Witam Was ciepło,
Znowu mnie długo nie było, ale internet znowu szwankował, potem urlop mojego T. więc jakoś nie było czasu, a do tego nastrój mam tak tragiczny, że nawet nie miałam ochoty otworzyć komputera... to chyba jakaś depresja, bo jak już kiedyś pisałam, od kompa jestem uzależniona! Doczytałam Was i co nieco poodpisywałam. Przepraszam, że niektóre ominęłam, ale jakoś nie dałam rady każdej z osobna.
dehaira - ja też mam straszny problem z wyborem imienia. Na razie mamy Maksymilian, Tytus i Leon, ale na co się zdecydować
Śmieję się, że jak tak dalej pójdzie to decyzję pewnie podejmiemy na szybko w szpitalu
A jeśli chodzi o zwolnienie, to faktycznie, kiedyś już pisałam, że dostaję kręćka. Jak mam za dużo czasu na myślenie to wyolbrzymiam problemy, których i tak mamy sporo, no i nie jest łatwo... o depresję nie trudno w takich warunkach!
A jeśli chodzi o Twojego partnera - postaw sprawę jasno! Czekamy na Twoje kroki i wieści, jak poszło. Na pewno będzie dobrze!
Mamusia2013 - gratuluję córeczki!
Magda86Poznań - dzięki za pamięć kochana! Nie martw się, my też jeszcze prawie nic nie mamy! W sumie tylko trochę ubranek, a resztę jeszcze trzeba kupić, więc będzie na co wydawać pieniądze pod koniec ciąży. Jakoś to wszystko tak odwlekam... A jak Wasza sprzedaż mieszkania? Próbujecie nadal?
KingaoO - trzymaj się kochana, na pewno wszystko będzie dobrze! Czekamy na wieści z wizyty!
kika80815 - gratulacje dla siostry!
ursula - nie rób smaka tą Coca Colą! Ja nie mogę przez tą cukrzycę
Dziewczyny w ogóle mam takiego mega doła przez tą dietę. Nie mogę sobie z tym poradzić. Zero pomysłów na posiłki i jem cały czas to samo, a przez to nie mogę się już patrzeć np. na serek wiejski czy świeże ogórki
To jest jakaś masakra, nie wyobrażałam sobie, że to może być takie trudne. Niby jak na razie w większości przypadków udaje mi się utrzymać poziomy cukru, ale nic dziwnego skoro jem tylko same te "dozwolone" produkty. Ale już mi ręce opadają... wczoraj przepłakałam pół dnia. Eh, biedny ten mój synek, tyle stresów w tej ciąży. A mój biedny T. nie bardzo wie jak mi pomóc, trzyma ze mną dietę, żeby było mi łatwiej, nawet nie może zaproponować wyjścia na kawę i lody albo ciacho na poprawienie humoru... Jak tylko gdzieś wyjdziemy, to ja jestem wściekła, bo naokoło wszędzie ludzie z lodami, kawami mrożonymi, chipsami, batonami, drożdżówkami, rogalikami, bagietkami... a mi się płakać chce, a to dopiero początek