Kamu mieć osobne liczniki to jest niemożliwe, tak to jest w tym domu zainstalowane, że jest razem a ja nie będę płaciła za to, żeby to wszystko montować od nowa a moi to zapomnij, że za coś zapłacą. Jak zaczynaliśmy płacić to matka sobie usiadła i policzyła wszystko co ile wychodzi i wyszło jej, że mamy płacić po 1350, żeby na pół to było no i tak daliśmy im pierwszy raz i drugi i oni zaczęli jęczeć, że oni ledwie zipią, że nie dają rady, że my sobie nie wyobrażamy jakieś wszystko jest drogie (wtedy jedliśmy u nich obiady bo się upierali, że tak jest najlepiej, a w związku z tym ich jęczeniem któregoś dnia powiedziałam, że koniec z obiadami u nich i ja sobie sama chcę gotować, tak, żeby nie mieć od nich zależności, wiesz, żeby nie mogli nam niczego wypominać) ale im mało kasy było ciągle więc mąż zamiast tych 1350 ze 2 razy przelał im po 1500 ale oczywiście mało i mało więc teraz im przelewa 1700 i tak kuźwa w końcu przejmiemy całą płatność bo mój mąż "ma gest", nie mówię, jakoś żyjemy płacąc im te 1700 ale czy to ma być tak, że my płacimy więcej, żeby oni sobie high live żyli a ja mam się ściskać? Mąż w ogóle powiedział, że najchętniej płaciłby cały kredyt (2100) bo wtedy jak kiedyś by cokolwiek gdzieś powiedziała, że jak to oni nas utrzymują (bo lubi takie rzeczy opowiadać) to by wywalił przy wszystkich kawę na ławę ale ja wiem czy to jest sens, jest jeśli się ma na tyle kasy ale jak swoim kosztem się to robi, żeby mieć "asa w rękawie" to nie przemawia to do mnie bo ja też chcę raz na ruski rok iść do knajpy czy coś.
Ale się rozpisałam!