- Dołączył(a)
- 5 Wrzesień 2024
- Postów
- 7
Bardzo wam serdecznie dziękuję Dziś czuję się lepiej ale.. dostałam krwawienia i takiego bólu w podbrzuszu jak na okres i tak się zastanawiam czy to okres czy się oczyszczam po prostu..
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Jeju strasznie duża tak mi przykro, że ciebie też to spotkało. Dużo siły i w końcu upragnionej szczęśliwej ciąży Jeśli potrzebujesz też wsparcia od psychologa to nie krępuj się i idź. Ja zwlekałam ponad pół roku..To i ja się podzielę moją historią. Przez 1.5 roki staraliśmy się z mężem o dziecko. 5 sierpnia miałam okres. Po trzech tygodniach zrobiłam najczulszy test 5mlU/ml i był negatywny. Na drugi dzień, czyli 21 dnia cyklu dostałam krawienia, silnego, skrzepy, ból brzucha. Krwawienie trwało tydzień. Uznałam, że to zaburzenie cyklu i dalej pracowaliśmy nad potomkiem. Po trzech tygodniach zrobiłam test. Dwie grube czerwone kreski. Zaraz zrobiłam betę 4000. Radość fest. Mąż pracuje jako instrumentariusz na bloku operacyjnym i zapisał mnie do lekarza. Doktorce coś nie pasowało w tygodniach ciąży i becie. Kazała przyjść. Podejrzewała albo ciążę bliźniaczą (bardzo wczesną) albo CP. Niestety wyszło to drugie. Dostałam pilne skierowanie do szpitala. Ciąży nie znalazła, w zatoce Douglasa był płyn. W szpitalu też ciąży nie mogli znaleźć a beta wynosiła już 28 000. Ściągnęli jakiegoś specjalistę i znalazł żywą ciążę rzekomo jajowodowa. Byłam już przygotowana do laparoskopii. Przed samym wyjściem na salę operacyjną odwołano zabieg. Zostałam odesłana do innego szpitala, aby próbować ratować jajowód. Po rozmowie z profesorem zaproponowano mi metotreksat, ale miałam szybko przyjechać na oddział. Tam się okazało, że ciąża jest faktycznie żywa i pozamaciczna (7tydzien i 5-6 dzień). Jednak nie w jajowodzie a w rogu macicy. Dokładnie to ciąża śródścienna,przy dwóch tętnicach i cienkim mięśniu macicy. Sprawa się skomplikowała. Przy operacji straciłabym jajowód i najpewniej macicę. Mając 33 lata i plany na potomstwo nie chciałam takiej formy leczenia. Profesor jak obiecał, tak podał mi metotraksat, najpierw 2x100 ale beta rosła, maksymalnie miała 42 000. Przyrosty były coraz mniejsze. Po tygodniu odnotowałam pierwsze małe spadki. Dostałam wtedy kolejny metotreksat 1x100. Beta na drugi dzień spadła o 10 000. Zostałam wypisana do domu aleeee miałam leżeć plackiem, nie mogłam nic podnosić i napinać brzucha. Co tydzień badanie bety i po trzech tygodniach usg kontrolne. Na ten moment mam ciągle jakieś kłucie brzucha ale beta wynosi już zaledwie 5000. Jak beta nie będzie rosła, nie dostanę silnego bólu lub gorączki powyżej 37.5°C, to mogę leczyć się ambulatoryjnie. W przeciwnym razie powrót na operację. W przyszły poniedziałek jadę na usg. Oby się to wszystko skończyło pomyślne.
Mam już jedno dziecko, z PKU (choroba genetyczna). Długo bałam się kolejnej ciąży. Jak już się przełamałam, to przydarzyła się CP. Jeden z lekarzy na szpitalu był podły. Negował metotreksat, bo ciąża żywa. Przy kilku lekarzach i studentach zrobił mi usg, aby udowodnić, że to żywa ciąża. Na ekranie pokazywał dziecko i nawet po chamsku włączył tętno...wg niego bardziej moralna byłaby operacja niż leczenie farmakologiczne. Tylko nie wiedział, że operacja byłaby bardziej złożona i pozbawiłaby mnie też macicy... dziękuję Bogu i mężowi, że wybrałam farmakologię. Jak wspominałam, gdyby nie męża zawód i znajomości oraz Boża opatrzność na pewno miałabym operację. Cud, że nic mi nie pękło. Ważę 48kg więc dawka meto była spora. Pkrzekrwiło mi gardło, dziąsła, nos, brzuch bolał, włosy wypadały ale wolę to aniżeli "moralną sterylizację"Jeju strasznie duża tak mi przykro, że ciebie też to spotkało. Dużo siły i w końcu upragnionej szczęśliwej ciąży Jeśli potrzebujesz też wsparcia od psychologa to nie krępuj się i idź. Ja zwlekałam ponad pół roku..
O matko biedna musiałaś przejść. Dla mnie to jest podłość, że oni mieli czelność puścić tętno dziecka mimo iż ciąża i tak jest stracona. Nie mieści mi się to w głowie. Ale na de mną też stało 5 studentów i szukali zarodka. Jak ktoś nowy przychodził na dyżur to robili USG… nawet na drugi dzień po łyżeczkowaniu. Ból niesamowity wszystko zruszane a on jeszcze pcha tą głowicę… ja miałam 2dawki i też bóle brzucha miałam straszne a co dopiero 3 …Mam już jedno dziecko, z PKU (choroba genetyczna). Długo bałam się kolejnej ciąży. Jak już się przełamałam, to przydarzyła się CP. Jeden z lekarzy na szpitalu był podły. Negował metotreksat, bo ciąża żywa. Przy kilku lekarzach i studentach zrobił mi usg, aby udowodnić, że to żywa ciąża. Na ekranie pokazywał dziecko i nawet po chamsku włączył tętno...wg niego bardziej moralna byłaby operacja niż leczenie farmakologiczne. Tylko nie wiedział, że operacja byłaby bardziej złożona i pozbawiłaby mnie też macicy... dziękuję Bogu i mężowi, że wybrałam farmakologię. Jak wspominałam, gdyby nie męża zawód i znajomości oraz Boża opatrzność na pewno miałabym operację. Cud, że nic mi nie pękło. Ważę 48kg więc dawka meto była spora. Pkrzekrwiło mi gardło, dziąsła, nos, brzuch bolał, włosy wypadały ale wolę to aniżeli "moralną sterylizację"
I tak dobrze ze podali meto bo niektórzy mówią ze musi być niska beta i mały zarodek by moc podać + odpowiedni obraz usg, przynajmniej tak mi powiedziano gdy to ja byłam w tej sytuacji prawie rok temu. Masakra, oby spadało dalej, trzymam kciukiMam już jedno dziecko, z PKU (choroba genetyczna). Długo bałam się kolejnej ciąży. Jak już się przełamałam, to przydarzyła się CP. Jeden z lekarzy na szpitalu był podły. Negował metotreksat, bo ciąża żywa. Przy kilku lekarzach i studentach zrobił mi usg, aby udowodnić, że to żywa ciąża. Na ekranie pokazywał dziecko i nawet po chamsku włączył tętno...wg niego bardziej moralna byłaby operacja niż leczenie farmakologiczne. Tylko nie wiedział, że operacja byłaby bardziej złożona i pozbawiłaby mnie też macicy... dziękuję Bogu i mężowi, że wybrałam farmakologię. Jak wspominałam, gdyby nie męża zawód i znajomości oraz Boża opatrzność na pewno miałabym operację. Cud, że nic mi nie pękło. Ważę 48kg więc dawka meto była spora. Pkrzekrwiło mi gardło, dziąsła, nos, brzuch bolał, włosy wypadały ale wolę to aniżeli "moralną sterylizację"
O matko biedna musiałaś przejść. Dla mnie to jest podłość, że oni mieli czelność puścić tętno dziecka mimo iż ciąża i tak jest stracona. Nie mieści mi się to w głowie. Ale na de mną też stało 5 studentów i szukali zarodka. Jak ktoś nowy przychodził na dyżur to robili USG… nawet na drugi dzień po łyżeczkowaniu. Ból niesamowity wszystko zruszane a on jeszcze pcha tą głowicę… ja miałam 2dawki i też bóle brzucha miałam straszne a co dopiero 3 …
O miło ze dostałaś leki a nie „tak może być”Ja miałam dwie dawki i czułam się bardzo dobrze tzn miałam tylko mdłości ale dostawałam na nie leki w kroplówkach
O miło ze dostałaś leki a nie „tak może być”
Mam już jedno dziecko, z PKU (choroba genetyczna). Długo bałam się kolejnej ciąży. Jak już się przełamałam, to przydarzyła się CP. Jeden z lekarzy na szpitalu był podły. Negował metotreksat, bo ciąża żywa. Przy kilku lekarzach i studentach zrobił mi usg, aby udowodnić, że to żywa ciąża. Na ekranie pokazywał dziecko i nawet po chamsku włączył tętno...wg niego bardziej moralna byłaby operacja niż leczenie farmakologiczne. Tylko nie wiedział, że operacja byłaby bardziej złożona i pozbawiłaby mnie też macicy... dziękuję Bogu i mężowi, że wybrałam farmakologię. Jak wspominałam, gdyby nie męża zawód i znajomości oraz Boża opatrzność na pewno miałabym operację. Cud, że nic mi nie pękło. Ważę 48kg więc dawka meto była spora. Pkrzekrwiło mi gardło, dziąsła, nos, brzuch bolał, włosy wypadały ale wolę to aniżeli "moralną sterylizację"