- Dołączył(a)
- 17 Listopad 2020
- Postów
- 9
Witam,
Dziewczyny potrzebuje porady. Jestem po 2 poronieniach samoistnych pierwsze 1.5 roku temu drugie teraz w maju. Bo badaniach wyszło że u mnie wszystko ok oprócz poziomu progesteronu. U narzeczonego słaba jakoś nasienia co w połączeniu dalo poronienie. Ginekolog powiedziała że jeżeli po leczeniu narzeczonego uda mi się zajsc w ciążę to będę musiała lykac luteine na podtrzymanie. Staramy się z narzeczonym o dzidziusia 17.10 miałam ostatnią miesiaczke. Owulacje powinnam mieć koło 28.10 i dzień wczesniej staraliśmy się z narzeczonym. W zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie brałam antybiotyk w piątek miała przyjść miesiączka jednak oprócz boli w podbrzuszu i skurczu oraz tkliwych piersi nic. Z racji że piersi w czasie okresu rzadko mnie bolą to zrobiłam w sobotę test -pozytywny, drugi dla pewności pozytywny. Od razu zadzwoniłam do ginekolog powiedziałam o sytuacji i poprosiłam o szybką wizytę żeby uniknąć ewentualnego poronienia i zacząć lykac luteine... Wczoraj miałam wizytę po południu jednak na usg nic ... Ginekolog podejrzewała wczesna ciążę albo po prostu jej brak. Powiedziała że to przeziębienie na pewno nie pomogło. Kazała zrobić betę. Dzisiaj przyszedł wynik tylko 7.66 .... mam powtórzyć za 48 H. Ginekolog powiedziała że nie dziwota że nic nie widziala, Ale mnie dziwi że mam tak niska betę gdzie według wyliczeń to powinna być już połowa 4 tygodnia. Przed owulacja robiłam testy owulacyjne więc nie sądzę że mi się przesunela... cały czas patrzę czy nie krwawie Ale nic nie leci. Wiem że muszę zobaczyć jak wyjdzie kolejna beta Ale to dopiero za 2 dni A ja chodzę cała w nerwach. Dziwi mnie że test w sobotę wyszedł pozytywny A beta dzisiaj taka niska... i cały czas bole w podbrzuszu jak na okres Ale plemienia brak ( przy wcześniejszych poronieniach zawsze jak zaczynał się ból brzucha to dochodziło od razu krwawienie)co o tym sądzicie dziewczyny??
Dziewczyny potrzebuje porady. Jestem po 2 poronieniach samoistnych pierwsze 1.5 roku temu drugie teraz w maju. Bo badaniach wyszło że u mnie wszystko ok oprócz poziomu progesteronu. U narzeczonego słaba jakoś nasienia co w połączeniu dalo poronienie. Ginekolog powiedziała że jeżeli po leczeniu narzeczonego uda mi się zajsc w ciążę to będę musiała lykac luteine na podtrzymanie. Staramy się z narzeczonym o dzidziusia 17.10 miałam ostatnią miesiaczke. Owulacje powinnam mieć koło 28.10 i dzień wczesniej staraliśmy się z narzeczonym. W zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie brałam antybiotyk w piątek miała przyjść miesiączka jednak oprócz boli w podbrzuszu i skurczu oraz tkliwych piersi nic. Z racji że piersi w czasie okresu rzadko mnie bolą to zrobiłam w sobotę test -pozytywny, drugi dla pewności pozytywny. Od razu zadzwoniłam do ginekolog powiedziałam o sytuacji i poprosiłam o szybką wizytę żeby uniknąć ewentualnego poronienia i zacząć lykac luteine... Wczoraj miałam wizytę po południu jednak na usg nic ... Ginekolog podejrzewała wczesna ciążę albo po prostu jej brak. Powiedziała że to przeziębienie na pewno nie pomogło. Kazała zrobić betę. Dzisiaj przyszedł wynik tylko 7.66 .... mam powtórzyć za 48 H. Ginekolog powiedziała że nie dziwota że nic nie widziala, Ale mnie dziwi że mam tak niska betę gdzie według wyliczeń to powinna być już połowa 4 tygodnia. Przed owulacja robiłam testy owulacyjne więc nie sądzę że mi się przesunela... cały czas patrzę czy nie krwawie Ale nic nie leci. Wiem że muszę zobaczyć jak wyjdzie kolejna beta Ale to dopiero za 2 dni A ja chodzę cała w nerwach. Dziwi mnie że test w sobotę wyszedł pozytywny A beta dzisiaj taka niska... i cały czas bole w podbrzuszu jak na okres Ale plemienia brak ( przy wcześniejszych poronieniach zawsze jak zaczynał się ból brzucha to dochodziło od razu krwawienie)co o tym sądzicie dziewczyny??