1. Ile czasu krwawiłyście (po SN i CC)
2. Czy w którejś z kolejnych ciąż połóg był gorszy/lepszy?
3. po jakim czasie miałyście okres?
4. Ile czasu zajęło wam stuprocentowe dojście do siebie, nie chodzi mi o chudnięcie a bycie w takiej formie jak przed ciażą?
i 5. chyba to mnie najbardziej przeraża: Czy tak jak niektóre matki to opisuja okres połogu jest najgorszy ze wszystkich okresów ciąży? że wtedy czuje się oddalona, opuszczona przez innych bo cała uwaga skupia się na nowonarodzonym dziecku?
U mnie dwa porody SN z nacięciem krocza.
1. Nie mam tego zapisanego, ale wydaje mi się, że tydzień na najchłonniejszych podpaskach, tydzień na zwykłych a potem do 2 tygodni brudzenia, czyli ok. miesiąca. Przy czym po drugim porodzie byłam łyżeczkowana i chyba wydzielina była bardziej skąpa.
2. Oba bardzo się różniły pod wieloma aspektami, np. rany po nacięciu (w I mi się babrała i długo bolała), obkurczania macicy (w II bolało mocno, w I w ogóle nie bolało).
3. Karmiłam piersią każde dziecko ponad 1,5 roku: do 6 mż tylko pierś, potem wdrażanie pokarmów, od 1 urodzin już tylko pierś wieczór i noc. W obu przypadkach okres dostałam ok. rok po porodzie, zapowiadał się 2 tygodnie wcześniej śluzem płodnym.
4. Trudne pytanie. Ja przez pierwszy miesiąc z obojgiem dzieci nie wychodziłam z domu, więc nie miałam sposobności testowania formy. Po pierwszym porodzie na pewno bardzo długo cierpiałam z powodu nacięcia krocza (przy współżyciu rok, przy chodzeniu i siadaniu na pewno krócej, ale może ze 3 miesiące?). Po drugim porodzie za to dostałam szumów w uszach (okazało się, że od Whisbeara, ale ja mam bardzo wrażliwy słuch), zawrotów głowy i dosłownie zasypiałam zaraz po karmieniu piersią, co utrzymywało się przez ponad pół roku . Mąż mówił, że widać po mnie, że jestem bardzo zmęczona, ale ja się właściwie dobrze czułam, tylko odpływałam. Pod względem noszenia dziecka i tobołków, prowadzenia auta, chodzenia na zakupy itd. to jak zaczynałam wychodzić, czyli miesiąc po porodzie, już wszystko byłam w stanie sama ogarnąć. Natomiast ja nie jestem typem "fit", czyli np. nie powiem, czy umiałabym x czasu po porodzie pojechać na wycieczkę rowerową
5. Ja nie podzielam takich odczuć dot. połogu. Z I dzieckiem było średnio psychicznie, bo jak miało ok. 3 tygodnie, to zaczęły się kolki a poza tym włączył mi się tryb pilnowania za wszelką cenę i nie spuszczałam dziecka z oka, nie chciałam chodzić pod prysznic, nie robiłam sobie jeść itd. mimo że dziecko mogło być pilnowane przez moich rodziców (mieszkaliśmy wtedy razem) lub popołudniu przez męża.