reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Mam dosyć macierzyństwa i dziecka

Luizagr4

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
2 Sierpień 2020
Postów
30
Hej. Jestem tutaj, bo mam pewien problem. Od prawie 4 miesięcy jestem "szczęśliwą" mamą. Dziecko nie było planowane. Po prostu środki antykoncepcyjne zawiodły. Sam poród i pobyt w szpitalu przyprawia mnie o dreszcze. Po powrocie do domu była istna katorga. Pierwszy miesiąc non stop na piersi, nic nie mogłam bez niego zrobić. Nawet wypicie porannej kawy było hardcore. Po miesiącu zrezygnowałam z karmienia, bo wykańczało mnie to psychicznie. Nie mogłam nigdzie wyjść, ewentualnie na spacer z wózkiem.

Mój narzeczony pracuje, bardzo dużo. Na co dzień jestem sama. On wraca nawet ok. Północy. Codziennie jest to samo. Wcześniej moje życie było wolne. Robiłam co chciałam i kiedy chciałam. Teraz nie mogę. Każdy mój dzień jest taki sam. Codziennie spacer, zakupy, sprzątanie itd. Nikogo do pomocy nie mam.

Moja mama nie żyje, tato pracuje zawodowo, rodzeństwa nie posiadam. Teściowie są już osobami starszymi i po prostu nie mają już takiej werwy do maleńkiego dziecka. Wszyscy moi znajomi pracują od rana do wieczora. Mam szanse na wizyty u nich ale tylko w weekend. Ale szczerze mówiąc nie mam na to ochoty, bo jak myślę o tych pampersach, mlekach, grzechotkach to zwyczajnie mi się nie chce jechać.

Każda posiadówka kończy się ryczeniem dziecka i moim powrotem do domu o 21. Znajomi też praktycznie przestali mnie odwiedzać, każdy jest w kwicie wieku i po prostu nie mają ochoty żeby słuchać matki Polki. Wola jechać nad jezioro, imprezę czy na działkę. Nie mówię, że mnie nie odwiedzają, bo to było by kłamstwo, ale są to wizyty raz na 2/3 tygodnie. Jestem już wykończona psychicznie. Chciałabym wyjść i się rozerwać. Jestem okropnie na siebie zła, że tak potoczyło się moje życie.

Od pewnego czasu nic nie robię. Wstaje o 11, włączam tv. Dziecko leży w łóżeczku. Mam to szczęście że mój mały bawi się sam. Trochę pośpi. Mam dość samotnych spacerów po mieście. Po prostu mam ochotę usiąść i płakać. Na faceta nie mam co liczyć, ma taką pracę a nie inną. Rzadko kiedy wraca wcześniej. Jak już mu się uda, to jest godzina 20. Dziecko o tej godzinie już idzie się myć i spać. Tak bardzo bym chciała cofnąć czas. Już nie wiem co mam ze sobą zrobić. Najgorszy jest fakt, że to dopiero początek.

Po skończeniu urlopu nie mam szans na powrót do pracy. Na pewno nie do tej samej. Godzinowo odpada (9-18/19/20). W moim mieście nie ma żłobka a opiekunka odpada. Nieraz siedzę i płacze. Bo jestem wyrodną matką. Nie reaguje na jego płacz. Zdarza się, że nic nie jem całymi dniami. Po prostu brakuje mi mojego wcześniejszego życia. Ubolewam nad tym, że to ja muszę z nim siedzieć. Facet wsiada w samochód i znika. Jak zdarzy mu się pobyć z nami w domu, bo np ma na późniejszą godzinę, to mi mówi że przeżywam i przesadzam. On z nim pobawi się 30 min i twierdzi, że to nie jest trudne.

Owszem nie jest, ale jak się to robi raz na jakiś czas a nie dzień w dzień po kilka godzin. Jestem totalnie wykończona, a to dopiero początek. Nie chcę nawet myśleć co to będzie jak młody będzie domagał się więcej uwagi. Nie widzę siebie w roli matki. Seksu też prawie nie uprawiamy, bo boje się że środki anty znowu zawiodą, a kolejne dziecko kompletnie nie wchodzi w grę. Nie wiem co mam robić. Wiem, że poniekąd może to wszystko siedzieć w mojej głowie. Ale ja po prostu nie nadaje się na bycie matką. Są dni, że jestem bliska wyjścia z domu i zostawienia dziecka w samotności... Tak bardzo chce mi się płakać.
 
reklama
Rozwiązanie
Sytuacja bardzo trudna, ale szkoda, że jednak Autorka nie skorzystała z pomocy psychologa może do takiej sytuacji by nie doszło. Szkoda mi bardzo dziecka, bo ono nie jest niczemu winne.
A co na ten wyjazd powiedział narzeczony i kto teraz opiekuje się dzidziusiem ?
Szkoda , ze on nie mógł pomoc ci przy dziecku , byłaś bez szans na to ... teraz on wszystko ogarnie?
Od początku zastanawiałam się czy utrata mamy nie miała wpływu na twoja postawę.
Szkoda , ze nie trafiłaś na faceta , który umiałby wam pomoc , chociaż spróbować ... może wtedy by się okazało , ze ta rodzina mogła się udać . Przykro mi ...
będziesz się dowiadywać o małego ? Śledzić jego losy?
 
reklama
Sam fakt założenia tego wątku świadczy o tym, że jednak podjęłaś próbę znalezienia jakiegoś wyjścia z sytuacji zanim zdecydujesz się na ostateczność.

Ja radziłabym Ci jeszcze raz przeanalizować sytuację i możliwości. Widać, że psychicznie jesteś teraz w złym miejscu. I wcale Ci się nie dziwię. Ale wiesz jak to mówią, "w nocy wszystkie koty są czarne" i gdy ma się doła to każda opcja wydaje się beznadziejna.

Ja bym za wszelką cenę szukała pomocy domowej lub opiekunki. Dzięki temu będziesz mogła zobaczyć czy mając więcej czasu i będąc mniej wykończoną poczujesz, że jednak dałabyś radę związać się z tym dzieckiem i być Jego rodzicem.
Cokolwiek nie zdecydujesz, powodzenia.
 
Sam fakt założenia tego wątku świadczy o tym, że jednak podjęłaś próbę znalezienia jakiegoś wyjścia z sytuacji zanim zdecydujesz się na ostateczność.

Ja radziłabym Ci jeszcze raz przeanalizować sytuację i możliwości. Widać, że psychicznie jesteś teraz w złym miejscu. I wcale Ci się nie dziwię. Ale wiesz jak to mówią, "w nocy wszystkie koty są czarne" i gdy ma się doła to każda opcja wydaje się beznadziejna.

Ja bym za wszelką cenę szukała pomocy domowej lub opiekunki. Dzięki temu będziesz mogła zobaczyć czy mając więcej czasu i będąc mniej wykończoną poczujesz, że jednak dałabyś radę związać się z tym dzieckiem i być Jego rodzicem.
Cokolwiek nie zdecydujesz, powodzenia.
Mnie się wydaje, że autorka wątku założyła go tylko po to, żeby znaleźć zainteresowanie swoją osobą i ojojania innych mam, że taka biedna, bo nikt jej nie pomaga przy dziecku, mąż całymi dniami pracuje żeby utrzymać rodzinę, ona sama nie może chodzić na posiadówki, bo nie ma z kim dziecka zostawić, a wszystko co jej doradzałyśmy miała gdzieś
 
Ktoś radził i pozostawienie dziecka , rozmowę z facetem , dała ogłoszenie o opiekunkę, czegoś tam próbowała ... mnie się wydaje , ze gdyby facet się postarał zrozumieć , pomoc to trochę inaczej by to wyglądało. Nie mógł pomoc trochę to teraz wszystko musi ogarnąć... może to nie definitywny koniec? On zrozumie co znaczy 24 godz na dobe z małym, ona może za nimi zatęskni i jakiś kompromis osiągną ?
Nie miała matki wiec nie wie jak nią być, potrzebowała pomocy...
 
Ktoś radził i pozostawienie dziecka , rozmowę z facetem , dała ogłoszenie o opiekunkę, czegoś tam próbowała ... mnie się wydaje , ze gdyby facet się postarał zrozumieć , pomoc to trochę inaczej by to wyglądało. Nie mógł pomoc trochę to teraz wszystko musi ogarnąć... może to nie definitywny koniec? On zrozumie co znaczy 24 godz na dobe z małym, ona może za nimi zatęskni i jakiś kompromis osiągną ?
Nie miała matki wiec nie wie jak nią być, potrzebowała pomocy...
Tu się tylko nie zgodzę z jednym - to że nie miała Matki nie ma nic wspólnego z tym jaką się jest Matką i co się czuje do dziecka. Idąc tym tropem to dziewczyny wychowane w Domach Dziecka czy rodzinach zastepczych powinny być wręcz patologicznymi kobietami a ja znam wiele wspaniałych Matek które nie miały własnej rodziny. Chłopak wychowywany tylko przez Matkę też powinien nie odnajdywać się w roli ojca a jest wielu wspaniałych ojców którzy pochodzą z rozbitej rodziny.
Sama straciłam Mamę w wieku 9 lat a jednak odnajduję się w roli Matki, ja to poprostu czuję.
Każdy jest inny ale skoro nie dajemy sobie rady z demonami przeszłości to idźmy do specjalisty, zróbmy coś z tym a nie krzywdźmy dalej niewinne osoby.
Skoro autorka wie jak ciężko jej było bez Mamy to powinna zrobić wszystko by nie skazywać swojego dziecka na takie cierpienie.
Ja dlatego wolę wersję że autorka świadomie nigdy nie chciała być Matką bo poprostu tego nie czuje a nie że świadomie krzywdzi swoje dziecko. Jesteśmy dorośli, nie można obarczać swoimi demonami dzieci, to ochydne.
 
Ktoś radził i pozostawienie dziecka , rozmowę z facetem , dała ogłoszenie o opiekunkę, czegoś tam próbowała ... mnie się wydaje , ze gdyby facet się postarał zrozumieć , pomoc to trochę inaczej by to wyglądało. Nie mógł pomoc trochę to teraz wszystko musi ogarnąć... może to nie definitywny koniec? On zrozumie co znaczy 24 godz na dobe z małym, ona może za nimi zatęskni i jakiś kompromis osiągną ?
Nie miała matki wiec nie wie jak nią być, potrzebowała pomocy...
Z tego co kojarzę ogłoszenie o opiekunkę, ale chyba go nie dała. Autorka sama pisała, że mąż pracuje od samego rana nawet do północy, więc siłą rzeczy nie miał kiedy jej pomóc, a pracy raczej by nie rzucił, bo ktoś na rodzinę musiał zarabiać
 
Z tego co kojarzę ogłoszenie o opiekunkę, ale chyba go nie dała. Autorka sama pisała, że mąż pracuje od samego rana nawet do północy, więc siłą rzeczy nie miał kiedy jej pomóc, a pracy raczej by nie rzucił, bo ktoś na rodzinę musiał zarabiać
Ale autorka też wspominała, że sama ma zaplecze finansowe i zarabiała. Więc moim zdaniem biedni nie są. Może facet uciekał od rodziny, żeby mieć święty spokój? Mój robił podobnie, mimo tego, że z glodu nie umieraliśmy. Nie mógł pojąć, że coś dzieje się tu i teraz, że dziecko jest coraz strasze i tak wiele go omija. No i się ogarnął. Przestał tyle pracować, a niedziela jest dniem dla nas. To pomogło, uwierzcie.
Może autorkę opieka nad dzieckiem przerosła, bo o sprzątaniu i gotowaniu wspomniała, że radzi sobie. Być może robi wszystko na bieżąco, a taki maluch nie ma niewidomo jakich wymagań i balaganu też nie narobi.
Tak czasami jest, że kobieta jest skazana na opieke nad dzieckiem całą dobę i owszem można zwariować. Gdyby mąż jej pomagał, to te wszystkie zmiany, ograniczenia wprowadzane by były stopniowo, a ona na raz została z tym wszystkim. Nie brońcie teraz faceta, dziecko ma oboje rodziców i mama też chce odsapnąć. Jak do tego wszystkiego doszła jeszcze depresja to mamy to. Za dużo na raz.
No ja się nie dziwię, bo z dzieckiem nie zawsze da sie zrobić wszystko. Jak mój mały był mały, to mogłam z nim iść na spacer. Nawet market odpadał, bo sie szybko wybudzał i plakał. Do znajomych nie chodziłam, bo też miał takie dni, że coś mu sie nie podobało i był placz. Do nas sporadtcznie ktoś przychodził, ale generalnie każdy ma swoje życie. To nie jest użalanie się nad sobą, tylko człowiekowi brakuje czlowieka i porozmawiania o czymś innym niż dzieciak.
Mam nadzieję, że facet zauważy że lekko nie jest i dojdą do jakiegoś porozumienia.
Cokolwiek sie wydarzy, trzymam kciuki za Ciebie autorko.
 
Tu się tylko nie zgodzę z jednym - to że nie miała Matki nie ma nic wspólnego z tym jaką się jest Matką i co się czuje do dziecka. Idąc tym tropem to dziewczyny wychowane w Domach Dziecka czy rodzinach zastepczych powinny być wręcz patologicznymi kobietami a ja znam wiele wspaniałych Matek które nie miały własnej rodziny. Chłopak wychowywany tylko przez Matkę też powinien nie odnajdywać się w roli ojca a jest wielu wspaniałych ojców którzy pochodzą z rozbitej rodziny.
Sama straciłam Mamę w wieku 9 lat a jednak odnajduję się w roli Matki, ja to poprostu czuję.
Każdy jest inny ale skoro nie dajemy sobie rady z demonami przeszłości to idźmy do specjalisty, zróbmy coś z tym a nie krzywdźmy dalej niewinne osoby.
Skoro autorka wie jak ciężko jej było bez Mamy to powinna zrobić wszystko by nie skazywać swojego dziecka na takie cierpienie.
Ja dlatego wolę wersję że autorka świadomie nigdy nie chciała być Matką bo poprostu tego nie czuje a nie że świadomie krzywdzi swoje dziecko. Jesteśmy dorośli, nie można obarczać swoimi demonami dzieci, to ochydne.
Ależ oczywiście, że ma to wiele wspólnego. Sama zreszta napisałaś, że każdy jest inny. Jeden sobie poradzi i to na niego nie wpłynie, u innego może to spowodować pewne skrzywienie. Wizyta u specjalisty wskazana, ale jak się nie chce, to nikt jej nie zmusi.
To, że nie chciała dzieci, to już druga kwestia, ale skoro dziecko jest, to należy wziąć za to odpowiedzialność
 
Jedna wychowana bez matki będzie walczyć by jej dziecko tego nie odczuło , druga nie będzie umiała, różnie bywa. Ona potrzebowała pomocy , wg mnie jej partner pierwszy powinien pomoc, ok praca , zrozumiałe ... a teraz co ? Dziecko same zostawi od świtu do nocy czy musi ten czas znaleźć?
Może gdyby się wcześniej inaczej zorganizował całej tej sytuacji by uniknęli.
 
reklama
Ależ oczywiście, że ma to wiele wspólnego. Sama zreszta napisałaś, że każdy jest inny. Jeden sobie poradzi i to na niego nie wpłynie, u innego może to spowodować pewne skrzywienie. Wizyta u specjalisty wskazana, ale jak się nie chce, to nikt jej nie zmusi.
To, że nie chciała dzieci, to już druga kwestia, ale skoro dziecko jest, to należy wziąć za to odpowiedzialność
Chodzi mi o to że nie można tłumaczyć krzywdzenia kogokolwiek tym że samemu się było krzywdzonym. Nie i już. Nie interesują mnie aspekty psychologiczne a najzwyklejsze ludzkie postępowanie. Jeśli np mąż maltretuje żone i dzieci to nie usprawiedliwia go to że był bity w dzieciństwie i widział jak tata bije mame. Gdy zaczniemy przyjmować takie tłumaczenia to moim zdaniem dajemy przyzwolenie.
Jeśli brak mamy wywołał w autorce jakieś skrzywienie to miała pare miesięcy ciąży by coś z tym zrobić i nie krzywdzić własnego dziecka. Jasne że nikt jej do niczego nie zmusi ale w takim wypadku nic nie tłumaczy jej postępowania.
To jest moje zdanie.
 
Do góry