Wezcie nic nie mowcie o sprzataniu! dopiero 23 wraca do mnie maz po 6 dniach nieobecnosci i chyba jeszcze tego dnia pojdzie w ruch wiertarka w kilku pomieszczeniach... masakra!
w ogole jestem w tyle widze bo jeszcze nawet nie przejrzalam ciuszkow dla Adeli, nie mowiac o praniu ich. Styczen.
Dzis bylysmy z Kinga na 2,5-godzinnym spacerze, ona caly czas na nogach pomijajac jakies krytyczne 200 metrow jak ja wzielam na barana. Zwiedzilysmy troszke nowa okolice, po trosze zabladzilysmy wracajac przez winnice (tu sami winiarze, no i mam nadzieje, ze nikt nas nie widzial). A Kinga nawet dojadala resztki winogron haha.
Prezenty spakowane, pieczenie+gotowanie w miare ogarniete (pomrozone pierogi, barszcz dochodzi, ... na 12 potraw nie mam ambicji). Od dwoch dni do tego piore koldry, poduszki, poszewki materacow - w drugi dzien swiat przyjzdzaja 4 osoby od strony mojego taty (z tata wlacznie
) a to wszystko od tesciow, przechowywane w pokoju gdzie sobie na wolnosci lataja papugi i za przeproszeniem s***a. Takze wesolo. Ciesze sie, ze jestem na chodzie i nie moge sie doczekac zeby juz ubrac choinke!!