Mój mąż. Jego siostra i młodszy brat to najlepsze przykłady złudnej nadzieji. Mąż ...pozamaciczna uznana przez 3 lekarzy. Ma 30 lat i siedzi obok. Ok mogło być to dawno... jego siostra serce nie było. Szpital...leki...brak poronienia. Przygotowanie do łyżeczkowanie...ostatnie usg. O serce! Dziewczyna dobrze się trzyma. Najmłodszy brat przyrodni. Teściowa dowiedziała się, że jest w ciąży w 4 msc. Wcześniej miała częste krwawienie. Myslala, że to okres. W końcu być co 2 tyg, a potem trwał 3 tyg. Nie była u lekarza Bona prywatnego nie miała kasy. Czekała na NFZ. Cóż chłopak mega dobrze się uczy. Fajny, rośnie jak na drozdzach.
Złudna nadzieja? Nie... to modlitwy, potęga podświadomości czy jak wolisz. Znam osobę która doświadczyła cudu. Może nie osobiście,bo to koleżanka mamy. Rak. Guz wielkości głowy niemowlaka. Szykuje się na operację. Na stole. Guza nie ma.
Ja miałam stwierdzona padaczke... Boże ile badań brak wiary i strach. Ups zapomniałam powiedzieć po niej ani śladu
Wiara,wiara. U jednych w Boga u innych we własny umysł. Sprowadza się do tego samego.
Zdarza się, że to nie działa. Widocznie tak miało być. Trzeba to przyjąć i się z tym pogodzić.
Ja mam inne w ogóle podejście. Do 12 tyg nie będę na siłę podtrzymywać ciąży. Wierzę, że natura wie lepiej. Jeżeli tak się dzieje to albo ciało jest nieprzygotowane, albo z dzieckiem mogło by być coś nie halo. Spytacie to po co chodzę do lekarza. A może temu, żeby miec rękę na pulsie i w przypadku cp sie nie przekręcić czy coś. Nazwijcie mnie egoistką, rozumiem wasze podejście ale wiem ile dobrego i ile złego może dać medycyna.