Czesc, tu znowu Przemek, maz karoliny77.
Serdecznie dziekujemy za gratulacje i cieple zyczenia. My rowniez gratulujemy wszystkim rozdwojonym, a czekajacym zyczymy porodu lekkiego, jaki my mielismy (lub tez jeszcze lzejszego).
Przyznam, ze z taka lekka niesmialoscia zamiescilem swoj post pod loginem zony, wszak to Karusia tu sie udziela, a i spoleczenstwo forumowe tez raczej chyba meskie nie jest. Poprosila mnie o to, wiec tak se chlapnalem.
Karolina z Milena nadal sa w szpitalu. Czuja sie dobrze. Mala w nocy juz mniej plakala, ale niestety dostala zoltaczki i to dostyc mocnej. Byla dzis dwa razy naswietlana (zona plakala, gdy slyszala placzaca corka pod lampa). Karolina ma problem z karmieniem piersia. Prawdopodobnie ma jeszcze malo pokarmu i Milena po oproznieniu cyca mocno sie zlosci i placze. Byla dzis 3 razy dokarmiana z butli. Poza tym zone bola straszliwie piersi. Wieczorem, gdy wychodzilem ze szpitlala bylo juz lepiej - Milena w koncu nauczyla sie lepiej lapac brodawke, a zona ma wiecej siary. Ale te piersi, to sa wrecz gorace. Zona mowi, ze teraz to sie nawal zaczyna.
W ogole to mamy szczescie. Na oddziale oprocz zony sa obecnie max. 2 matki, dzis wypisano 3 z 6 lezacych na oddziale, a porodu dzis zadnego nie bylo. Rozmawialem z poloznymi, powiedzialy mi, ze jest wyjatkowy spokoj. Kilka tygoni temu mialy 17 (!!!) matek na oddziale, porody na sali wieloosobowej, a one tylko we dwie polozne.
Dzis w koncu mialem okazje byc sam-na-sam z corka. Ciezko mi to opisac, ale wlasnie dzis "zlapalem" z nia kontakt, ktory nie wygasnie bardzo dlugo. Czas z nia na rekach i przytulania nie mialy konca. Ona juz zywszym okiem przygladala mi sie (lub tylko sluchala, bo nie wiem, czy juz widzi?) i uspokajala sie, gdy ja bujalem w ramionach. No i lezki lecialy nie tylko jej. Chlop prawie 2 metry na 100kg, a tak sie rozczulil. No i dzis pierwszy raz przewinalem i zawinalem w kokonik Milenke (smolka sie skonczyla).
Jako facet w damskim gronie dziekuje za mile przyjecie. Czytajac dzis moja wczorajsza relacje dopisalbym to i owo i nieco ja rozszerzyl - po prostu nie znam tutejszych obyczajow i nie chcialem Was zanudzac.
Jesli chcecie to spisze historie pt. "Urodziny Milenki okiem mlodego taty - szczegolowy zapis z pamieci asystowania przy narodzinach corki i nowej Milosci." Zona moze rownolegle (ale bez wzajemnej wiedzy) spisac swoja - bedzie ciekawe porownanie, co kto czuje przy porodzie.
Moze to byc pomocne rowniez tatusiom, ktorzy maja obawy, co do asystowania zonie (albo mamusiom, ktore naklaniaja opornych tatusiow do asystowania).
Do opisania zostala jeszcze arcy-smieszna sytuacja, ale to zostawiam juz zonie, bo sam na wlasne oczy tego nie widzialem. Pokladalem sie ze smiechu, gdy mi to wczoraj opowiadala. :-) Uzupelni ona moja historyjke a rozweseli na pewno. Szkoda, ze tego nie widzialem.
Uff, znowu mi sie chlapnelo. Chyba nadrabiam zaleglosci z ciazy, gdy siedzialem cicho, zerkajac jedynie, co tak zona wypisuje.
Zona cos mowila o ustaleniach dotyczacych zdjec, hasla jakies, czy cos. Tak wiec dzis zdjec nie podklejam.
Pozdrawiam Lutoweczki
(ktore ja pieszczotliwie podczas ciazy zony nazywalem Lutownice-Ciezarowki)
oraz ich (nie)narodzone pociechy.
Przemek