Dziewczyny ja mialam z mlaym taki meksyk, ze gdyby to pomoglo to zylabym o samej surowej wodzie, wierzcie wzbranialam sie rekami i nogmai zeby karmic naturalnie minimum do grudnia, ale ile to mozna dzieciaka meczyc...nie wiem jak wy ale ja nie jestem w stanie stac i patrzec jak moje dziecko przestaje oddychac z placzu i bolu...co ja mam sluchac? Tych rad zeby przeczekac? Czeklam juz 2 miechy i jest coraz gorzej, bylam na diecie i co z tego jak mlody ma uczulenie rowniez na soje i prawdopodobnie gluten? No co ja mam jesc zeby miec zdrowy pokarm, zeby go wogole miec? Latwo mowic komus kto tego nie przezyl, karmilam 2 miesiace ile jest osob, ktore od poczatku nie karmia? Na pewno nie malo. Faszerowanie tak malego organizmu ogromna iloscia lekow na pewno nie wyjdzie mu na dobre...juz po jednym dniu widze poprawe, robi piekne kupy, spi elegancko, je z zapalem nie placze nic go nie boli, buzia sie goi...wiec po co mam jego meczyc i siebie? Po co mam mu dawac jedniczesnie zdrowe mleko i te co mu szkodzi? Zeby dalej sie meczyl? Krzywda mu sie chyba nie stanie od modyfikowanego mleka od teg chyba jeszcze nikt nie umarl...Jezeli ladnie mi je i przede wszystkim sie najada to co w tym zlego? Jest tyle matek, ktore potracily pokarm nagle i dziecko od razu przeslzo na butle i nic sie nie stalo.
Ktos kto nie przezyl tego co ja i tego nie widzial to nie zrozumie...bo tu nie chodzi o mnie ale o tego maluszka, ktory tak strasznie cierpi chociaz nie ukrywam, ze to wszystko tez z duza zmiana dla mnie na lepsze. W koncu mam sie czym zalatwic, w koncu moge cos zjesc a nie tylko herbate i marchewke...
Wiec zrozumcie, ze to nie dla mojej wygody i wymyslow ale dla dobra mojego dziecka...