Z tymi mężami. Ja też się wkurzyłam na swojego...Generalnie dobry z niego chłop
pracuje, zrobi zakupy, płaci rachunki, wszystko załatwia....ale brakuje mi w nim najważniejszego, brakuje mi tego, że za mało czasu poświęca dzieciom. On oczywiście uważa inaczej. Oczywiście, jeżeli mu powiem, idź z Martynką na spacer, to pójdzie ale rzadko robi to sam z siebie. Z młodszą jeszcze potrafi się pobawić, coś porobić ale ze starszą już totalnie stracił kontakt, jedyny jego kontakt z nią to zwracanie uwagi, że robi coś źle. Łukasza rozumowanie jest takie, że dzieci zawsze muszą słuchać się rodziców. Ok, powinny ale nie żyjemy w świecie idealnym, dzieci stawiają opór, inaczej wychowywanie dziecka byłoby bułką z masłem...Nie jest zupełne moim wsparciem w wychowaniu starszej córki, która poniekąd wchodzi w okres dojrzewania. Nie ułatwia mi zadania kiedy uda mi się Patrycją jakoś dogadać co przy jej charakterze jest bardzo trudne, przychodzi z pracy i wszystko co zbudowałam, niszczy, jednym zachowaniem...wytykaniem Patrycji błędów. Ona już totalnie straciła wiarę w siebie i w swoje możliwości- ja naprawiam, Łukasz nie pomaga. Już nie raz mieliśmy na ten temat rozmowy, na chwilę jest lepiej ale nie na długo.
Wczoraj pokłóciliśmy się o parówki, uparł się, że Pati ma zjeść 3 a ona chciała 2....Jakby nie było większych problemów na ziemi, nosz kurrr....I nic mu się nie da wytłumaczyć, Tata karze, dziecko ma wykonać- to jego myślenie....Wiem, że to hormony, ale wczoraj tak się wkurzyłam, że wywaliłam te wszystkie parówki przez okno!
Co do kumpli to jest ok. Oczywiście jak gdzieś wyjdzie, wraca podpity, ale luz, ja to rozumiem. Jak nie byłam w ciąży też prowadziłam, życie towarzyskie- to jest potrzebne.
Ja wiem, że też nie jestem idealna ale chce coś zmienić....
No to się wygadałam.