reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród SN czy CC?

wiecie co? ja myslalam ze przy zzo jest sie sparalizowanym od pasa w dol a tak czytam ze dobrze dobrana dawka pozwala spokojnie na zmiane pozycji rodzącej i nie ma ona nog z waty ani nic podobnego a bolu nie czuje... ja znow jakbym miala rodzic sn to bym chciala na kucaka i wlasnie myslalam ze wtedy zzo odpada a jednak mozna... musze sie dokladnie mojego lekarza zapytac... ale ciagle sie zastanawiam czy jesli jednak bede rodzic sn to czy normalnie ze znieczuleniem czy w wodzie...
co do cesarki na zyczenie :szok:1700 zł?????? czy nawet 12000 :szok: o kurza twarz makabra...:no: za takie pieniadze napewno bym nie poszla na cc
bo znieczulenie zzo a znieczulenie w kręgosłup do cc lub przepukliny to całkiem inne znieczulenie (inne wkłucie, wykonywane przez innego anestezjologa-dlatego czasem w szpitalu brak anestezjologa do zzo - np. w nocy-mój przyadek;-))
przy zzo można chodzić itd. tylko nie boli brzusio.

Po cc w 2006 roku rodząc w piątek wyszłam w poniedziałek do południa :-)
 
reklama
To jeszcze ja opisze swoj pierwszy raz ;-)

Bylo juz 6 dni po terminie a ja ciagle nic nie czulam. Lekarz zapewnial ze wszytsko jest ok i trzeba czekac. No wiec czekalam coraz bardziej zdenerwowana i zaniepokojona. Ok godz. 12 poczulam takie bardzo leciutenkie skurcze - ba - wtedy nawet nie wiedzialam ze to skurcze - myslalam ze dzidzia sie zle uklada i stad ten niewielki dyskomfort.
Ok. 15 poszlam sie wykapac i wtedy juz wiedzialam, ze to skurcze, ale naprawde byly bardzo slabe. Wiec zegarek w reke i patrze czy sa regularne. Byly!!
O 16 zadzwonilam do meza, ze to chyba juz, a on mi na to ze zaraz ma wazna konferencje, a o 18 umowil goscia u nas w domu do podpisania umowy na net.
No wiec bylam twarda - w koncu nie ma paniki - naczytalam sie ze te skurcze moga trwac godzinami a moje wcale nie byly takie konkretne.
O 18 przyjelam Pana na podpisanie umowy, w tym samym czasie wrocil moj maz, ale jak Pan zaczal objasniac warunki to powiedzialam "a mozna szybciej, bo ja juz rodze". Pan sie mocno zdziwil, pokazal okienko do podpisu i pojechalismy do szpitala. Stojac w korkach mialam juz takie prawdziwe skurcze :tak:
Ok. 18:30 bylismy w szpitalu, zanim lekarka do mnie zeszla i mnie zbadala byla juz 19. Uslyszalam ze mam 5cm rozwarcia. Nie jest zle! - pomyslalam :tak:
Przyjeli mnie na porodowke, Panie kazaly spoacerowac po korytarzu, ale ja po zrobieniu kilku krokow ze lzami w oczach nie dawalam juz rady. Wiec daly mi pilke. Podskoczylam na niej moze z 5 razy, zalalam cala krwia i mowie ze mnie strasznie boli. Polozyly mnie na lozku i okazalo sie ze jest juz 9cm :szok:
Wiec zaraz panika, zwolywanie personelu itp. Bolalo przeokrutnie. Na znieczulenie oczywiscie bylo juz za pozno. Byl juz moment, ze bylam przekonana, ze nie wyjde z tego calo ;-)
Jak przez sen pamietam jak zaczely krzyczec ze dziecku spada tetno, wiec sie mocniej zmobolizowalam. Przy skurczu mialam dac znac, do rozciecia, ale ja juz nie odczuwalam skurczy tylko 1 wielki bol. Satarlam sie w miare regularnie przec - chyba to zagrozenie zycia dziecka tak mobilizujaco zadzialalo. Przy rozcieciu tez cholernie bolalo - ba - tak trysnelo, ze wszystko dookola bylo w mojej krwi - az po sufit - naprawde wygladalo to jak rzeznia :szok:
o 20:10 mialam mala na brzuchu, wiec moj porod trwal moze ze 40min, ale bylo to straszne przezycie. Nie zgodze sie z tym, ze bol sie zapomina. Ja go pamietam! Owszem, jest o wiele zalagodzony tym ze mamm sliczna coreczke i jak patrze na nia kazdego dnia to bez wahania znioslabym go raz jeszcze :tak:

Po tym porodzie, zarzekalam sie, ze wiecej dzieci nie urodze, a jednak po kilku latach nadszedl czas, ze bardzo zapragnelam kolejnego malucha :-)

Depresja mnie dopadla. O Boze - modlilam sie, aby ktos zabral ode mnie tego wiecznie ryczacego malca, ktory nie daje odpoczac, gryzie w piersi i wiecznie czegos chce. Pierwsze 3 miesiace chodzilam jak cien. Do roku wlasciwie odczuwalam przygnebienie i bylam wrecz przekonana ze mam jakas nieuleczalna chorobe!
To nie prawda, ze depresje lapie sie przez ludzi. Ja mialam codownego meza, codowna mame i tesciowa ktora pracuje na oddziale noworodkow - wszyscy bardzo pomocni, a jednak cos sie tam miesza w glowce.

Jesli chodzi o cesarke, to po pierszym porodzie tez dlugo utrzymywalam, ze jesli bedzie kolejny, to tylko cc, ale jak nasluchalam sie jakie komplikacje maja dziewczyny po cc, to teraz tez przystepuje do porodu SN :tak:
Poza tym panicznie boje sie ZZO - tez z powodu czestych komplikacji, a zwlaszcza paralizu ktory zostaje na cale zycie. Juz wole sie pomeczyc kilka(nascie) godzin, niz potem cale zycie ogladac swiat z wozka ;-)

Mam nadzieje, ze nikogo nie nastraszylam. Moze dosc makabrycznie to opisalam, ale takie mam wlasnie odczucia i wspomnienia :sorry:
 
Poza tym panicznie boje sie ZZO - tez z powodu czestych komplikacji, a zwlaszcza paralizu ktory zostaje na cale zycie. Juz wole sie pomeczyc kilka(nascie) godzin, niz potem cale zycie ogladac swiat z wozka ;-)

Mam nadzieje, ze nikogo nie nastraszylam. Moze dosc makabrycznie to opisalam, ale takie mam wlasnie odczucia i wspomnienia :sorry:[/QUOTE]
Witaj przy takim znieczuleniu nie ma szans na paraliż jest to nie mozliwe :tak:wiec nie ma sie czego bac
 
Witaj przy takim znieczuleniu nie ma szans na paraliż jest to nie mozliwe :tak:wiec nie ma sie czego bac

Dokładnie - lekarz musiałby być pijany. Cewnik wkłuwa się znacznie poniżej rdzenia kręgowego:
zrzut-ekranu71.png
 
MADZIARA23 , blueberry77 pocieszyłyście mnie ja jestem kompletnie zielona w takich rzeczach,a czeka mnie chyba takie znieczulenie i trochę się boje.

Mam troszkę czasu więc może opowiem jak to było u mnie.
W sumie żadna tam romantyczna historia.
Na ostatniej wizycie lekarz stwierdził że dziecko już jest bardzo duże i że można już rodzić, mimo że byłam tydzień przed terminem.
Na drygi dzień pojechałam do szpitala ze świadomością że zaraz oksytocyna i wywoływanie porodu, ale gdy zmieżyli dziecko w szpitalu wyszło im że mały waży 4,5 kg :szok::szok:

Lekarz stwierdził że po prostu nie urodzę,z powodu mojej budowy,potem cały dzień czekaliśmy na decyzję ordynatora.
No i wreszcie decyzja że cięcie, lewatywa, dietka..
Rano o 8 na stół o 8.10 mały był już na świecie.
Ja miałam znieczulenie ogólne, obudziłam się gdy klepali mnie po gębie i wyciągali tę wstrętną rurkęz z gardła.
Nie mogłam dojśc do siebie po tym znieczuleniu, ryczałam jak chora jakaś. Wszyscy sie pytali o co ja tak płaczę a ja sama nie wiedziałam.
Za 20 min. przywieźli mi młego:-):-):-)przyłożyli do piersi i mały od razu zaczął ssać.:-):-)

A potem to już mniej wesoło, pierwsze wstawanie, ból niesamowity, dalsza dieta...Taka głodna byłam ,że drugiego dnia mama przywiozła mi po kryjomu suchary to jak te dzieci z 3 świata rzuciłam się na nie.

Małego miałam cały czas przy sobie, pielęgniarki były pomocne jak nie umiałam przystawić go sobie to piersi to zawsze pomagały:-).


Teraz też mnie czeka cesarka i niestety wiem już z czym się to je i boje się bardziej niż za pierwszym razem.
ALe co nas nie zabije to nas wzmocni...;-);-)
 
Ostatnia edycja:
To ja też spróbuję napisać jak było u mnie.

O 8 rano obudził mnie ból jakby miesiączkowy, tylko silniejszy. Po chwili znikł, potem znów się pojawił i znikł. Zaczęłam mierzyć czas i okazało się, że skurcze są co 10 minut. Obudziłam męża (na szczęście była sobota), zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic, sprawdziłam torbę... Skurcze cały czas były co 10 minut, potem co 8. Trwało to godzinami. Mój m pojechał do sklepu kupić aparat fotograficzny, wrócił :-D. Już mnie to zaczęło wkurzać. Wzięłam kąpiel, a potem postanowiłam zadzwonić do szpitala (była chyba 16:00) i zapytać czy mam jechać, czy dalej siedzieć w domu. A tam kobieta mi mówi, że nie mają miejsca :szok:. Na szybko wymyśliłam inny szpital (małą prywatną klinikę, która miała kontrakt z NFZ). Tam mi powiedzieli żebym przyjechała, najwyżej mnie zbadają i odeślą do domu. Skurcze były cholernie bolesne, ale cały czas co 8-7 minut. Pojechaliśmy.

Jak mnie zbadali w szpitalu, to się okazało, że mam rozwarcie... na opuszek. Myślałam, że się załamię. Zakwaterowali mnie w pokoju w pobliżu sali porodowej, który chyba miał służyć dla rodzących, ale tam leżała jedna dziewczyna już po porodzie i jak jako druga. Dostałam zastrzyk w tyłek i 2 czopki na zmiękczenie szyjki. Po jakimś czasie znowu mnie zbadali i dalej kicha. Mężowi kazali jechać do domu, a mnie zostawili na obserwację. Powiedziałam, że chcę znieczulenie, ale musiało być rozwarcie co najmniej na 3 cm. Męczyłam się wiele godzin, dostałam jeszcze jeden zastrzyk i czopki, położna kazała mi chodzić, kucać, iść pod prysznic. Siedziałam sobie w hallu i wypełniałam jakieś ankiety, gadałam z położną od noworodków, bo nie chciałąm w pokoju przeszkadzać tej drugiej dziewczynie. Moja położna co jakiś czas przychodziła mnie zbadać. W końcu były te upragnione 3 cm chyba o 3 w nocy. Przyszła lekarka i zrobiła mi USG (w ogóle to lekarkę widziałam jak mnie przyjmowali na oddział, przy tym usg i potem była przy porodzie, ale tylko obserwowała właściwie). Dostałam najpierw kroplówkę żeby nawodnić organizm, a potem przyszedł anestezjolog i założył mi ZZO. Boże, jaka to była ulga! Po znieczuleniu mogłam się normalnie ruszać, chodzić, tylko nie chciało mi się siku, a miałam pełny pęcherz i położna na chwilę założyła mi cewnik. Potem poszłam się położyć do łóżka i sobie drzemałam. Czułam skurcze, ale w ogóle nie bolały. W pewnym momencie poczułam silną potrzebę parcia. Wstałam i poszłam do ubikacji (miałam wrażenie, że urodzę do kibelka ;-)), a potem zadzwoniłam po położną.

Faza II trwała ok 50 minut. Najpierw położna przebiła pęcherz płodowy. Nie czułam bólu, ale skurcze parte miały ogromną siłę i musiałam krzyczeć - darłam się w niebogłosy :-D. Czułam tylko rozpieranie w kroczu i tą ogromną moc, która mnie zmuszała do parcia. Były jakieś problemy, mały cię cofał w kanał rodny, w dodatku miał rączkę przy buzi, ale w końcu się udało :-). O 5:00 rano Karolek wylądował na moim brzuchu :-). Łożysko w sumie położna z lekarką ze mnie wyciągnęłu, bo już nie miałam wcale siły ani potrzeby przeć. Nie nacięłi mnie, ale pękłam i trzeba było szyć. Niestety nie dali mi zneczulenia miejscowego, tylko położna coś wstrzyknęła do tego cewnika od ZZO, co nie bardzo zadziałało i szycie mnie bolało. Ale byłam taka szczęśliwa, że już po wszystkim, że zniosłam to z uśmiechem na twarzy prawie ;-). W tym czasie Karolka badali, ważyli, ubierali.

Potem siedziałam sobie na fotelu porodowym z Karolkiem na rękach przez jakiś czas (taka jest chyba procedura, że kobieta ma być przez 2 godziny po porodzie pod obserwacją), a potem pomogli mi wstać i zaprowadzili do łóżka. Miałam od razu iść pod prysznic, ale trochę mi się jednak zakręciło w głowie i postanowiłam odpocząć. Za chwilę mi przynieśli małego i czekaliśmy sobie razem na tatę, który się zjawił koło 10:00, a ja poszłam wziąć prysznic. W sumie mąż miał być przy porodzie, ale jakoś tak wyszło... ;-)
 
neska mi się wydaje że takie ogólne znieczulenie przechodzi się gorzej... to krąży po całym organiźmie. Znieczulenie w kręgosłup jak schodzi też nie należy do idealnych ale wydaje mi się trochę bardziej "naturalne".

blubbery fajnie że tak dobrze poszło :-) oby teraz mężuś się zjawił hehe;-)co do tego cewnikowania to się zastanawiam czy to każda rodząca nie potrafi się wysikać czy tylko wtedy jak coś tam dzidziuś przyciśnie?:confused: Bo też miałam taką sytuacje, za skarby nie umiałam się wysikać.
 
reklama
A mam blubery w jakim szpitalu rodziłaś bo ja tez jestem z krk i sie cały czas zastanawiam gdzie mam rodzić:blink::blink:
Rodziłam w klinice SPES, ale oni teraz nie mają podobno umowy z NFZ.

blubbery fajnie że tak dobrze poszło :-) oby teraz mężuś się zjawił hehe;-)co do tego cewnikowania to się zastanawiam czy to każda rodząca nie potrafi się wysikać czy tylko wtedy jak coś tam dzidziuś przyciśnie?:confused: Bo też miałam taką sytuacje, za skarby nie umiałam się wysikać.
W sumie to ja myślałam, że to przez znieczulenie. Ale może faktycznie to dziecko uciska...?
 
Do góry