Co do wcześniaków tych malutkich, to mogą pisac wszędzie, ze małe dziecko uratowane, ale pózniej sie nue interesują jakie maja życie. My zdrowie mojego synka wymodliliśmy. I sporo kasy sie na rehabilitacje na początku wydało. Zreszta najpierw był on na Karowej (duzo przejść miał) a potem stwierdzili, ze ma pewnego wirusa i podali mu lek na niego a potem przesłali go do CZD (Centrum Zdrowia Dziecka). Tam zrobili badania i wyszło, ze mie ma cytomegalii i nigdy jej nie miał. W każdym razie miał kilka bezdechów, salmonella go zarazili i sepsę miał, ale wyszedł dzięki Panu Bogu i tylko jemu.
Gdy był młodszy, to czasami przyjeżdżałam do CZD na kontrole do rożnych specjalistów (od kilku lat nie jeżdzę tam) i raz gdy miał 2,5 latka czekając na wizytę bawiliśmy sie winda. W pewnym momencie schodzi po schodach mężczyzna i patrzy na mnie jak na ducha. Ja oczywiście sie zatrzymałam. Za nim szła jego żona i dziecko (niższe prawie o głowę od młodego). Podszedł do mnie i mówi: "pani mnie nie pamięta? Mój syn leżał z Pani synem na OiOm w CZD". Był mężczyzna w szoku jakiej formie jest mój brzdąc. Ja jedynie z tamtej tego OIOm-a pamietam, ze nie było dziecka tak wcześnie urodzonego jak mój mały. Najmłodszy miał 27 czy 26 tyg. Tej chwili nigdy nie zapomnę. Zreszta czasami odwiedzimy jakiegos lekarza i każdy jest pod wrażeniem. To jest prawdziwy cud Boga.
Dodam jeszcze, ze gdy on sie urodził, to wchodziłam tylko na anglojęzyczne strony internetowe bo w Polsce nie spotkałam historii zdrowego wcześniaka urodzonego w tym tygodniu. Ale jeszcze nigdy np.na forum wcześniaki.pl nie opisałam naszego happy endu. Najbliższe mi osoby znają prawdę. I teraz opisałam ja Wam.