Witajcie dziewczyny. U mnie pogoda piękna, wyprałam pościel do łóżeczka i spakowałam torbę do szpitala-ledwo ledwo,ale w razie czego mąż coś dowiezie.Ważne,że już się nie stresuję i sobie stoi i czeka. Na poród rodzinny też już kwitek opłacony-znajoma pielęgniarka nam załatwiła i mąż ma tylko podjechać do niej do domu.
Ale stresuje mnie dziś coś innego - moją Gabrysię coś dopadło:-(Od rana była płaczliwa,później była na dworze i nagle mówi,że jest jej zimno i chce się położyć ze mną. Zasnęła na 15 minut i zbadałam jej temperaturę,a tu 38,4! Kurcze nie wiem skąd! Zaraz po czopek i teraz po półtorej godziny ma 37,9
Mówi,że nic ją nie boli,ale wcześniej to jakby drgawki po czopku dostała,ale na szczęście szybko minęły. Mój M w pracy,a lekarz już nie przyjmuje. No ale mamy tu takiego,co przyjeżdża prywatnie,więc kazałam mężowi do niego zadzwonić, żeby przyjechał i ją obejrzał. Matko kochana-ja mam leżeć,oszczędzać się,unikać stresu...a tu D***. No cóż tak to już jest.
faudziouch ja też z wielkopolski jestem
Tylko bardziej środkowo-zachodniej.
poziomki trzymam kciuki