Ja mam wrażenie że dzieci się nad wyraz szybko uzależniają od bliskości, ramion, bujania, przytulania itp.
Jak moja Lilianka miała 2 tygodnie była takim aniołkiem że nikt nie mógł w to uwierzyć. Przychodzili goście, ja ją odkładałam, ona sobie leżała, oglądała świat i mogła tak kilka godzin, bez płaczu. Jedyne co, to pokwiliła do cyca (ale było to 2, 3 godziny od poprzedniego karmienia).
Od tego czasu jest z każdym dniem gorzej.
Ja nie powinnam narzekać, i narazie tego nie robię, bo mała śpi od 20 do 8 rano jak aniołek z 2 przerwami na karmienie i przewijanie, w ciągu dnia też podsypia.
Jednak umie już rozpłakać się bez powodu byleby wziąć ją do łóżka, albo pobujać jak zasypia (a zawsze zasypiała sama, po odłożeniu do łóżeczka, albo po prostu obok na kanapę), albo żeby przykładać ją do cyca co chwilę.
Dziś rano mąż zabronił mi ją wziąć kiedy zaczęła krzyczeć. Już znamy ten płacz, kiedy nic nie boli, nie chce jeść, a jedynie chce być wzięta (bo jej, się nudzi, bo u nas jest fajniej, bo tata będzie z nią gadał). Po kilku minutach się uspokoiła, zrobiła jeszcze jedno podejście (już znacznie krótsze) i sama zaczęła do siebie gadać w łóżeczku.
Wtedy mąż kazał ją wziąć.
Czytałam że jak najbardziej, powinno się dzieci bujać, przytulać, brać na ręce. Ale powinno się to robić wtedy kiedy nie płaczą. Bo jeśli płaczą i się na to tak reaguje, dziecko uczy się jak pies Pawłowa, i wykorzystuje to w każdej sytuacji.
Zaczynam edukację mojego niemowlęcia, bo boję się że doprowadzę do tego że będę musiała ją non stop niańczyć
Jak moja Lilianka miała 2 tygodnie była takim aniołkiem że nikt nie mógł w to uwierzyć. Przychodzili goście, ja ją odkładałam, ona sobie leżała, oglądała świat i mogła tak kilka godzin, bez płaczu. Jedyne co, to pokwiliła do cyca (ale było to 2, 3 godziny od poprzedniego karmienia).
Od tego czasu jest z każdym dniem gorzej.
Ja nie powinnam narzekać, i narazie tego nie robię, bo mała śpi od 20 do 8 rano jak aniołek z 2 przerwami na karmienie i przewijanie, w ciągu dnia też podsypia.
Jednak umie już rozpłakać się bez powodu byleby wziąć ją do łóżka, albo pobujać jak zasypia (a zawsze zasypiała sama, po odłożeniu do łóżeczka, albo po prostu obok na kanapę), albo żeby przykładać ją do cyca co chwilę.
Dziś rano mąż zabronił mi ją wziąć kiedy zaczęła krzyczeć. Już znamy ten płacz, kiedy nic nie boli, nie chce jeść, a jedynie chce być wzięta (bo jej, się nudzi, bo u nas jest fajniej, bo tata będzie z nią gadał). Po kilku minutach się uspokoiła, zrobiła jeszcze jedno podejście (już znacznie krótsze) i sama zaczęła do siebie gadać w łóżeczku.
Wtedy mąż kazał ją wziąć.
Czytałam że jak najbardziej, powinno się dzieci bujać, przytulać, brać na ręce. Ale powinno się to robić wtedy kiedy nie płaczą. Bo jeśli płaczą i się na to tak reaguje, dziecko uczy się jak pies Pawłowa, i wykorzystuje to w każdej sytuacji.
Zaczynam edukację mojego niemowlęcia, bo boję się że doprowadzę do tego że będę musiała ją non stop niańczyć