Ach dziewczyny doskonale was rozumiem. Te wątpliwości, przemęczenie, płacz dziecka, niezrozumienie jego komunikatów.
Pocieszę was, to jest normalne, prawidłowe i mija, zawsze mija. Trzeba czasu, żeby nauczyć się rozumieć dziecko, a i dziecko potrzebuje czasu, żeby nauczyć się co jest miłe a co nie.
Maluszek nie umie inaczej okazywać, że jest mu źle jak krzykiem. Jeśli płacze, trzeba sprawdzić wszystko po kolei, czy ma sucho, nie za ciepło, nie z zimno, czy nic nie uwiera, pieluszka nie jest za ciasna, czy nie jest głodny, śpiący, nie boli brzuszek, jeśli wszystko to można wykluczyć, pozostaje zwykle sfera emocjonalna. Dzieci nie radzą sobie z tym co zastają w ciągu dnia, dlatego płaczą i jedyne czego w tym czasie potrzebują, to przytulenia, pobujania, pogłaskania, spokojnego głosu mamy.
Tak na prawdę, to z czasem zamiast złościć się, że Jagoda nie daje mi spać, jeść ani się załatwić zaczęłam starać się ją rozumieć i współczuć. Zaczęłam stawiać siebie w jej sytuacji. Jest mi źle a nie mogę poprosić o pomoc, nie mogę nawet się sama podrapać, poprawić, iść do lodówki coś zjeść, pomasować brzuszek. Żal mi maleństwa, gdy tak płacze i nie może znaleźć ukojenia. I jednocześnie to uczucie zrozumienia pozwala mi zachować spokój, bo gdy ja jestem spokojna, dziecko szybciej się wycisza.
Wieczorno-nocne marudzenie jest normalne. Też minie z czasem. Nasza żabka nie śpi od późnego popołudnia do 23-24, popłakuje, jeśli jej nie nosimy krzyczy, rzuca się nerwowo i zasypia dopiero koło północy. Trzeba się z tym pogodzić i przeczekać. Najlepiej razem z ojcem wymieniać się zajmowaniem dzieckiem (jeśli tata jest w domu) a przede wszystkim z myślą o niespokojnej nocy, drzemać w dzień razem z dzieckiem.
Z każdym tygodniem będzie lepiej, my uczymy się dziecka a dziecko nas.
Podobnie jak normalna jest lekka depresja, płacz, przemęczenie, nie czujcie się winne, zniechęcenie do dziecka, mieszanina uczuć pozytywnych, miłości i negatywnych, agresji jest prawidłowa.
Wszystkie przez to przechodzimy
I wszystkie damy radę!