Witamy się ledwo żyjąc
Wzięłam wczoraj smyka i pojechaliśmy (pierwsza wyprawa tramwajowo - autobusowa zaliczona) do gina po zaświadczenie do becikowego i na kontrolę, a że ładnie spał to i do mojej roboty. W domu jeszcze pozwolił przygotować szybko obiadek. Wieczorem ładnie zasnął i spał prawie do 2 po czym uznał że ma dość i aż do 4 jadł, stękał, wrzeszczał i uprzykrzał nam życie. Boję się że mam zadatki na patologiczną matkę bo nachodziła mnie ochota by nim porządnie potrząsnąć, dać w tyłek, albo zamknąć na drugim końcu mieszkania w jego pokoju skąd byśmy go nie słyszeli aż tak... A przecież nie robił nam na złość tylko było mu źle. Gdyby chociaż dawał się przytulić, ale wyrywał się tak że baliśmy się że nam spadnie zaraz. A rano jak zobaczyłam jak słodko śpi, to mnie straszne wyrzuty sumienia naszły. W dzień spoko, ale w nocy moja cierpliwość jest widać bardzo mała.
Wzięłam wczoraj smyka i pojechaliśmy (pierwsza wyprawa tramwajowo - autobusowa zaliczona) do gina po zaświadczenie do becikowego i na kontrolę, a że ładnie spał to i do mojej roboty. W domu jeszcze pozwolił przygotować szybko obiadek. Wieczorem ładnie zasnął i spał prawie do 2 po czym uznał że ma dość i aż do 4 jadł, stękał, wrzeszczał i uprzykrzał nam życie. Boję się że mam zadatki na patologiczną matkę bo nachodziła mnie ochota by nim porządnie potrząsnąć, dać w tyłek, albo zamknąć na drugim końcu mieszkania w jego pokoju skąd byśmy go nie słyszeli aż tak... A przecież nie robił nam na złość tylko było mu źle. Gdyby chociaż dawał się przytulić, ale wyrywał się tak że baliśmy się że nam spadnie zaraz. A rano jak zobaczyłam jak słodko śpi, to mnie straszne wyrzuty sumienia naszły. W dzień spoko, ale w nocy moja cierpliwość jest widać bardzo mała.