A jeszcze napiszę co mi się w szpitalu przydało a co nie - może którejś z Was się przyda
Płyta z muzyką jak pisałam - super się sprawdziła podczas porodu.
Butelka ze spryskiwaczem a w niej zaparzona kora z dębu (któraś z Was już polecała) - bardzo pomaga w gojeniu, można se psiknąć po każdej wizycie w toalecie.
Termos z herbatą - to na przykład nie wiedziałam że mi się przyda. Mama mi przyniosła po porodzie i wypiłam w mig wszystko. Bardzo chciało mi się pić przez pierwsze trzy dobry i to szczególnie miałam ochotę na herbatę.
Mało mi się przydały majtki z siatki i te podpaski poporodowe. Przez pierwsze doby kładłam sobie na łóżko podkład taki 60x90 cm, na to kawałek ligniny i leżałam/siedziałam bez majtek. Krew sobie spokojnie spływała, nic mi się nie kisiło w tych majtach, ligninę zmieniałam co chwilę a rana, spokojne oddychała i myślę że dzięki temu tak szybko się zagoiła. Majtki i wkładki ubierałam tylko jak ktoś przychodził w odwiedziny.
Tak jak pisałam kapturki i maść ma brodawki chociaż co do kapturków muszę Was ostrzec. Na początku bywają wybawieniem, zwłaszcza jak się ma płaskie brodawki. Ale ja później miałam taki problem, że Adaś nie mógł się najeść. Mleka miałam full, on ssał jak szalony, mleko wypływało, a tutaj po dwóch godzinach karmienia (!) on nadal głodny. Okazało się (tzn tak mi się zdaje) że przez te kapturki mleko leci mu za wolno, bo on ssie te kapturki zamiast naciskać szczęką na otoczkę brodawki. W rezultacie bardziej go to męczy niż się najada. Dzisiaj próbowałam karmić bez kapturków, tak żeby prawidłowo złapał brodawkę i najada się dużo szybciej. Taka rada 5-dniowej matki hehe
Pozdrawiam