reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Tachykardia (częstoskurcz, arytmia) w ciąży

To pytanie zadaje sobie zapewne kazda z nas i nigdy nie poznamy odpowiedzi. Mnie mecza napady trigemini i bigemini, bez czestoskurczy poki co, aczkolwiek nie bede zapezeczac ze nie boje sie czestoskurczu, bo nie raz je mialam, 3 lata temu. Teraz moj puls - jak wynika z holtera, dochodzi tez do 150 ud/min ale ja nie zdaje sobie sprawy nawet kiedy to nastepuje. Badam tetno i tak i tak, zeby miec pewnosc i w razie w. zareagowac, bo zdaje sobie sprawe ze te napady moga go spowodowac a on bywa niebezpieczny. Mysle, ze wazne jest w Twoim przypadku w jakim stanie fizycznym znajduje sie Twoje serce. Mi wielu lekarzy mowilo, ze gdy serce jest zdrowe to nie ma przeszkod do zajscia w ciaze.. dopiero jesli cos z sercem jest nie tak, mova byc problemy. Ja bylam pewna ze kardiolog mi zabroni ciazy a on sie ucieszyl i powiedzial, ze to wspanialy pomysl i on jako kardiolog jest calkowicie za. Ciezko jest bo skurczy coraz wiecej ale nawet w szpitalu w chwili ataku kaza mi sie nie przejmowac i byc spokojna, bo choc wydaje mi sie ze padne to te zaburzenia sie niegrozne :) mysle za warto byc pod kontrola lekarza, zrobic badania i wtedy - gdy lekarz pozwoli - nie czekac na nic, tylko starac sie o dzidzie :?
 
reklama
Ojej, ja dawno nie zaglądałam tutaj...dziś mi się przypomniało jak tak siedziałam i myślałam patrząc na moją małą pysię... Ja rodziłam SN, choć miałam jeszcze się upewnić u okulisty (mam -10 w jednym oku) ale nie zdążyłam bo ...zaczęłam rodizć dzień prze wizytą:) Ale dziewczyny szczerze Wam radzę się wypytać lekarza o ten poród. No i na porodówce też powinni o tym wiedzieć, żeby nie było zamieszania jak u mnie. Przede wszsytkim piszę to żeby was trochę uspokoićć, ale też trochę ostrzec. Napiszę jak to było ze mną - jestem dowodem na to że się da urodzić naturalnie. Bałam się porodu strasznie, bo ja mam bardzo niski próg bólu - przy gorączce powyżej 37 stopni bolą mniej już paznikcie i włosy, a mąż musi mi tylko pić donosić bo ja nie mam siły na nic. Pomimo tego urodziłam siłami natury i owiem Wam, że jestem z tego bardzo bardzo dumna!To mój taki mały osobisty sukces. Pomyślałam, że skoro tyle kobiet przede mną urodziło, tzn że ten ból jest do przeżycia i był.

Ale wróce do tematu.... pisałam już Wam że wtedty w sierpniu miałam napad ale głupia nie pojechałam. Póżniej miała chyba w październiku następny taki większy więc wtedy od razu zapakowałam się i mnie zawieziono do rodiznnego Ten pod ekg mnie podłączył, ciśnieniomierz był elektroniczny więc nic mi zmierzył bo tylko błąd pokazywał. Dostałam połówkę metocardu chyba doraźnie i skierowanie do kardiologa.Ale pewnie same dobrze wiecie czy na NFZ pod koniec roku udało się coś zrobić. Poszłam więc prywatnie do naprawdę dobrego lekarza, załatwionego bardzo szybko. Lekarz ekg zrobił, ale nic ciekawego nie wyszlo tylko chyba niemiarowość oddechowa, więc pierdoła. Sprawdził badania - a jako, że w ciąży to miałam świeże i nawet na tarczycę miałam robione te różne recptory i inne antygeny. Pan doktor popatrzył wysłuchał i powiedział, że w ciąży nic nie może mi dać, bo wszsystko co działa na moje tętno, działa również na tętno dziecka, doraźnie dostałam jedynie receptę na jakiś lek. Poród SN - oczywiście nie ma żadnych przeciwwskazań. Dopiero po zakończeniu karmienia miałam się zgłosić na dalszą diagnostykę ewentualnie. W sumie nic konkretnego nie usłyszałam, ale szczerze mówiąc jak nie miałam nawet zapisu ekg, no bo rodzinny lekarz wpiał go do karty, to myślę że kardiolog nawet nie mógł za bardzo określić co to jest i co z tym zrobić. Ale powiem szczerze, że mnie to uspokoiło i jakoś sobie dalej żyłam. Czasem lepiej, czasem gorzej ale żaden napad duży sie nie pojawił.

Zaczęłąm rodzić dwa tygodnie przed terminem, dokładnie jak zaczął szaleć huragan Ksawery. Poród wydaje mi się, że poszedł gładko. Wg połóżnych rodziłam 6 godz i 25 minut - więc jak na pierwszy raz to raczej szybko. Po porodzie nie zrobiłam nawet kroku na podłodze. Położna przyprowadziła zwykłe łóżko tuż pod to porodowe i tylko musiałam się prześlizgnąć z jednego na drugie. Dwie godzinki odpoczynku na łóżeczku z malutką- mąż przy boku. Nasze pierwsze szczęsliwe chwile wspólne... Pierwze i na szczęście nie ostatnie. Jeszcze do dziś mi łzy nachodzą jak o tym pomyślę. Połóżna mnie szykuje na zwykłą salę, malutka już odwieziona, ja za chwilkę też mam jechać do niej i wtedy bum! Czuję, że się zaczęło. Serce w gardle, bije jak oszalałe, na początku myśle, że nie jest źle. Ale próbuje powiedzieć połżnej ale jest coraz gorzej bo już trudno mi mówić. Położna szybko wzywa ginekologa. Mąż próbuje wytłumaczyć wszystko, ja próbuje dopowiadać trochę ale nie jest dobrze. Ginekolog daje mi tlen i chce mi podać hydrokortyzol ale się okazuje że nie ma... robi się coraz głosniej wokół mnie. Wzywają ekg, pielęgniarka poszla po leki, wzywają mojego kardiologa. Na szczęście jest ordynatorem w tym szpitalu co rodziłam więć jest. Ja mam wrażenie, że trwa to wieki.Na pół siedząco leżę na tym łóżku i coraz bardziej nie wiem co się dzieje. Coraz więcej ludzi wokół mnie. Leków nie ma, ekg nie ma kardiologa nie ma. Pielęgnarka mierzy ciśnienie - 60 na lewdwie słyszalne 20. Przybiegaja leki ale nic nie daje. jest w końcu kardiolog - na szczęście poznaje mnie choć byłam u niego tylko raz. Przychodzą wszsycy ginekolodzy z oddziału i debatują. Ja się patrzę tylko w oczy męża, który ze mną oddycha. Mówi mi wdech i wydech - ja patrze i kiwam głową i oddycham. Lekarze nie wiedzą czy to jest sprawa serca, czy to zatorowość - tak wnioskuję z ich rozmów. W końcu ginekolog mnie bada - ale "podwozie" jest ok. Przychodzą anastezjolodzy. Każą mi się położyć ale jest jeszcze gorzej bo zaczynam się dusić. Po prostu nie mogę złapać tchu. W tym momencie mąż jak wspomina to spojrzałam na niego i zaczęłąm się z nim żegnać - ja średnio to pamiętam. Mężowi każą wyjść. Dyskusja trwa co robić i co to jest. Postanawiają mnie zabrać na OIOM. Ja szukam męża wzrokiem, al nigdzie go nie ma... Na oiomie podłączają mnie do monitora, robią EKG myślą co dalej. KArdiolog jest nie na swoim terenie więc za bradzo nie chce się wtrącać, natomiast reszta nie wie co robić. W końcu coś chcą dać, ale się okazuje, że znów nie ma jakiegoś leku. Pielęgniarka gna na inny oddział. Ja znów się duszę i słyszę, że chcą mnie intubować co jeszcze bardziej mnie wprowadza w taki stan. Podają lek, ale nie ma reakcji, następną dawkę dwa razy większą. i to jest ostatnia rzecz jaką pamiętam... Wprowadzili mnie chyba w śpiączkę farmakologiczną, bo obudziłam się dopiero za jakiś czas....

Powiem szczerze, że do dziś mnie męczy to co się stało. Ale wiecie dzieczyny co Wam powiem? Jak patrzę na moją dziidzię to było warto.. Przeżyłabym t jeszcze raz, nawet jakby miało się to tak samo zakończyć. Wiem, że miałam dużo szczęścia. Bo nie chcę myśleć co by się stało gdybym dostała napad podczas porodu...

Dlatego warto żeby chociaż na porodówce wiedzieli o tym, albo był kardiolog w pogotowiu. ..
 
Czytałam Twojego posta i czułam się jakbym czytała jakąś straszną historię.. aż wierzyć się nie chce, że to działo się naprawdę! Współczuję Ci ogromnie, tego co się stało. I Ty i mąż musieliście przeżyć okropny stres, a przecież niedawno urodziłaś maluszka (gratulacje moje!!!:laugh2:). Nie wiem co powiedzieć. Wystraszyłam się nieco ale i też uspokoiłam, że koniec końcem wszystko się uspokoiło, że nic się nie stało! Czuję również ogromną złość na to co się dzieje w szpitalach :crazy: nie ma tego leku, tamtego też nie ma, lekarze są wszedzie tylko nie tam gdzie są potrzebni i tego boje się najbardziej.. coś okropnego :sad:Najważniejsze że najgorsze za Wami, teraz bedzie juz tylko cudownie :tak:

Ja od razu będę błagać mojego kardiologa aby przyjechał gdyby zaczął się poród. Pracuje w szpitalu w którym będę rodzić, z resztą każdy kardiolog mnie tam chyba już zna :baffled: i nie popuszczę, choćbym miała oddać mu swoją wypłatę. Inaczej będę błagać lekarzy o cc. Ja czuję, że nie dam rady inaczej, choć nie raz mój organizm pokazywał mi że jestem silniejsza niż sądzę. Nie chcę kusić losu, chcę zająć się jedynie porodem a nie jeszcze myśleniem czy nie zejdę tam na zawał. Robiłam holtera ostatnio, prawie 4000 komorowych, bige i trige.. jak zawsze. Nie mniej jednak czasem czuję, jakbym miała nie 4000 a jakieś 40 000 na dobę :/

Swoją drogą, super, że lekarze stali i zastanawiali się czy nie masz zatorowości. Wydaje mi się, że gdy tylko jest takie podejrzenie trzeba natychmiast zrobić badanie, podać jakieś leki. Ręce i cycki opadają do samej ziemi :crazy:


Trzymaj się tam kochana, ucałuj maluszka!!!!
 
Lavazza, jejku, az nie chce sobie wyobrazac co przeszlas.. Mnie sam Twoj post podniosl puls a co dopiero to przezyc... Dobrze ze wszystko skonczylo sie pozytywnie.

A ja bylam dzis u kardiologa. Juz nie wytrzymalam pogorszenia dusznosci, ktore pojawily sie jakies 2tyg temu ok 28 tygodnia ciazy. Najpierw byly tylko dusznosci, zaslabniecia po prysznicu. Potem coraz czesciej...az w koncu dostawalam zadyszki i ucisku w klatce po kazdym najmniejszym wysilku a nawet w spoczynku. Do tego suchy kaszel, jaki miewalam juz jako dziecko przy biegu. Juz nawet nie chce mi sie wymieniac wszystkich dolegliewosci, ktore sie pojawily bo jest tego caly ogrom. Z dnia na dzien czulam i nadal czuje sie coraz gorzej. Czasem w nocy budzi mnie bezdech i jakby serce stawalo w miejscu... I takie uczucie ze cos jest "nietak"... Mam tez problemy z mowieniem bo nawet ono mnie meczy, az dostaje kaszel i chrype.
Gin zlecil wizyty u roznych specjalistow, m.in. Laryngolog, pulmunolog i kardiolog. Kazdy obstawial co innego ale najbardziej ufam kardiologowi (zreszta najlepszy lekarz w moim miescie) ktory stwierdzil ze moje serce jest w ciazy bardzo obciazone i powinno pomoc obnizenie pulsu, przepisal Isoptin. Jeszcze go nie wzielam ale chyba to zrobie. W momencie "ataku" puls dochodzi mi do 145 :eek:. Juz nawet mam gdzies ten puls, najgorsze te dusznosci, ucisk i bol w klatce.... Mam nadzieje ze Isoptin pomoze...
Wykluczylismy pogorszenie niedomykalnych zastawek, to najwazniejsze. Osluchowo tez nic nie ma w plucach lub oskrzelach. Pozostaje zlagodzenie objawow...
 
Ostatnia edycja:
też mam z tym problemy... :/ dziewczyny znacie może jakieś badania, które warto byłoby wykonać żeby mieć pewność ze wszystko jest ok ?
USG to pewnie za mało....?
 
witam.
Ja wlasnie borykam sie z wysokim tetnem,mroczki przed oczami sie pojawiaja,krew uderza do glowy,nogi mam jak z waty....Zglosilam pani gin i dostalam pilne skierowanie do kardiologa.Udalo sie znalesc i po tyg mialam wizyte.Tam po ekg doktor przepisal Isoptin i dal skierowanie na szpital.I tak leze na kardiologii od pt.Mialam 2 x ekg (zle wyszlo),echo serca(zadnej wady nie ma) i holtera,dzis sciagniety.Tetno momentami skacze do 200/210...A najgorsze ze lek nie dziala a cisnienie leci np dzis 84/35...Slabo mi,ledwo chodze,kreci mi sie w glowie...Wiec zmienili mi lek na inny tylko nie pamietam nazwy...I czekamy na wyniki.A jutro mam miec drgi raz zalozonego Holtera jak po 2 leku sie zachowuje serce...

Co do badan to mialam krew pobierana i mocz i wszystko ok zadnej anemii tarczycy itp.Boje sie co bedzie dalej...
 
Właśnie mam to samo o czym piszecie od kilku dni dodatkowe skurcze są przez cały dzien a wieczorem to co 2 lub 3 sekundy powtarzają się niewiem co robić strasznie to przeszkadza kiedyś miałam juz ale nie takie częste i bieganiei pomogło teraz w 20 tyg ciąży ani biegać nie mogę ani leków brać bo bralam uspakajające jak z tym wytrzymać ? Meliske spróbuje.
 
Polecam wizyte u kardiologa,ja mam z kolei 3 tabletki i bylo ciut lepiej ,jestem pod kontrola kardiologa ,z powodu czestoskurczy bedzie CC.Ale i tak sie mecze juz ktorys msc z tym...
 
reklama
Witajcie

Poszukuję mam, u których w ciąży wykryto tachykardię (lub które miały taki problem jeszcze przed ciążą).

Jestem w 27tc i fatalnie się czuję. Zaczęło się od utrudnień w oddychaniu, szybkiego męczenia się, duszności już w około 12-14tc. No ale przecież to w ciąży normalne...

3 tygodnie temu zaczęły się zasłabnięcia, ucisk na klatce piersiowej i bardzo silnie odczuwane ataki kołatania serca oraz takich podknięć/przeskoków (jakby serce zatrzymało się na chwilę tak, że jak znów ruszy to czuję jak obija się o klatkę piersiową).

Byłam na IP i odesłano mnie do domu, bo to normalne. Jednak nie dałam się zbyć i poszłam to lekarza rodzinnego. Jest specjalistą chorób wewnętrznych, wysłuchał mnie i wysłał na ekg oraz do kardiologa. Ekg tamtego dnia wyszło ok.

Dwa dni temu byłam u kardiologa i już wynik z ekg- tachykardia zatokowa i nad zatokowa. Ciśnienie 170/80 (normalnie 140/80), puls 136/min w spoczynku. To i tak nic, bo dochodzi czasem do ponad 160/min w spoczynku. Dostałam skierowanie na echo serca i holter, ale to dopiero będzie możliwe w lipcu, bo na kochany NFZ na razie nie ma terminów :no:

W poniedziałek mam gina więc dopiero wtedy mu powiem o problemie z serduchem. Ale zastanawiam się jak u innych kobitek z tym problemem wyglądał poród (sn czy cc) i jak się ustosunkowywali do tego lekarze? Pierwszą córę urodziłam sn i mimo iż poród był długi i ciężki, a szyjka stawiała opór, to dobrze go wspominam i wolałabym teraz rodzić sn. Jednak czuję się ogólnie słabo, mam masakryczną wydolność oddechową, serce mega przyspiesza przy najmniejszym wysiłku/ aktywności. I trochę słabo widzę w takim stanie poród sn :-( Boję się, że będę mdlała, że nie dam rady. I że zamiast skupić się na dobrostanie mojej córeczki będą musieli zajmować się bardziej mną, albo skończy się na nagłej cc w trakcie akcji, a to zawsze jest gorsze niż zaplanowana.

Proszę o odpowiedzi :sorry:
Bonusowa, że też Ty tu jesteś. Ja też mam tachykardie i przez przypadek przeczytałam o porodzie sn lub cc i znowu sie martwie .. Musze z moją gin porozmawiać na wizycie.. Bierzesz jakieś leki ? Ja wszystko odstawiłam, mam brać tylko w razie czego..
 
Do góry