Heh, dziewczyny, jakie wy bywacie durnowate, jak ja 11 lat temu
11 lat temu wzięłam sobie za cel bycie wzorową mamą, żoną, córką i synową. Zajeździłam się, nikt tego nie docenił a i tak byłam wciąż za mało dobra. We wszystkim wyręczałam męża, przyzwyczaił się i potem już tak zostało, w myśl zasady: jak ja nie zrobię, to nikt nie zrobi. Dom, dziecko, praca, wszystko na mojej głowie. On miała czas na komputerki, gry, papieroska, sen.
Teraz mam wyrąbane. Przychodzą do mnie rodzice a ja biegam z gołymi cyckami (siła wyższa) i miotłą na głowie. Właśnie rozdeptałam paluszka na podłodze i MI TO ZWISA. TZ przyjedzie z pracy to odkurzy a jak nie odkurzy, to też będzie po nim deptał i nikt od tego nie umrze.
Minimalizm i egoizm. To jedyny sposób, żeby nie zwariować przy małym dziecku. To jedyny sposób, żeby każdy płacz obudzonego maleństwa przyjmować z uśmiechem, bo nareszcie się bąbel obudził i można tulić (a nie: rany znowu się obudził, zaraz się zacznie). Angażować rodzinę i znajomych w spacery. Cudowne 2,3 godziny w pustym mieszkaniu. Można wtedy ugotować obiad, skoczyć do fryzjera, zrobić coś dla siebie a nie dla domu i rodziny, która tego nie doceni i nie zauważy. Mama robi bo zawsze robi, musi, taka jej rola i tyle. A g... prawda.
Tata pracuje? Mój TZ też pracuje. 8 godzin. Przychodzi z pracy, kąpie się, je obiad i zajmuje córeczką a ja wtedy robię coś w mieszkaniu albo leżę plackiem na łóżku i dycham. Doba ma 24 godziny a opieka nad dzieckiem to praca 24 godzinna, ciężka praca, trzeba się, zamieniać.
Nie wyręczać ojców! Jeśli ma kąpać to kąpie i koniec. Wyręczyć można w jego urodziny. A z czasem najlepiej dokładać obowiązków.
Trzeba się tego nauczyć, byle nie za późno, bo jak się chłop nauczy, że nic nie musi, to już mu tak zostanie a baby głupie tyrają bo tak trzeba za zwykłe dziękuje a nawet i to nie.