reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poronienie krok po kroku

Dziewczyny, niestety czeka na poronienie. Beta spada. Co dalej? Jakie mam prawa? Ile trwa łyżeczkowanie? Muszę to ogarnąć, a nie jestem w stanie czytać i szukać. Potrzebuję, żeby ktoś poprowadził mnie za rękę...
Cześć, na wstępie strasznie mi przykro. Przezywam to razem z Tobą, bo jestem 5 dni po zabiegu łyżeczkowania. W 8 t serduszko przestało bić :( Lekarz na USG stwierdził brak reakcji, wystawił skierowanie do szpitala. Tam miałam być na drugi dzień o 7:30. Zabrałam ze sobą szlafrok, kapcie, ręcznik, sztućce, kubek, wode do picia, podpaski maxi i kosmetyki do mycia. Zapomniałam o dowodzie i prawie mnie nie przyjęli. Ok 10, lekarz na izbie przyjęć, po USG podał 4 tabletki- 2 dopochwowo, 2 doodbytniczo, i odesłał na oddział. Miałam być na czczo przez cały dzień( bo być moze tego samego dnia było by łyżeczkowanie). Tam dostałam karteczkę z instrukcją co zrobić na wypadek określenia płci w celach przysługującego mi prawa do skróconego urlopu macierzyńskiego (56 dni liczac od dnia poronienia). O 13 zaczeły się bóle, były one kilkukrotnie mocniejsze od menstruacji, poszłam po tabletki pbólowe-2 ibuprofeny na raz. Pomogły, ból sie zmniejszył, zasnełam. O 17 zaczełam dopiero plamić. O 20 lekarz zabrał na USG, tam stwierdził, że kolejne 4 tabletki, ale wszystkie juz dopochwowo. O 22 znowu ból, znowu tab pbólowe, zasnęłam. O 3 w nocy, obudziłam się bo wtedy czułam jak się zaczeło. Miałam wówczas zbierać wieksze skrzepy do kubka, który dostałam po przyjęciu na oddział, ale niestety nie było takiej możliwości bo większość z nich spływała w trakcie potrzeby fizjologicznej, a przecież nie będę ich zbierać z dna muszli!!! Z kolei na podpasce ich nie było, była sama krew. Przez resztę nocy nie było już bólu. Nad ranem po obchodzie USG, tam stwierdzili, że konieczne musi być łyzeczkowanie, zrobili je w 15 minut. Wjego trakcie, to lekarze juz pobrali materiał. Obudziłam się na sali PO, a po 2 godzinach, gdy zjadłam posiłek szpitalny, mogłam wyjść do domu. W wtorek telefon do kliniki, w której materiał miał być dostarczony przez szpital. W informacji zwrotnej okazało sie ze szpital dostarczy to dopiero w ok czwartku, wówczas oni potrzebują ok 14 dni na wynik. Wtedy mam sie do nich udać osobiście, pobiorą moje DNA z policzka, i z tym mam jechać do Zakładu medycyny sądowej- oni to badają najszybciej (przynajmniej w Gdańsku tak jest). Wówczas płace im 459zl za określenie płci dziecka, wracam do szpitala, tam wystawiają dokument urodzenia martwego dziecka, z tym udaje się do urzędu w miejscowości której był szpital, tam otrzymuje akt zgonu dziecka, a potem do pracodawcy z dokumentem po wypisanie urlopu macierzyńskiego. I tu pozostaje kwestia pogrzebu- można, ale nie trzeba. Mogę to opisać dzięki Wam dziewczyny, bo pomimo krótkiego okresu, żyje nadzieją, że kolejna próba jest niezwykle możliwa, a Tobie kochana głęboko współczuję i trzymam ciepło kciuki.
 
reklama
Bardzo Wam dziękuję i również współczuję Waszych przeżyć. Ja na ten moment nie wiem, co chcę - czy chcę badać zarodek czy po prostu odpuścić. Lekarka, u której dziś byłam uważa, że organizm szykuje się do oczyszczanie. Lekarz poprzedni przepisał mi luteinę i moja historia pewnie skończyłaby się różnie, gdy nie dzisiejsza wizyta...
 
Bardzo Wam dziękuję i również współczuję Waszych przeżyć. Ja na ten moment nie wiem, co chcę - czy chcę badać zarodek czy po prostu odpuścić. Lekarka, u której dziś byłam uważa, że organizm szykuje się do oczyszczanie. Lekarz poprzedni przepisał mi luteinę i moja historia pewnie skończyłaby się różnie, gdy nie dzisiejsza wizyta...
Powiem ci z perspektywy czasu, że żałuje że nie przebadał zarodka. Może wiedziałabym, że to po prostu zły podział komórek i nie muszę się bac w kolejnej ciąży. Ale nie wiedziałam czemu i ciągle się stresowałam w ciąży, że historia znowu się powtórzy.
 
Powiem ci z perspektywy czasu, że żałuje że nie przebadał zarodka. Może wiedziałabym, że to po prostu zły podział komórek i nie muszę się bac w kolejnej ciąży. Ale nie wiedziałam czemu i ciągle się stresowałam w ciąży, że historia znowu się powtórzy.
Ja myślę że w szpitalu poproszę o zabezpieczenie, ale w domu jest to bez szans. Ciąża zatrzymała się na etapie 6 tygodnia, zarodek ma 5-6 mm. Dziś nie było już akcji serca, a macica wygląda jakby próbowała pozbyć się ciała dla niej obcego. Wg ginekologa może uda się poronić w weekend.
 
Ja myślę że w szpitalu poproszę o zabezpieczenie, ale w domu jest to bez szans. Ciąża zatrzymała się na etapie 6 tygodnia, zarodek ma 5-6 mm. Dziś nie było już akcji serca, a macica wygląda jakby próbowała pozbyć się ciała dla niej obcego. Wg ginekologa może uda się poronić w weekend.
Trzymam kciuki żeby wszystko poszło po twojej myśli. Spokoju ducha i w razie czego nie bierz nospy, tylko paracetamol.
 
Ja myślę że w szpitalu poproszę o zabezpieczenie, ale w domu jest to bez szans. Ciąża zatrzymała się na etapie 6 tygodnia, zarodek ma 5-6 mm. Dziś nie było już akcji serca, a macica wygląda jakby próbowała pozbyć się ciała dla niej obcego. Wg ginekologa może uda się poronić w weekend.
Plamisz?
 
reklama
Nie, ale dopiero dziś odstawiłam dupka. Zarodek od środy zmalał o połowę prawie, więc ginekolog uważa że może się wchłania.
U mnie akcja zaczęła się 2 dni po odstawieniu duphastonu. We wtorek nad ranem obudziło mnie koszmarne ukłucie w pochwie (otworzyła się szyjka) napisałam do lekarza i zwiększył mi duphaston. W środę i czwartek miałam jakieś wodniste upławy (teraz wiem, że sączyły się wody) byłam na izbie przyjęć lekarz stwierdził brak akcji serca a kilka dni wcześniej byłam na wizycie i wszystko był o dobrze. Ja od 6tc miałam lekkie plamienia. W sobotę koło 20 zaczęły się skurcze i po wszystkim o 23 zgłosiłam się do szpitala. Chciałam przez to przejść w domu, z mężem. Nie wyobrażałam sobie co chwilę biegać do toalety w szpitalu pomiędzy ciężarnymi na korytarzu a przecież nie miałam żadnej gwarancji, że dostanę sale z łazienką. Raczej nikogo by to nie zainteresowało, że ronię, że chce spokoju i prywatności. I tak nie uniknęłam łyżeczkowania, ale na szczęście uniknęłam tabletek i oczekiwania na poronienie w samotności czy obcymi kobietami na sali.
 
Do góry