reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poronienie krok po kroku

reklama
Przykro mi😢 Łyżeczkowanie trwa około 15 minut, później wypuszczają do domu po około godzinie, jeśli wszystko jest w porządku. Masz prawo do urlopu i do pogrzebu z tego co pamiętam.
U mnie jeszcze było tak, że musiałam oddawać podpaski z większymi skrzepami do badań histopatologicznych. I szczerze mówiąc wspominam ten ból gorzej od bóli porodowych.
Przytulam!
Nie będę opisywać u nas na grupie bo wiem ze nie wszystkie dziewczyny chcą to czytać.
Więc tak, jeśli lekarz skieruje Cię na łyżeczkowanie to pewnie w szpitalu zrobią Ci jescze jedno USG. Choc jak beta spada to raczej wszystko jest przesądzone. Pytanie czy serduszko będzie jeszcze bić... Bo u mnie beta spadała a serduszko resztkami sił biło 🙄 no ale jeśli nie będzie bić to zaaplikują Ci tabletki dopochwowo które powinny rozszerzyć szyjke macicy. Pisze jak było u mnie, nie wiem czy wszystkie szpitale mają taka procedurę. Potem będziesz leżeć i czekać... 🙄 jak mnie złapały bóle i skurcze po tej tabletce to było naprawdę źle. Robiło mi się słabo z bólu, miałam parcie na pęcherz i odbyt więc co chwile biegałam do ubikacji. Warto żebyś miała ze sobą jakieś mega maxi podpaski, chusteczki nawilżane żeby się ogarnąć trochę. Jak zaczęło się krwawienie to miałam dać znać pielegniarce i w zasadzie za chwile mieli mnie brać na zabieg. W między czasie prosiłam o przeciwbólowe. Zastrzyk nie pomógł, dopiero pyralgina w kroplowce.
Przed zabiegiem dają Ci jeszcze zgody do podpisania. To jest moment żeby zgłosić że chcesz oddac materiał do badania. Zabezpieczą go specjalnie i będziesz mogła to zabrać ze sobą ze szpitala. Jeśli się zdecydujesz oczywiście na badania. Ze swojej strony polecam stronę testdna.pl Wtedy możesz zamówić nawet kuriera od nich i to od zabiera próbkę ze szpitala. Siedzibę mają w Katowicach
Bardzo Ci współczuję i dziękuję za informacje!
To w jaki sposób się oczyścisz to twój wybór, lekarz nie ma prawa ci nakazać tabletek bądź zabiegu. Ja np. chciałam od razu zabieg i nie bawienie się w jakies tabletki, bo ostatnim czego mi było potrzeba w tym czasie to czuć ból fizyczny obok psychicznego.
Przy zabiegu najłatwiej jest oddać do badań zarodek, jeżeli w ogóle chcesz to zrobić. Możesz wykonać badanie jakiej płci było dziecko, zarejestrować je w urzędzie, a następnie zrobić mu pogrzeb. Będzie ci przysługiwał 8 tygodniowy urlop macierzyński.

Ściskam mocno ! Listopad to niestety też termin mojego poronienia, domniemam że miałaś być czerwcowa mama, ja tak samo tyle że w 2020 roku. Pamiętaj, że po tym wszystkim nastaną lepsze dni.

Nie trzeba wcale odczekać.
Dziękuję! I przytulam!
Cześć, na wstępie strasznie mi przykro. Przezywam to razem z Tobą, bo jestem 5 dni po zabiegu łyżeczkowania. W 8 t serduszko przestało bić :( Lekarz na USG stwierdził brak reakcji, wystawił skierowanie do szpitala. Tam miałam być na drugi dzień o 7:30. Zabrałam ze sobą szlafrok, kapcie, ręcznik, sztućce, kubek, wode do picia, podpaski maxi i kosmetyki do mycia. Zapomniałam o dowodzie i prawie mnie nie przyjęli. Ok 10, lekarz na izbie przyjęć, po USG podał 4 tabletki- 2 dopochwowo, 2 doodbytniczo, i odesłał na oddział. Miałam być na czczo przez cały dzień( bo być moze tego samego dnia było by łyżeczkowanie). Tam dostałam karteczkę z instrukcją co zrobić na wypadek określenia płci w celach przysługującego mi prawa do skróconego urlopu macierzyńskiego (56 dni liczac od dnia poronienia). O 13 zaczeły się bóle, były one kilkukrotnie mocniejsze od menstruacji, poszłam po tabletki pbólowe-2 ibuprofeny na raz. Pomogły, ból sie zmniejszył, zasnełam. O 17 zaczełam dopiero plamić. O 20 lekarz zabrał na USG, tam stwierdził, że kolejne 4 tabletki, ale wszystkie juz dopochwowo. O 22 znowu ból, znowu tab pbólowe, zasnęłam. O 3 w nocy, obudziłam się bo wtedy czułam jak się zaczeło. Miałam wówczas zbierać wieksze skrzepy do kubka, który dostałam po przyjęciu na oddział, ale niestety nie było takiej możliwości bo większość z nich spływała w trakcie potrzeby fizjologicznej, a przecież nie będę ich zbierać z dna muszli!!! Z kolei na podpasce ich nie było, była sama krew. Przez resztę nocy nie było już bólu. Nad ranem po obchodzie USG, tam stwierdzili, że konieczne musi być łyzeczkowanie, zrobili je w 15 minut. Wjego trakcie, to lekarze juz pobrali materiał. Obudziłam się na sali PO, a po 2 godzinach, gdy zjadłam posiłek szpitalny, mogłam wyjść do domu. W wtorek telefon do kliniki, w której materiał miał być dostarczony przez szpital. W informacji zwrotnej okazało sie ze szpital dostarczy to dopiero w ok czwartku, wówczas oni potrzebują ok 14 dni na wynik. Wtedy mam sie do nich udać osobiście, pobiorą moje DNA z policzka, i z tym mam jechać do Zakładu medycyny sądowej- oni to badają najszybciej (przynajmniej w Gdańsku tak jest). Wówczas płace im 459zl za określenie płci dziecka, wracam do szpitala, tam wystawiają dokument urodzenia martwego dziecka, z tym udaje się do urzędu w miejscowości której był szpital, tam otrzymuje akt zgonu dziecka, a potem do pracodawcy z dokumentem po wypisanie urlopu macierzyńskiego. I tu pozostaje kwestia pogrzebu- można, ale nie trzeba. Mogę to opisać dzięki Wam dziewczyny, bo pomimo krótkiego okresu, żyje nadzieją, że kolejna próba jest niezwykle możliwa, a Tobie kochana głęboko współczuję i trzymam ciepło kciuki.
Bardzo Cię przytulam! Będzie dobrze! Odpoczywaj!
U mnie akcja zaczęła się 2 dni po odstawieniu duphastonu. We wtorek nad ranem obudziło mnie koszmarne ukłucie w pochwie (otworzyła się szyjka) napisałam do lekarza i zwiększył mi duphaston. W środę i czwartek miałam jakieś wodniste upławy (teraz wiem, że sączyły się wody) byłam na izbie przyjęć lekarz stwierdził brak akcji serca a kilka dni wcześniej byłam na wizycie i wszystko był o dobrze. Ja od 6tc miałam lekkie plamienia. W sobotę koło 20 zaczęły się skurcze i po wszystkim o 23 zgłosiłam się do szpitala. Chciałam przez to przejść w domu, z mężem. Nie wyobrażałam sobie co chwilę biegać do toalety w szpitalu pomiędzy ciężarnymi na korytarzu a przecież nie miałam żadnej gwarancji, że dostanę sale z łazienką. Raczej nikogo by to nie zainteresowało, że ronię, że chce spokoju i prywatności. I tak nie uniknęłam łyżeczkowania, ale na szczęście uniknęłam tabletek i oczekiwania na poronienie w samotności czy obcymi kobietami na sali.
Ja też mam nadzieję że uda się w domu. Przytulam!@
Też poronilam w 6 tc, prawie równo rok temu w listopadzie. Krwawienie u mnie rozpoczęło się samoistnie, jak się zaczęło to byłam na wizycie u swojego lekarza, dał mi l4 na 2 tygodnie i w tym czasie poronilam w domu. Oczywiście zalecenia Miałam takie, żeby w razie silnego bólu, gorączki albo innych niepokojących objawów jechać do szpitala. Wszystko przebiegło dosyć łagodnie jeżeli chodzi o dolegliwości fizyczne, psychicznie na początku było ciężko, ale cieszę się że mogłam przez to przejść sama w domu bez tej otoczki szpitala, zabiegu itd. Po ustaniu krwawienia byłam na wizycie kontrolnej, na której lekarz potwierdził ze wszystko jest w porządku i się dobrze samo oczyściło. Życzę Ci dużo sił na ten trudny czas
Przytulam! Ja chyba też wolę w domu.
Moja historia jeszcze świeża, tydzień temu na kontrolnym usg lekarz stwierdził brak akcji serca, zarodek obumarł ok 8tc. Od razu skierowanie do szpitala, dwa dni później byłam na oddziale, dostałam noc 4 tabletki dopochwowo. W nocy zaczęły się bóle, dostałam dwie kroplówki przeciwbólowe. Krwawienie zaczęło się rano, musiałam łapać do słoika, po każdym razie prosiłam położną żeby sprawdziła czy to już. Po 3 godzinach lekarz zrobił usg, powiedział, że mogę dostać 3 tabletki do połknięcia na przyspieszenie i może obejdzie się bez zabiegu. Zgodziłam się i wtedy poszło szybko. Po poludniu wypisali mnie do domu, dostałam antybiotyk na 3 dni. Brzuch ciągle pobolewa, krwawienie mam jak zwykly okres ale może trwać nawet 2 tyg. Po pierwszej @ mam iść do swojego lekarza na kontrolę i jeśli wszystko będzie ok można próbować znowu. W przyszlym tyg mam zamiar zabrać się za badania. Współczuje Wam tego doświadczenia🙁
Bardzo Cię przytulam!
Jestem po dwoch poronieniach, raz mialam tabletki i zabiega, drugi raz ronilam w domu.
Dla mnie nieporownywalnie lzejsza psychicznie opcja to poronienie w domu.
Moze porozmawiaj z lekarzem, ustalcie ze daje Ci np. 1 tydzien czasu zebys poroniła w domu a jak sie nie zacznie, to do szpitala.
Zaopatrz sie w paczke podkładów poporodowych zamiast podpasek maxi i ewentualnie takie podkłady na łóżko jeżeli nie chcesz poplamic (mi sie przydaly zarówno w szpitalu jak i w domu). Zaopatrz sie w leki przeciwbolowe (tylko nie nospa, moze byc ibuprom). Lekarz niech wczesniej Ci przepisze antybiotyki. Jak zaczniesz ronic mierz temperatura, gdyby cos sie działo niepokojącego to do szpitala. Po paru dniach zglos sie na usg zeby lekarz zobaczyl czy pecherzyk jeszcze jest czy nie, po kolejnych dniach znowu na usg zobaczyc czy wszystko sie oczyscilo. Ja chcialam pobrac probke do badan genetycznych (lekarz kazal kupic pojemnik na mocz oraz sol fizjologiczna),ale niestety sie nie udalo, nie wiem nawet kiedy sie oczyscilam bo najwiecej leci jak sie siedzi na kibelku.. to ze bylam pod opieka lekarza na telefon, ze byłam w domu, przy partnerze, w swoim lozku mi bardzo pomogl.
Mam taki zamiar. Podczas wizyty byłam przekonana, że chcę urlopu i całej tej otoczki. Ale chyba wolę w domu, a miesiąc mogę zostać beż chodzenia do pracy.
Też właśnie jestem w szpitalu. To moje drugie poronienie. Pierwsze zaczęłam farmakologicznie (takie procedury były w szpitalu) ale z uwagi na bardzo duże krwawienie w trybie pilnym wykonali u mnie zabieg. Niestety na wizycie kontrolnej po 3 tygodniach okazało się, że zostały resztki, kontrolowaliśmy je z lekarzem, licząc, że może usuną się samoistnie w czasie miesiączki bo beta ładnie spadała. Nie oczyściłam się, musieli wykonać histeroskopie operacyjna, później było już ok, ale lekarz na kontroli po tej histeroskopia zalecił odczekanie 3 cykli - ostatecznie przerwa w staraniach wyniosła 5 miesięcy. Z tego powodu teraz chciałam spróbować jeszcze raz tabletkami ale w mniejszych dawkach. Wszystko poszło dobrze, ale efekt jest taki ze jestem 3 dzień w szpitalu i liczę ze jutro na usg będzie już ok.

Ja się zdecydowałam na farmakologię bo mój organizm źle znosi narkozę, bałam się znowu przerwy w staraniach na kilka miesięcy i zarówno mój obecny jak i poprzedni lekarz (zmieniłam lekarza z uwagi na wyprowadzkę) są zwolennikami farmakologii. No i ja mam wysoki próg bólu i nie były mi potrzebne żadne środki przeciwbólowe. Generalnie musisz się zastanowić co jest dla Ciebie lepsze - każda metoda ma swoje wady, zalety - a tak na prawdę to wybór jak między dżuma a cholerą.

Trzymaj się i daj sobie czas na swoje emocje.
Bardzo Cię przytulam! Ja mam małe dziecko, które nadal śpi ze mną i nie mogę i nie chcę zostawiać go na noc samego z tatą.
@Mamafasolki strasznie mi przykro że Ciebie to spotkało. 😥
Mam za sobą 3 poronienia. Każde było w szpitalu z tabletkami a potem zabieg. Osobiście nie wyobrażałam sobie czekać w domu na poronienie, wolałam jechać do szpitala i mieć to z głowy. Każda z nas jak widać po naszych historiach ma inne odczucia. Każda musi podjąć decyzję najlepsza dla siebie. ❤️

Co mogę podpowiedzieć oprócz tego co już dziewczyny napisały, to jeśli zdecydujesz się na badania poproś w szpitalu o basen. Do kubka na mocz nie ma opcji tego złapać. Raz mi wszystko poleciało do toalety i mimo, że miałam później zabieg to materiał zabezpieczony nie nadawał się do badań.

Ściskam mocno i przesyłam dużo sił 😘
Bardzo przytulam! Ja chyba nie chcę przechodzić przez ustalanie płci etc. Na razie nie wiem, ale myślę, że wolę zostać w domu i być w domu, nie w szpitalu z jednym prysznicem etc.
Choć to było 10 lat temu mnie nikt nie pytał, ja byłam młoda i głupia. Wzięli mnie na zabieg i tyle. Nikt nawet nie wspomniał o tabletkach Potem jak byłam w ciąży gin mówił, że przez łyżeczkowanie i otwieranie na siłę szyjki mam skrócona szyjkę w ciąży.
Przytulam. Ja chyba nie planuję więcej dzieci, więc nie ma to aż takiego znaczenia
Czesc bardzo mi przykro jestem też po stracie i to ciężki okres dla mnie był...nie życzę nikomu teraz dopiero po urlopie skróconym macierzyńskim wrocilam do pracy i do ludzi...daj sobie czas na żałobę to ważne...każda z nas jest inna jedna chce wyjść ze szpitala I zapomnieć inna tak jak ja pochować...nie chciałam by szczątki mego aniołka trafiły do prosektorium i potem wspólnie z innymi małymi aniołkami...do wspólnej mogiły jak to robią szpitale ...pochowałam Julkę w ogrodzie pamięci na cmentarzu...teraz czuję spokoj i próbuje wrocic do życia choć wiem że już nigdy nie będzie takie samo.Bardzo mi pomogło to forum i rady bardzo dziękuję tu wszystkim dziewczynom.Jak wyżej pisza to Twoja decyzja ale jeśli będziesz chciała pochować maleństwo to przysługuje Ci 56dni macierzyńskiego i zasiłek na pochówek z zus , jeśli jesteś ubezpieczona np.pzu to trzeba złożyć szkodę za urodzenie nienarodzonego dziecka...dla mnie pieniądze się nie liczyły chcialam stanąć na nogi i ten macierzyński pomogl mi oswoić się z tym wszystkim...życzę Ci duzo sił i jestem z Tobą Słońce 😘każdy to przeżywa inaczej a ja wierzę że nasze Aniołki choć nie podołały patrzą na nas i nas chronią.Trzymaj się.💔
Bardzo Cię przytulam i bardzo Ci dziękuję za Twoją historię. Na początku też tak myślałam, że chcę urlopu, pogrzebu etc. Ale teraz skłaniam się ku byciu w domu i temu, żeby odpocząć miesiąc. Mam taką pracę, że dwa miesiące to dużo pytań, a ja chyba nie chcę na nie odpowiadać.
 
Bardzo Wam dziękuję za Wasze historie! Jesteśmy wszystkie niesamowicie silne.
Ja muszę wybrać opcję, która jak najmniej poturbuje mojego 2.5 letniego syna, który śpi z mamą.

I najgorsze jest to, że bardzo przeżywa. Powiedzieliśmy mu o dzidzi, żebym mogła trochę mniej nosić etc. Nie przypuszczałam że tak się wydarzy i że on będzie przeżywał aż tak mocno. Kto to widział, żeby dzidzia szła do nieba? ;( Dla mnie to jest najtrudniejsze na tym etapie.
 
No ale jeszcze jest opcja że podają Ci same tabletki i poronisz samoistnie. Plus jest taki że można się w zasadzie id razu starać. Po łyzeczkowaniu trzeba odczekać 3 cykle. Nie powiem Ci co lepsze bo nie mam porównania... Samoistne poronienie niektóre opisują jak możniejszy okres a inne też umierają z bólu 🙄 więc to chyba zależy
Przechodziłam oba scenariusze.
7 lat temu miałam łyżeczkowanie w 15tc gdyż tabletki poronne nie „ruszyły” mnie. To była wada letalna - bezczaszkowiec. Narkoza i budzisz się po wszystkim 🥲
W ub. miesiącu poroniłam w 11tc przy czym ciaza obumarła w 9tc. Czekaliśmy z lekarzem na naturalne poronienie ale nie chciało przyjść. Dostałam tabletki do domu i w domu poroniłam. Ból duży (w zasadzie to normalne skurcze porodowe). Następnego dnia stawiłam się do szpitala żeby sprawdzili czy nie trzeba doczyścić. Macica wyglądała dobrze wiec zatrzymali mnie na 24h na obserwacji . Okazało się ze łyżeczkowania nie potrzebuje. I pomimo ze 2 opcja była bardziej bolesna to psychicznie łatwiej mi jest pogodzić ze strata niz po łyżeczkowanie po ktorym miałam odczucie, ze siła wyrwali mi dziecko 🥲
 
@Xena8111 czy mogę zapytać jak wygląda w takiej sytuacji pogrzeb? Jestem póki co w domu, ale nic się nie dzieje poza lekkim bólem, więc pewnie i tak skończy się zabiegiem. A wtedy sama nie wiem, co robić
 
@Milcia84 u mnie w szpitalu nie dają tabletek do domu. Nie zgodzę się ronić w szpitalu. Jeśli już to łyżeczkowanie i nawet jeśli miałabym wyjść na własne żądanie, wracam po tym do domu.
 
@Milcia84 u mnie w szpitalu nie dają tabletek do domu. Nie zgodzę się ronić w szpitalu. Jeśli już to łyżeczkowanie i nawet jeśli miałabym wyjść na własne żądanie, wracam po tym do domu.
Dowiedz się najpierw jak to wygląda w Twoim szpitalu bo spotkałam się z tym, że mimo podpisania zgody na zabieg i tak najpierw podali tabletki i nie ma tu znaczenia czego Ty sobie w tym momencie życzysz. Zależy jakie procedury ma oddział. A co do sytuacji po zabiegu to z reguły w ten sam dzień wypuszczają. Ja zgłosiłam się w sobotę o 23 do szpitala. W niedzielę rano zabieg, ale zdarza się też np. u mnie, że nie mogli mnie wybudzić i ciśnienie miałam bardzo niskie, nie było mowy o wyjściu do domu. Tzn mogłam na własne życzenie, ale lekarz powiedział, że może skończyć się to dla mnie w nocy z takim ciśnieniem tragicznie. Ogólnie nigdy wcześniej nie miałam problemów z ciśnieniem. Całą niedzielę i noc spędziłam pod monitorami i wyszłam w poniedziałek w południe. Słuchaj lekarzy, czasami trzeba zagryźć zęby, dać radę i myśleć o przyszłości 💙
 
Dowiedz się najpierw jak to wygląda w Twoim szpitalu bo spotkałam się z tym, że mimo podpisania zgody na zabieg i tak najpierw podali tabletki i nie ma tu znaczenia czego Ty sobie w tym momencie życzysz. Zależy jakie procedury ma oddział. A co do sytuacji po zabiegu to z reguły w ten sam dzień wypuszczają. Ja zgłosiłam się w sobotę o 23 do szpitala. W niedzielę rano zabieg, ale zdarza się też np. u mnie, że nie mogli mnie wybudzić i ciśnienie miałam bardzo niskie, nie było mowy o wyjściu do domu. Tzn mogłam na własne życzenie, ale lekarz powiedział, że może skończyć się to dla mnie w nocy z takim ciśnieniem tragicznie. Ogólnie nigdy wcześniej nie miałam problemów z ciśnieniem. Całą niedzielę i noc spędziłam pod monitorami i wyszłam w poniedziałek w południe. Słuchaj lekarzy, czasami trzeba zagryźć zęby, dać radę i myśleć o przyszłości 💙
Jak byłam w szpitalu to też najpierw dostałam tabletki, chociaż przy przyjęciu podpisałam zgodę na ewentualny zabieg, gdyby był potrzebny.
 
Dowiedz się najpierw jak to wygląda w Twoim szpitalu bo spotkałam się z tym, że mimo podpisania zgody na zabieg i tak najpierw podali tabletki i nie ma tu znaczenia czego Ty sobie w tym momencie życzysz. Zależy jakie procedury ma oddział. A co do sytuacji po zabiegu to z reguły w ten sam dzień wypuszczają. Ja zgłosiłam się w sobotę o 23 do szpitala. W niedzielę rano zabieg, ale zdarza się też np. u mnie, że nie mogli mnie wybudzić i ciśnienie miałam bardzo niskie, nie było mowy o wyjściu do domu. Tzn mogłam na własne życzenie, ale lekarz powiedział, że może skończyć się to dla mnie w nocy z takim ciśnieniem tragicznie. Ogólnie nigdy wcześniej nie miałam problemów z ciśnieniem. Całą niedzielę i noc spędziłam pod monitorami i wyszłam w poniedziałek w południe. Słuchaj lekarzy, czasami trzeba zagryźć zęby, dać radę i myśleć o przyszłości 💙
W szpitalach w których ja byłam też jest taka procedura, że najpierw tabletki a potem w razie potrzeby zabieg. Raz się na tabletki nie zgodziłam oczym od razu poinformowałam lekarza przyjmującego mnie na oddział. Mówiłam, że nie chce żeby mi wszystko do WC poleciało bo chce zrobić badania a sama nie mam zamiaru tego łapać. Byłam rozwalona psychicznie, to było moje drugie poronienie. Jednak po jakimś czasie przyszło na salę do mnie dwóch lekarzy, zaczęli mnie wypytywać dlaczego nie zgodziłam się na tabletki, że tak będzie dla mnie lepiej bo im będzie łatwiej zabieg zrobić. Po tabletkach wszystko się rozszerza, rozpulchnia i zabieg łatwiej zrobić. W końcu się zgodziłam pod warunkiem, że zabieg mi zrobią w miarę szybko aby zabezpieczyć materiał. I tak z tych badań nic nie wyszło bo materiał się nie nadawał. Byłam wściekła ale nic nie mogłam zrobić. 🤷
 
reklama
Do góry