wiatr&woda
Aktywna w BB
Colormania przykro mi... następnym razem Ci się uda! Trzymam za Ciebie kciuki :*
Dzisiaj mam wizytę. Nie mogę się doczekać. Co do dylematu - nfz czy prywatnie, to ja od 3 lat chodzę prywatnie, bo trafiłam na świetnego lekarza i trudno, muszę płacić, teraz będę płacić 100zł co m-c plus kasa za badania (ale obiecał mi skierowanie na prenatalne z nfz, żebym nie płaciła grubej kasy). Nie wiem co to znaczy termin za dwa miesiące, bo zawsze się jakoś do mojego wkręcę jeśli jest potrzeba a pacjentek ma sporo. Z reguły umawiam się z tygodniowym lub dwutygodniowym wyprzedzeniem. Podoba mi się to, że sam pilnuje, żeby raz w roku była cytologia i badanie piersi raz, dwa razy do roku. Żaden ginekolog wcześniej, nie ważne czy prywatnie czy z nfz, nie badał moich piersi i nie pytał o nie. U jednego prywaciarza to trafiłam na stary fotel bez usg w gabinecie i z metalowymi, wielorazowymi wziernikami a kasował sobie za tę "przyjemność" 70zł na dodatek postawił bezsensowną diagnozę, jakby celował, ze akurat mu się uda. A ja cierpiałam bóle jeszcze dwa, trzy tygodnie, bez poprawy i poszłam do mojego obecnego, z przypadku, nie z polecenia i on po dokładnym zbadaniu i usg doszedł do tego, co mi jest naprawdę i szybko mnie wyleczył. Nie mówiąc o tym, że pomógł mi się uporać z wiecznymi infekcjami, stanami zapalnymi pochwy i lekkimi grzybicami, które co pół roku mnie atakowały. Jak już do niego chodziłam, to dowiedziałam się również, że jest ordynatorem na porodówce w Pyskowicach, szpital ten ma dobre opinie i zdecydowałam się na poród tam. On zresztą się śmiał, że innej opcji sobie nie wyobraża Nie jest pazerny, powiedział mi przy ostatniej wizycie, kiedy spytałam o częstotliwość wizyt w ciąży, że nie będzie mi kazał biegać do siebie co 3 tygodnie jeśli wszystko będzie ok, że mam się nie martwić o pieniądze. Kiedyś zresztą, kiedy brałam jeszcze pigułki anty, źle wyliczyłam sobie wizytę i miałam już miesiączkę, a zabrakło mi pigułek. Poleciałam i mówię, że dzisiaj bez badania, bo okres i tylko po receptę. Powiedział, żeby to było ostatni raz, bo on nie lubi dawać pigułek, jeśli nie wie, czy wszystko jest u mnie w porządku. A za wizytę nie chciał ani grosza - niektórzy wiem, że wzięliby np. połowę kwoty lub za samo wypisanie recepty 15-20zł. A po pigułkach swoją drogą nie było u mnie wszystko ok - ciągle miałam torbiele na jajnikach, a trzy razy zmieniałam anty i nic. W końcu kazał mi odstawić - dla własnego dobra i zdrowia, i jeśli będę chciała mieć kiedyś dzieci, bo każdy torbiel pozostawiał zrost na jajniku, który mógł utrudniać zapłodnienie.
Ale się rozpisałam
Dzisiaj mam wizytę. Nie mogę się doczekać. Co do dylematu - nfz czy prywatnie, to ja od 3 lat chodzę prywatnie, bo trafiłam na świetnego lekarza i trudno, muszę płacić, teraz będę płacić 100zł co m-c plus kasa za badania (ale obiecał mi skierowanie na prenatalne z nfz, żebym nie płaciła grubej kasy). Nie wiem co to znaczy termin za dwa miesiące, bo zawsze się jakoś do mojego wkręcę jeśli jest potrzeba a pacjentek ma sporo. Z reguły umawiam się z tygodniowym lub dwutygodniowym wyprzedzeniem. Podoba mi się to, że sam pilnuje, żeby raz w roku była cytologia i badanie piersi raz, dwa razy do roku. Żaden ginekolog wcześniej, nie ważne czy prywatnie czy z nfz, nie badał moich piersi i nie pytał o nie. U jednego prywaciarza to trafiłam na stary fotel bez usg w gabinecie i z metalowymi, wielorazowymi wziernikami a kasował sobie za tę "przyjemność" 70zł na dodatek postawił bezsensowną diagnozę, jakby celował, ze akurat mu się uda. A ja cierpiałam bóle jeszcze dwa, trzy tygodnie, bez poprawy i poszłam do mojego obecnego, z przypadku, nie z polecenia i on po dokładnym zbadaniu i usg doszedł do tego, co mi jest naprawdę i szybko mnie wyleczył. Nie mówiąc o tym, że pomógł mi się uporać z wiecznymi infekcjami, stanami zapalnymi pochwy i lekkimi grzybicami, które co pół roku mnie atakowały. Jak już do niego chodziłam, to dowiedziałam się również, że jest ordynatorem na porodówce w Pyskowicach, szpital ten ma dobre opinie i zdecydowałam się na poród tam. On zresztą się śmiał, że innej opcji sobie nie wyobraża Nie jest pazerny, powiedział mi przy ostatniej wizycie, kiedy spytałam o częstotliwość wizyt w ciąży, że nie będzie mi kazał biegać do siebie co 3 tygodnie jeśli wszystko będzie ok, że mam się nie martwić o pieniądze. Kiedyś zresztą, kiedy brałam jeszcze pigułki anty, źle wyliczyłam sobie wizytę i miałam już miesiączkę, a zabrakło mi pigułek. Poleciałam i mówię, że dzisiaj bez badania, bo okres i tylko po receptę. Powiedział, żeby to było ostatni raz, bo on nie lubi dawać pigułek, jeśli nie wie, czy wszystko jest u mnie w porządku. A za wizytę nie chciał ani grosza - niektórzy wiem, że wzięliby np. połowę kwoty lub za samo wypisanie recepty 15-20zł. A po pigułkach swoją drogą nie było u mnie wszystko ok - ciągle miałam torbiele na jajnikach, a trzy razy zmieniałam anty i nic. W końcu kazał mi odstawić - dla własnego dobra i zdrowia, i jeśli będę chciała mieć kiedyś dzieci, bo każdy torbiel pozostawiał zrost na jajniku, który mógł utrudniać zapłodnienie.
Ale się rozpisałam