hej Dziewczynki:-):-):-)
w końcu mogę do Was napisać (mam nadzieję, że tęskniłyście za nami - bo mi i Jadze straszniaście Was brakowało :-().
Nareszcie mam rozwiązany problem z komputerem (a dokladnie z windowsem). Prawie mam swoją pracę mgr-ską na wykończeniu (bardziej Ona mnie wykańcza, no ale cóż...taki mus), Niunia w nocy pięknie śpi, więc mogę sobie spokojnie pisać (dzień poświęcam jej i obowiązkom żonowym), no a wczoraj wyprawiliśmy chrzciny
.
Chrzciny... To była "rzeź".. Niestety nie udało nam się wynająć w tym terminie fajnego lokalu (zależało nam na ogrodzie i ew. sali), więc mój kochany M stwierdził, że przecież my tez mamy ogród, wiec możemy je zrobić w domku.
No i fakt - na ogrodzie rozstawilismy wielki namiot ogrodowy, pod nim sporo stołów i krzeseł - i 21 osób zmieściło się na luziku. Całe gotowanie było na moich rękach (mąż pomagał mi smazyć kotlety),mama popiekła mi 4 ciacha, babcia zrobiła kolejne (pitę - specjał jugosławiański -tak, tak - mam jugolskie korzenie
więc wiecie - w razie kłótni prawie rozbijam szkło na ścianie (sceny jak z włoskiej rodzinki).. Przygotowania były męczące, ale dobiło mnie to szybkie podawanie do stołu (miałam wziąźć sobie kogoś do pomocy, ale nie za bardzo miałam kogo...).. ehhh,najważniejsze,że już po:-)
a Kościół - rewelka!!! Chrzciny były po mszy. Nie było mojego proboszcza (który jest pop...ny), był za to jakiś staruszek na zastępstwie. Żartował, nadał jej drugie imię (moje
) katolickie (aby miała swoją świętą patronkę), i w ogóle było super!!! Kameralna atmosferka:-)
Później zamieszczę fotki
:-)