Witam i pozdrawiam, tu maz karoliny77, czyli Przemek.
Z upowaznienia zony niniejszym komunikuje, iz dnia 07.02.07 (ach, coz za sliczna data) o godz. 8.20 z rana, w Szpitalu Miejskim w Elblagu urodzila sie nam (silami natury), wazac 3150 i mierzac 54cm - corka Milena. Ufffff.....
A teraz po kolei:
- poniedzialek, 05.02.07 - ostatnia wizyta u gina ("wcale Pani nie wyglada na to, ze Pani mo rodzic niedlugo ...." ), skierowanie do szpitala z powodu wysokiego cisnienia;
- wtorek, 06.2.07 - szkola rodzenia, badanie ktg, cisnie w porzadku; zona powiedzial, ze 3 dni wczesniej obnizyla sie macica; odpowiedz poloznej - "no to jeszcze ok 2 tygodni, no moze mniej...", powrot do domu - cidnienie w normie
SRODA, 07.02.07:
- godz. 00.15 - pobudka - "ale jaja, wody mi odchodza", brak skurczow, dzidzia kopie normalnie
- godz. 00.20 - telefon do poloznej - "lepiej udajcie sie do szpitala",
- godz. 01.00 - ostatnie zdjecia z dzidzia w brzuchu,
- godz. 01.30 - wyjezdzamy do szpitala, nadal brak skurczow
- godz. 02.00 - przyjecie na oddzial, wywiad i te inne bzdety,
- godz. 02.30 - "Pan jedzie do domu, a Pani to nie wiedomo kiedy zacznie rodzic, na pewno nie wczesniej niz w poludnie, a moze nawet wieczorem"
- godz. 03.00 - wracam do domu, spac nie moge, zona sle sms'y, ze boli ja kregoslup mocno, ale skurczy nadal nie czuje,
- godz. 04.00 - zaczynaja sie bardzo lekkie skurcze, zona nie jest pewna, czy to skurcze czy nie - sle sms'y
- godz. 06.00 - SMS - "Oj, szykuj sie, bo rozwarcie 3cm i plecy bola mocno"
- godz. 07.00 - czatuje pod szpitalem, ale nie wpuszczaja, bo zona jeszcze nie kwalifikuje sie na porodowke, a godzin odwiedzania jeszcze nie ma,
- gdzies po drodze lewatywa
- godz. 07.45 - wpuszczaja mnie do szpitala, zona juz na sali porodowej podlaczona pod ktg wierci sie, bo plecy bola,
OD TEJ PORY GODZINY SA "OKOLO":
- godz. 08.00 - obchod lekarski - musze na chwile wyjsc z sali porodowej - zona akurat schodzila z lozka i kierowala sie w strone fotela ( jak sie pozniej dowiedzialem "zeszla do parteru" w celu niwelacji boli plecow),
- godz. 08.10 - wolaja mnie na sale - zona ma 7 cm i poczatki skurczy partych,
- godz. 08.12 - polozna Jadzia krzyczy na korytarzu do kolezanki, ktora jest na obchodzie: "Tereska, chodz, ona juz rodzi !!!"
- godz. 08.15 - stoje przy zonie, co one jej robia? nie mam pojecia, ale stoje,
- godz. 08.20 - mocny skurcz, widze glowke, nadal nie znamy plci!
- kolejny skurcz ("corka!") i Milena lezy na brzuchu mamy z wielkim rykiem, ja dostaje do reki nozyce i odcinam pepowine, obylo sie bez nacinania, ale zona (ani ja) jeszcze o tym nie wiemy,
- ogolne zamieszanie, ale wszystko wyglada jak dobrze naoliwiona maszyna, ja stoje z nozycami, nie wiem co mam z nimi zrobic, moze schowam je na pamiatke?
- godz. 08.25 - wszelakie zabiegi przy dziecku, ide z dzieciem i polozna na sale obok, dogladam mierzenia, wazenia, przygladam sie corce (jakie sliczne dlugie rzeski !), bransoletki, badanie lekarskie, itp.
- wracamy na sale porodowa, zona lezy na lozku, polozna podaje dziecko, zona po raz pierwszy przyglada sie corce,
- lozysko urodzilo sie zaraz po Milence - polozne sa zaskoczone (mimo dlugiego stazu w zawodzie), walcza z krwia pepowinowa,
- po jakims czasie pierwsze karmienie i sesja zdjeciowa (i filmowa),
- po ok. 2 godz. od porodu przenosimy sie na sale matek
Podsumowujac - od odejscia wod do porodu - 8 godz., od pierwszego skurczu do porodu - 4 godz.
UFFFF..... tak ja widzialem porod, komu chcialo sie to czytac?
Jeszcze kilka cytatow z polozych:
"Corka!"
"Rodzilas jak wielorodka"
"Moglas urodzic w domu, gdybys nie czula tych skurczy"
"Nastepne bedzie jeszcze szybsze"
"Spanikowalam, gdy po corce urodzilas zaraz lozysko" (krew pepowinowa)
"No i gdzie jest ten chlopiec?" - zona zrobila galy wielkie jak dziura budzetowa
"Ach to byla przeciez corka..."
Pozdrawiam,
Przemek