@Jessicaaa
Z tego co piszesz wyłania mi się obraz Twojego męża - narcyz, przemocowiec emocjonalny, który swoje problemy "topi w piwku", nie umie rozmawiać, tylko atakować...
Dlaczego piszę w ten sposób? Bo jestem z takiego domu. Mój ojciec (nie)świętej już pamięci był dokładnie taki.
Miał wobec mojej mamy i wobec dzieci swoje wymagania i życzył sobie, aby każdy nasz krok był taki, jaki on chce. Według niego: Jego rodzina była najlepsza, krystaliczna, nikt im nie dorównywał. Rodzina mojej mamy to najgorsze osoby świata. Mama przez pewien czas nie pracowała, wykorzystywał ten fakt i stosował przemoc emocjonalną i ekonomiczną. Kiedy się mu któraś z nas postawiła, to robił dokładnie to samo, co Twój mąż: krzyczał, wychodził, wypominał przy najbliższej okazji każdy błąd. Najpierw też było picie w weekend, w późniejszym czasie popadł w alkoholizm.
Co bym poradziła Tobie, a czego nie zrobiła moja mama? Uciekaj. Jeśli rozmowy nie przynoszą efektu, taki stan trwa już długo, to obawiam się, że to się nie zmieni.... Oczywiście zdaję sobie sprawę, że łatwo napisać komuś "zmień swoje życie, uciekaj", ale trwanie w tym, pomimo prób naprawiania relacji, będzie Ciebie wpędzać w ciągłe poczucie winy, upokorzenia...
Druga sprawa to teściowie - widać, że to ich synek, ich ziemia, dom ich syna (nie wasz).
Mam nadzieję, że konsekwentne stawianie granic, upominanie się o swoje jednak przemówi całej 3 i zauważą w Tobie człowieka, partnera do życia rodzinnego, matkę ich wnuków i dzieci.