witajcie!
Powoli nadrabiam, ale od wczorajszych postów, bo wcześniejszych już chyba nie dam rady.
wernkika ja mam takie zdanie, że nasze maluszki są jeszcze zbyt małe, żeby mogły wykorzystywać fakt noszenia na rękach i się do tego przyzwyczaić. Może jak będą starsze to takie przyzwyczajanie może się "źle" skończyć, ale teraz po prostu jeśli uspokajają się wtulone w nas to właśnie tego potrzebują. Może się mylę i może się o tym przekonam jeszcze, ale nie przejmuj się tym. I czytam, że ciężka noc za Tobą. Biedny maluszek i biedna Ty. Ja dopiero teraz zrozumiałam jak serce boli, gdy maluszek tak płacze, więc kciuki, żeby było lepiej.
paulawawa ale słodziak!
Majeczka nie przejmuj się na zapas. Mi np. oksytocyna uratowała życie, bo jak ją dostałam, to tak jakby mi redbulla podłączyli i bardzo szybko urodziłam. Owszem, bolało, ale przynajmniej akcja przyspieszyła, a nie tak jak wcześniej skurcze bez postępów. A co do przerażenia to nie będę kłamać, boli okropnie, pewnie będę pamiętać o tym długo, ale efekt jest warty każdej minuty bólu.:-)
margot, Majeczka ja o 6 usłyszałam decyzję, że jadę na patologię, bo nie urodzę - szyjka zamknięta i jakieś tam nieregularne skurcze. Ale było zamieszanie i im zeszło do 8. Gdy mnie przyszli znowu badać i przynieśli śniadanie to się szybko rozmyślili, bo przez 2 godziny się okazało, że na pewno urodzę. I zabrali mi śniadanie ;-)Więc bez żadnego ostrzeżenia się u mnie zaczęło dopiero jak już byłam w szpitalu. Wiem, że teraz łatwo mi mówić, ale naprawdę chyba często jest tak bez ostrzeżenia.
azorek hehe dobrze, ze już lepiej z córcią i że kupki robi, nawet jakby miała Cię pozbawić łóżka;-)
sandy kciuki za wizytę.
izabela dzięki i to prawda - najważniejsze, ze już w domu.
Karola cierpliwości, może jeszcze ruszysz z mleczkiem. A póki co to dokarmiaj. Najważniejsze, żeby mała była zadowolona.
Ja też bym wyszła na spacerek, ale może jeszcze zaczekam aż Agatka będzie miała z tydzień... A Tobie życzę miłego spacerku!
A ja właśnie wycycałam małą, zasnęła z błogą minką. Póki co mam na tyle pokarmu, że się najada. Chociaż w szpitalu miałam jedną nieciekawą noc - 4 godziny non stop się złościła i ryczała, jak ją dostawiałam to tylko mnie gryzła. W końcu dałam jej butlę, wypiła troszkę i zasnęła na chwilę. Potem znowu to samo było do rana. a następnego dnia już obyło sie bez dokarmiania, bo mleko popłynęło. :-)
I nie mogę się nadziwić, że taki szkrab, który tylko je, śpi i brudzi może sprawić tyle radości. Po prostu jak na nią patrzę to dalej nie wierzę, że jest moja.
No nic nie rozczulam się, bo od kilku dni ciągle wyję. Na szczęscie najczęściej ze wzruszenia i radości, ale czasem też łapią mnie małe smutki. Oj w ciąży było czasem ciężko z hormonami, ale teraz to jest jakaś masakra. Mój mąż za niedługo chyba mnie udusi...