witam wszystkich!
U mojego maluszka jest lepiej, pozbył się infekcji, przybiera na wadze (ma już ponad 3,5 kg), jest ruchliwym słodkim bobasem. Odpowiadając na wcześniejszego posta to nie leżymy w szpitalu w Poznaniu tylko w Łodzi. W poniedziałek przechodzimy z intensywnej na inny oddział, było z tym trochę zamieszania bo oddział na którym wcześniej leżeliśmy nas nie chciał, pani ordynator nam zasugerowała żebyśmy przewieźli dziecko do "matki polki" bo zrobiliśmy niezdrową atmosferę na jej oddziale i żaden lekarz nie podejmie się leczenia Wojtusia. Ordynator intensywnej trochę się wkurzył jak to usłyszał i osobiście znalazł nam miejsce na hematologii i onkologii gdzie poleżymy sobie tydzień na tzw obserwacji i nauce karmienia butelką i potem już do domku :-) Najważniejsze że maluszek oddechowo się poprawił niesamowicie, saturacja stabilna, żadnych desaturacji i minimalne ilości tlenu. Wojtuś ma już korygowane 1,5 miesiąca, rozgląda się, zaczyna skupiać wzrok i uśmiecha się, ogółem jest niesamowity. Mnie niestety dopadła infekcja i mąż odwiedza małego na intensywnej bo ja boję się że go zarażę, dziś jest już wprawdzie dużo lepiej ale katar mam niesamowity (jak pech to pech).
Jest jeszcze coś o czym chcę napisać i co od dwóch dni spędza mi sen w powiek. 2 dni temu dostaliśmy telefon że mamy umówioną wizytę z Wojtusiem w poradni mukowiscydozy, mały miał pobierane dwie próbki krwi na bibułę które były wysłane do Warszawy i najprawdopodobniej coś wyszło nie tak, przez telefon nam nie chcieli nic powiedzieć tylko że mamy się z Wojtusiem zgłosić tego i tego dnia w poradni i wszystkiego się dowiemy a także że będą przeprowadzone znowu jakieś badania. Potwornie boję się że stwierdzili u małego mukowiscydozę, nie mogę przez to spać i znowu zaczynam faszerować się lekami uspokajającymi żeby normalnie funkcjonować. Mój mąż mówi że sprawa się wyjaśni i że mały jest zdrowy, ale domyślam się że mnie tylko pociesza. Nie wiem skąd mały mógłby mieć tę chorobę bo zarówno w mojej rodzinie jak i męża nikt na to nie chorował, nawet alergii nikt nie ma. Dziewczyny tak bardzo boję się tego wszystkiego, co jeszcze nas spotka
No to cieszymy sie bardzo, swietne wiesci ze wojtus taki dzielny zuch :-) a teraz ty musisz sie troszke soba zajac bo jak maluszek przyjdzie do domku to bedzie urwanie glowy ale jak najbardziej pozytywne
Bardzo dobrze cie rozumiem, ze denerwujesz sie, bo kazda z nas tak miala- u mnie tydzien po smierci Philipka, Maxi dostal wstrzasy,a do tego nie mogl rosnac bo na 40 tyg mial ledwo 1.4kg wiec lekarka powiedzilala nam ze bedzie niepelnosprawny, albo jak warzywo, bo ona nigdy takich dzieci z takimi problemami nie widziala. A co sie okazalo wstrzasy byly z wini lekarzy, przeoczyli ze spadl mu poziom magnezu i potasum i nerki zaczely swirowac. Potem do tego powiedzieli nam ze ma zamartwice kanalikow nerkowych, ( mnie nogi sie ugiely bo jednego syna stracilam wlasnie przez nerki, a w przypadku jakiej kolwiek infekcji moglo by to samo stac sie z maxem, ze nerki przestaly by pracowac) a okazalo sie potem ze wszystkie objawy byly spowodowane spadkiem tych mikroelementow i po podaniu lekwo wszytsko ustapilo.
Wiec zmierzam do tego ze lekarze zawsze mowia to co najgorsze,nawet nie bedac dokonca pewnic diagnozy- powinni bardziej liczyc sie z uczuciami rodzicow a nie laptac co slina na jezyk przyniesie. I ja powiem szczerze mialam kilka razy ostre rozmowy z nimi bo najwazniejsze jest patrzec na wlasne dziecko jak sie zachowuje i rozijaja a nie na tabele z ksiazki bo kazdy czlowiek jest inny.
mamo wojtusia, bierz dzien za dniem, ciesz sie swoim skarbem, podziwiaj jak dobrze sie rozwija i radzi a badania zrobcie czemu nie ale niech to nie przeslanai ci tego jakiego masz wspanialego syna i mimo to ile przeszedl ma wielka wole zycia i pewnie nie moze sie juz doczekac zeby byc z wami w domku.
Ja widze to z perspektywy czasu-moj max bedzie mial za 2tyg rok- rozwija sie bardzo dobrze, dogonil rowiesnikow a nawet przesrosl a ci wlasnie lekarze ktorzy nas widza jak idziemy w odwiedziny do przychodni o nawet z nami nie rozmawiaja
pozdrawiamy