jaka ja jestem głodna! ale juz za późno na jedzenie, mecz trwa a ja nie mam nic z %- sama siebie nie poznaje, ale jutro sobie odbije...
a wiecie co ja dziś zrobilam? chciałam zrobić fajną zagryskę do meczyku i miałam dwudniowe sztangielki, więc wymysliłam, że je ponacinam i podpieke w piekarniku z masełkiem czosnkowym. Ostatnio kupilam pastę czosnkową, więc do masełka by było, ale chyba przez te upały do masełka wrzuciłam chrzan... wogóle sie nie zorientowałam, ani po zapachu, ani po kolorze, dopiero jak wyciagałam z piekarnika zauważyłam, że po otwarciu drzwiczek nie czuć zapaszku... ale sie zjadło, było inne w smaku, dobre, ale nie będe tego "dania" powtarzać...
co do rzucania jedzeniem- mój mąż nie pozwala mi wyrzucić nic z jedzenia, jezeli wg niego nadaje sie jeszcze do jedzenia. Ma wielki szacunek do jedzenia, więc wyobrźcie sobie jaki musiał być wkurzony. Owszem jest cholerykiem, czasem tupnie nogą, trzaśnie książką o blat stołu, czy ręką "walnie", ale z jedzeniem to był pierwszy raz... za to dziś jaki pokorniutki!
ja jestem nerwus i mam tendencje do bycia obrażalską królewną, ale i tak jest już z tym lepiej niż dwa, trzy lata temu! za to jestem mega pamiętliwa i potrafię wyciągać jakieś zatargi z zamierzchłej przeszłości