reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Niechniana ciąża

@Malina126 świetnie, że spełniasz się w swoim życiu, ale nie musisz przy okazji podnosić sobie samooceny dopie*dalajac kobietom, które siedzą po uszy w gownie. Wiem jak to jest, wiem jak ciężko iść do przodu, kiedy nie ma się na to zupełnej siły, kiedy nie masz.motywacji żeby cokolwiek zmienić, bo uważasz że to niczego nie zmieni.
Dlatego nie sram na ludzi, którzy mają gorzej, bo mogę się poślizgnąć i sama wpasc w to gowno.

Jak ty tej siły w sobie nie znajdziesz to nikt tego za ciebie nie zrobi.
To nie jest tak, ze ja czy ktoś inny ma dostęp do Wiadra Nieskończonej Siły i Szczęścia. To się powinno brać z siebie, z twojej osobowosci, twojego wnętrza.
To ze ty nie umiesz tej siły w sobie odnaleźć nie oznacza, ze się nie da. Da się. Grunt to próbować a nie rozłożyć się i stwierdzić, ze „napewno się nie uda”. Tak to każdy może. Zebrać się do kupy i iść naprzód jest wyczynem.
Ale widzisz, jak ty na dzień dobry twierdzisz, ze ktoś, kto ci umie to wprost powiedzieć się „dowartościowuje” to daleko nie zajdziesz.
 
reklama
Tego mamy uczyć nasze dzieciaki? Aha.
Widzisz, nawet jak całą wiadomość napiszesz z sensem, to i tak ostatnie zdanie demotywuje do normalnej dyskusji.

Właśnie forum jest chyba po to, żeby się trochę nad sobą poużalać. W dodatku jak się opisuje sytuację a później spotyka z ocenami, to samemu można spojrzeć z innej perspektywy. Czasami wystarczy tylko opisać i później to przeczytać. często taka motywacja jest potrzebna. Czasami podobna historia też motywuje do zmian.
Ja już nie wierzę w te narzekania na facetów. Często słyszę narzekania, a później się okazuje, że kobieta "zawsze zrobi lepiej". Albo facet zrobi, ale po swojemu, a kobieta chciała tak. I nie mówię, że tak jest zawsze, ale w każdej sytuacji, którą widziałam z obu stron.
 
Tak, moje życie jest cudowne, bo o to walczyłam i pracuję nad tym każdego dnia. Ma różne momenty, są dni lepsze i gorsze, ale nie obwiniam nikogo za swoje niepowodzenia. To, gdzie teraz jestem, z kim jestem i jak się w związku z tym czuję to efekt moich własnych działań. Jeśli coś mi nie gra, to staram się to zmienić, jeśli nie można, to staram się to ignorować. Nie mówię, że zawsze mi wychodzi, ale słowo klucz to "staram się". Moje córki uczą się na przykładzie matki, że kobieta powinna brać swoje życie za rogi i kształtować je tak, by było jej dobrze. Nie chciałabym, żeby widziały, jak żyję w małżeństwie z obcym człowiekiem, który mnie niby oszukał, jak narzekam, że nie mam własnych pieniędzy, że życie mi ucieka między palcami, bo żyję imprezami, na które nie poszłam i rzeczami, których nie zrobiłam. Uczą się, że mężczyzna w domu robi to samo co kobieta, bo mamusia też się męczy, nie tylko tatuś, że baba musi mieć swoje pieniądze, że trzeba działać, bo życie to nie zabawa dla obserwatorów. Może i nie karmiłam ich cycusiem do drugiego roku życia, może nie rodziłam naturalnie, może nie poświęcam im chwil przeznaczonych na toaletę i jedzenie. Cóż, następne pokolenia nas osądzą.
Hmm to jest w sumie ciekawe co piszesz,w kontekście tego wątku zwłaszcza. Takie...motywacyjne:) Myślę że nie ma co wpadać ze skrajności w skrajność. Nie zawsze jest cudownie,życie nie jest tylko wspaniałe, no bez jaj to nie Disneyland a my nie jesteśmy małymi dziećmi ;) Ale też nie musi być umęczeniem totalnym uciemiężeniem i udręką. Fajnie jak się jest takim w miarę zadowolonym jak się ma poczucie że się spełniło plany czy marzenia jak patrzysz na swoje życie i myślisz no w sumie jest spoko;) Pamiętajmy że też nie mamy na wszystko wpływu,nie da się tak totalnie zaczarować rzeczywistości pod nasze dyktando. Oby było poprostu poprostu dobrze
 
Hmm to jest w sumie ciekawe co piszesz,w kontekście tego wątku zwłaszcza. Takie...motywacyjne:) Myślę że nie ma co wpadać ze skrajności w skrajność. Nie zawsze jest cudownie,życie nie jest tylko wspaniałe, no bez jaj to nie Disneyland a my nie jesteśmy małymi dziećmi ;) Ale też nie musi być umęczeniem totalnym uciemiężeniem i udręką. Fajnie jak się jest takim w miarę zadowolonym jak się ma poczucie że się spełniło plany czy marzenia jak patrzysz na swoje życie i myślisz no w sumie jest spoko;) Pamiętajmy że też nie mamy na wszystko wpływu,nie da się tak totalnie zaczarować rzeczywistości pod nasze dyktando. Oby było poprostu poprostu dobrze
Wiesz, myślę, że tylko nad chorobą własną lub bliskich nie możemy zapanować. Można prowadzić zdrowy styl życia, a i tak zachorować na coś paskudnego.
Jasne, ze skrajności są niedobre, jasne, że różnie w życiu bywa. Tylko jakoś ciągle się słyszy to samo. Facet nic w domu nie robi, przed ślubem był inny, to dziecko to wpadka, nie mogę znaleźć innej pracy, bla bla bla. Mało widzę kobiet, które mówią, że bywa ciężko, ale nie ma co się załamywać, trzeba iść do przodu i działać.
Zamiast czerpać z możliwości, jakie daje nam czas i miejsce, w którym się urodziłyśmy, wiele z nas zachowuje się jakby żyło kilka wieków temu. Owszem, jest wiele do zrobienia w kwestii feminizmu i zniesienia martyrologii kobiet, którą dużo ma zakodowanych, ale bez przesady. Gdyby kosmici poczytali tylko to forum i mieli zbudować sobie opinię na temat kobiet, to pomyśleliby, że nadal nie mamy praw wyborczych i można nas bić kijem nie grubszym niż kciuk.
Widzisz, nawet jak całą wiadomość napiszesz z sensem, to i tak ostatnie zdanie demotywuje do normalnej dyskusji.
Proszę jaki wzorowy, pasywno agresywny pocisk. Niby komplement, a jednak złośliwość. Czyli nie tylko ja tak umiem, fajno.
 
Tak, moje życie jest cudowne, bo o to walczyłam i pracuję nad tym każdego dnia. Ma różne momenty, są dni lepsze i gorsze, ale nie obwiniam nikogo za swoje niepowodzenia. To, gdzie teraz jestem, z kim jestem i jak się w związku z tym czuję to efekt moich własnych działań. Jeśli coś mi nie gra, to staram się to zmienić, jeśli nie można, to staram się to ignorować. Nie mówię, że zawsze mi wychodzi, ale słowo klucz to "staram się". Moje córki uczą się na przykładzie matki, że kobieta powinna brać swoje życie za rogi i kształtować je tak, by było jej dobrze. Nie chciałabym, żeby widziały, jak żyję w małżeństwie z obcym człowiekiem, który mnie niby oszukał, jak narzekam, że nie mam własnych pieniędzy, że życie mi ucieka między palcami, bo żyję imprezami, na które nie poszłam i rzeczami, których nie zrobiłam. Uczą się, że mężczyzna w domu robi to samo co kobieta, bo mamusia też się męczy, nie tylko tatuś, że baba musi mieć swoje pieniądze, że trzeba działać, bo życie to nie zabawa dla obserwatorów. Może i nie karmiłam ich cycusiem do drugiego roku życia, może nie rodziłam naturalnie, może nie poświęcam im chwil przeznaczonych na toaletę i jedzenie. Cóż, następne pokolenia nas osądzą.
To właśnie staram się przekazać moim dzieciom. Pięknie napisane.
 
Wiesz, myślę, że tylko nad chorobą własną lub bliskich nie możemy zapanować. Można prowadzić zdrowy styl życia, a i tak zachorować na coś paskudnego.
Jasne, ze skrajności są niedobre, jasne, że różnie w życiu bywa. Tylko jakoś ciągle się słyszy to samo. Facet nic w domu nie robi, przed ślubem był inny, to dziecko to wpadka, nie mogę znaleźć innej pracy, bla bla bla. Mało widzę kobiet, które mówią, że bywa ciężko, ale nie ma co się załamywać, trzeba iść do przodu i działać.
Zamiast czerpać z możliwości, jakie daje nam czas i miejsce, w którym się urodziłyśmy, wiele z nas zachowuje się jakby żyło kilka wieków temu. Owszem, jest wiele do zrobienia w kwestii feminizmu i zniesienia martyrologii kobiet, którą dużo ma zakodowanych, ale bez przesady. Gdyby kosmici poczytali tylko to forum i mieli zbudować sobie opinię na temat kobiet, to pomyśleliby, że nadal nie mamy praw wyborczych i można nas bić kijem nie grubszym niż kciuk.

Proszę jaki wzorowy, pasywno agresywny pocisk. Niby komplement, a jednak złośliwość. Czyli nie tylko ja tak umiem, fajno.
Kurcze ja chyba nie znam takich kobiet. Może dlatego wydaje mi się to jakieś nierealne..Jasne wiele kobiet w moim otoczeniu (matek małych dzieci) łącznie ze mną jest zmęczonych,pracuje ciężko ma różne trudności,kłopoty ale jakby nigdy nie naruszało to siły sprawczej (tak w skrócie) jeśli wiesz o co chodzi;) to jest jakby baza,fundament,podobnie jak partnerstwo w związku, może faktycznie jestem naiwna i myślałam że już tak wszędzie jest...ot taka bańka ;)
 
Kurcze ja chyba nie znam takich kobiet. Może dlatego wydaje mi się to jakieś nierealne..Jasne wiele kobiet w moim otoczeniu (matek małych dzieci) łącznie ze mną jest zmęczonych,pracuje ciężko ma różne trudności,kłopoty ale jakby nigdy nie naruszało to siły sprawczej (tak w skrócie) jeśli wiesz o co chodzi;) to jest jakby baza,fundament,podobnie jak partnerstwo w związku, może faktycznie jestem naiwna i myślałam że już tak wszędzie jest...ot taka bańka ;)
No widzisz, ja też żyję w takiej bańce w realu 😄 Robią swoje i działają. Chociaż ja nie lubię uciemiężonych na własne życzenie cierpiętnic, więc ta bańka to taka ukulana samoistnie 🤣 Te moje ostre słowa to raczej do kilku forumowiczek, które naprawdę dużo czasu poświęcają na udzielanie się na różnych tematach, a jak się da, to podkreślają jak im źle i swoje złośliwości kierują w stronę tych, które walczą dzielnie i mają małe lub większe sukcesy. Ta złość w ich stronę bierze się z tego, że nie lubię trucia tyłka i bezczynności. Mogę godzinami gadać z kimś, kto potrzebuje wsparcia, raz, drugi, trzeci. Ale jeśli od dłuższego czasu rozmowa z kimś opiera się na wysłuchiwaniu żali i niechęci do zmiany, to mnie to męczy i olewam.
 
No widzisz, ja też żyję w takiej bańce w realu 😄 Robią swoje i działają. Chociaż ja nie lubię uciemiężonych na własne życzenie cierpiętnic, więc ta bańka to taka ukulana samoistnie 🤣 Te moje ostre słowa to raczej do kilku forumowiczek, które naprawdę dużo czasu poświęcają na udzielanie się na różnych tematach, a jak się da, to podkreślają jak im źle i swoje złośliwości kierują w stronę tych, które walczą dzielnie i mają małe lub większe sukcesy. Ta złość w ich stronę bierze się z tego, że nie lubię trucia tyłka i bezczynności. Mogę godzinami gadać z kimś, kto potrzebuje wsparcia, raz, drugi, trzeci. Ale jeśli od dłuższego czasu rozmowa z kimś opiera się na wysłuchiwaniu żali i niechęci do zmiany, to mnie to męczy i olewam.
Jasne,rozumiem. Takie ciągle narzekanie to już swoją drogą taki wysysacz energii wszystkich dookoła;)Także dbajmy o siebie wzajemnie nie wylewamy non stop żalów na innych;) Moja ,,rada" jest jeszcze taka że jak naprawdę nie ma się siły w sobie by się wziąć za swoje życie(czasem mama taka była,nie było dobrego wzorca w domu i wtedy jest poprostu dużo dużo trudniej) to ja naprawdę zachęcam żeby prosić o pomoc inne osoby:koleżankę,znajoma,sąsiadkę,kogoś z rodziny. i terapia. I jeszcze raz terapia:) Tak dla siebie samej. I przy okazji dla wszystkich dookoła🤭😅
 
reklama
Moja ,,rada" jest jeszcze taka że jak naprawdę nie ma się siły w sobie by się wziąć za swoje życie(czasem mama taka była,nie było dobrego wzorca w domu i wtedy jest poprostu dużo dużo trudniej) to ja naprawdę zachęcam żeby prosić o pomoc inne osoby:koleżankę,znajoma,sąsiadkę,kogoś z rodziny. i terapia. I jeszcze raz terapia:) Tak dla siebie samej. I przy okazji dla wszystkich dookoła🤭😅
Moja matka też taka była. W sumie nie wiem czemu ja tak bardzo zaufałam terapii i lekom. Moja pierwsza rada, kiedy słyszę, że ktoś już nie może to psychiatra i terapia. Głęboko wierzę w połączenie farmakologii i psychoterapii. I tak jak mówię, jeśli ktoś się leczy, pracuje nad sobą, to jestem chętna do rozmowy i zrozumienia. Lenistwa i trucia tyłka nie chce mi się tolerować. Każdy ma jakieś problemy, nie ma idealnych żyć, partnerów, dzieci. Czasem każdy ma ochotę po prostu pomiauczeć i zaszyć się w kącie z czekoladą, to oczywiste. Problem jest, jeśli każda rozmowa sprowadza się do narzekania na swój ciężki los i bezsilność.
 
Do góry