Jestem spowrotem.
Nerwów na wizycie masakrycznie duzo..
Najpierw wizyta "ginekologiczna" :
Na dzień dobry pytania w stylu jak sie czuje, czy nogi mi puchna, jak ruchy dziecka etc.
Powiedziałam wszystko co wiedziałam i zaprosił mnie na fotel.
Pogmerał dość boleśnie i stwierdził że nie mam żadnej gotowości porodowej, wszystko zamknięte, nic nie skrócone.
(I tu już bylam wkurwiona porządnie. Takie skurcze co noc, a tu nic? Wgl jak to sie dzieje ze moja szyjka sie WYDŁUŻA ? Miesiąc temu była skrócona, teraz się cudownie wydłużyła. Cud nad Wisłą.)
Ubrałam się i z powrotem do biurka.
Chwila papierologii, przyszły moje wyniki z toxo - ujemne wiec super.
Kazał wejść na wagę, według tej jego - przytyłam sobie 12 kg.
Zbadał tetno malej - 146.
I dał kwitek na usg.
No i o 17:50 miałam usg.
Mała waży sobie 3 kg.
Nóżki ma dłuuuugie bo jak na 39 tydzien i 5 dni
Reszta wmiare w normie.
Jakiś zastój moczu w nerce, ale to już przerabiałyśmy, zszedł jej w ciagu 2 tygodni ten poprzedni wiec pewnie bedzie tak samo z tym.
Rączka nadal ulozona dziwnie, ale budowa prawidlowa.
Wiecej na ten temat dowiem sie po porodzie..
W dodatku podczas badania wyszly watpliwosci czy mala sie nie okrecila pepowina, ale raczej nie.
Tak czy inaczej skierowanie na CC wypisał, choć stwierdzil ze warto probowac naturalnie, bo moze sie udac.
Powiem wam, że probowalabym, gdyby on byl przy porodzie.
Ale on do pracy wraca jak juz bede przeterminowana...