Hejka, pospaliśmy dzisiaj do 9.00 z małym. On już tak ma że w nocy śpi jak aniołek i w ogóle dziecka nie ma - zasnął o 22, o 3 jedzonko, potem o 6 i o 9 wstał już. A w dzień mr Hyde dosłownie. Albo śpi (baaaardzo mało), albo grzecznie je i podsypia, albo dostaje przy cycu wścieklizny (to w dalszym etapie grzecznego jedzenia, puszcza sutka i zaraz chwyta, macha głową, stęka, albo się znienacka rozpłakuje), albo stęka trochę, stęka mocno, lub wyje wniebogłosy. Brakuje etapu spokojnego poznawania świata, jakiegoś rozglądania się po pokoju bez kwękania, stanu zadowolenia po jedzonku żeby było widać że się najadł i już jest ok. Koniecznie chce mamusię wykończyć, choć ja od razu mówię że podchodzę do jego ryczenia spokojnie mimo że każde wyjście na siku to masakra, bo w łóżeczku drze się bardziej niż u mnie na rękach. Noszenie go nie uspokaja, moze na kilka minut tylko. Mokro nie ma, kupy nie ma, nie ma za gorąco ani za zimno, ubranko nie uwiera. Ot, taki maruda mi się trafił straszny, ale po kim? Cały dzień może na zmianę jeść, ryczeć i podsypiać po 15 minut dla nabrania sił. Nie wiem może mu coś szkodzi, ale skoro ma tak codziennie to jedyną rzeczą którą jem codziennie jest gluten i mleko z tych uczulających. W każdym razie nobla temu kto rozgryzie mojego synka. Kocham go najmocniej ale czasami boję się że nim potrząsnę w przypływie desperacji, wtedy daję mu buziaka w ten pyzaty policzek.
A wczoraj byliśmy u babci mojego męża w odwiedziny i jak na siebie Mikołaj był mega grzeczny, ot stęknął kilka razy. Babsztyl jeden najpierw zachwycał się że taki śliczny, ale zaraz było "jak mnie denerwuje że on tak kwili". Co ma nie stękać jak to była jego pora na największe darcie, w pokoju mega duchota i gorąc i powiedzmy sobie szczerze że zapach nie za fajny, obce miejsce - każdy maluszek by się denerwował. Wzięłam go na ręce to oczywiście źle, nie mogę go uczyć że czuje moje ciepło. Dałam smoka żeby uspokoić niedobrze. Nie dopajam glukozą to w ogóle wyrodna matka ze mnie. Stęka więc na pewno chce pić albo ma mokro. A on stęka żeby stękać i tyle. w końcu zasnął to też źle bo na rękach u mnie (jedyna jego dłuższa drzemka wczoraj). I w ogóle taki duży to na bank przekarmiony. Do tego gatki typu ile zarabiam, ile kosztował wózek, ile zebraliśmy w kopertach na ślubie (rok temu), ile na benę wydajemy, a nasze auto to podobno 3 tysiące tylko kosztowało, to w ogóle jeździ? to mi dopiero ciśnienie podniosły. Moja prywatna sprawa. A jak się oburzała jak odmówiłam odpowiedzi bo sobie chciała porównać z kimśtam. Echhh, nieprędko tam znowu pójdę. Generalnie wisi mi i powiewa co sobie o mnie myśli, nawet to ze plotkara z niej straszna i zaraz wszyscy usłyszą jaka zła matka ze mnie, ale nie mam zamiaru na siłę wysłuchiwać tego wszystkiego.
Ech, no dobra, malutki przysnął, udało mi się powiesić pranie, idę teraz może obrać ziemniaki na obiad bo nie wiadomo ile ta błoga cisza potrwa.