny, jestem niesamowicie wkurzona po wizycie u swojego lekarza. Mój Dzieć ma dziś 2,83 cm, z USG 9t6d. Ale pęcherzyk ma dziwny wygląd, jak rogalik. I dziecko jest w tym przewężeniu. Mówi mi, że to powodowane jest niedoborem proga. Pytam, czy to znaczy, że zwiększamy proga? A on do mnie z taką pretensją "proszę pani, w ciąży chodzi o zdrowe dziecko, nie o ładny pęcherzyk, a dziecko prawidłowo się rozwija". Wszystko, o co dziś zapytałam, to odpowiadał opryskliwie albo protekcjonalnie. Pytam o wyniki niektórych badań - pretensja, że gdyby coś nie było dobrze, to by sam mi powiedzial. Jest mi przykro, nie jestem lekarzem, skoro już place 400zl, chciałabym móc pytać swobodnie o swoje wątpliwości... Gdybym tak odpowiadała klientom w pracy, klient by nie wrócił :/
Dwa, pytam: dziś nie ma wydruku z USG? On znów się ze mnie śmieje, że przecież nie prosiłam. Tu już się wkurzyłam i powiedziałam, że skoro na każdej wizycie dostałam bez proszenia, nawet zdjęcie pustej macicy z pierwszej wizyty, to nie przyszło mi do głowy, że mam prosić.
I po trzecie, wciąż do niego chodzę, bo ogarnia krzepliwość, mutację mthfr i poważnie traktuje moje niepowodzenie położnicze ORAZ ma świetny sprzęt i jest magikiem prenatalnych. No to się dowiedziałam, że prenatalnych mi nie zrobi, bo wyjeżdża na 3 tygodnie.
Wiem, że nie mogę mieć o wyjazd pretensji, ale po prostu przez całokształt opadły mi ręce.
Mam się martwić tym pęcherzykiem?