reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Listopadowe mamy 2018

Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy ❤️ Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna ❤️ mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę ❤️❤️❤️ łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie ❤️

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;) I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa ;) Także na całe szczęście mniej niż przewidywano :)
Gratulacje, super że już razem, że wszystko się udało! Witamy maleństwo i zdrówka!!
 
reklama
Gratuluję wszystkim mama :)

Mam pytanie....
Czy pod koniec ciąży mialyscie wiecej wodnistej wydzieliny?? Byłam wczoraj u lekarza, sprawdzal niby to nie wody ale to takie dziwne że boję sie coś przeoczyc.

Miałam dużo, też poprosiłam, żeby sprawdzili czy to aby nie wody - bo siku to nie przypominało. Wkładkę moczyło mocno, bardzo jasne, bez zapachu, a jednak to był/jest normalny śluz.
 
Może to tylko wzdęcia, espumisan powinien pomóc. Możesz też na brzuszku kłaść ciepły okład np. termofor z pestkami wiśni.
Bardzo się cieszę, że malec tak pięknie rośnie i co najważniejsze jest zdrowy.
Oklady już robiłam ale nie pomagają.
Jest też espumisan dla takich maluszków? Muszę spróbować.
Dziekuje:)
 
@Kelyana kazali mi sie wstawic o 7 ,i niby 7:30 planowany zabieg co wiadomo ze nigdy tak nie jest wiec 22 powinnam mieć cc bo po co by mi kazali przyjść tak wczas..normalnie gdyby bylo na drugi dzien to popołudniu czy cos :)
No zobaczymy , lekki stres sie pojawia nie ukrywam bo wiadomo ze roznie bywa ;/
Jak wogole Cie przygotowali do cc mialas jakies badania krwi moczu badanie od dolu jakies ? Co robia ? Kurde człowiek sie dopiero teraz stresowac zaczyna;(
 
@Kelyana kazali mi sie wstawic o 7 ,i niby 7:30 planowany zabieg co wiadomo ze nigdy tak nie jest wiec 22 powinnam mieć cc bo po co by mi kazali przyjść tak wczas..normalnie gdyby bylo na drugi dzien to popołudniu czy cos :)
No zobaczymy , lekki stres sie pojawia nie ukrywam bo wiadomo ze roznie bywa ;/
Jak wogole Cie przygotowali do cc mialas jakies badania krwi moczu badanie od dolu jakies ? Co robia ? Kurde człowiek sie dopiero teraz stresowac zaczyna;(
Ja wprawdzie cc tam gdzie Wy nie mialam, ale podziele się swoim doświadczeniem. 1 cc mialam rowniez planowane i u nas wygladalo to twk, ze dzien przed cc trzeba bylo stawic się na czczo na oddzial bo robili wszystkie potrzebne badania plus badanie gin i usg. A cc mialam na drugi dzień z samego rana. Teraz gdybym dotrwala do planowanego terminu to zapewne tez by to tak wygladalo.
 
Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy [emoji3590] Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna [emoji3590] mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę [emoji3590][emoji3590][emoji3590] łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie [emoji3590]

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;) I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa ;) Także na całe szczęście mniej niż przewidywano :)
Jejku tak się cieszę [emoji1]
Gratuluję zdrowej córeczki, świetnie się spisałaś
 
reklama
Malutka przyszła na świat o godz. 06:20 :)
Miałam super skład, położne do rany przyłóż, a neonatologiem była moja koleżanka ze studiów :D Jak mnie zobaczyła w makijażu itp. to się śmiać zaczęła.

Do szpitala pojechałam przed północą. Miałam 4 cm rozwarcia, szyjka zgładzona. USG niemiarodajane- główka była tak nisko, że nie dało się jej prawidłowo zmierzyć. Dyżurna gin jakoś się pomęczyła i powiedziała, że mała waży 4120g +/- 400g... Pytała czy decyduje się rodzić siłami natury. Odpowiedziałam, że chcę spróbować. Cały czas miałam w myślach, że to tylko moment tak naprawdę i nadzieję, że mój mąż wymodlił dla mnie wszystko co najlepsze ;) Po bardzo krótkim czasie na sali porodowej było 5cm. Położna badając mnie, celowo lub nie, przebiła pęcherz płodowy. Ale wód poleciało tylko trochę. I leciało w sumie do końca. Skurcze były coraz mocniejsze, ale cały czas nieregularne. W sumie to miałam taką serię skurczy, a potem przerwę. Koło 2 chciałam znieczulenie, żeby troszkę odpocząć, ale jak mnie zbadała, to okazało się, że już po ptokach- rozwarcie 8cm. Za chwilę było już 10. I to było do przejścia. Nawet sobie foty z mężem robiliśmy. Mąż był w szoku, że tak super to znosze (jako ratownik medyczny ma porównanie ;) Ale tak naprawdę prawdziwy ból dopiero miał nadejść... Bóle z krzyża miałam cały czas, najbardziej na początku i końcu porodu. Przy całkowitym rozwarciu bardzo się nasiliły. I mimo rozwarcia nie czułam partych. W pewnym momencie przyszła druga położna, taka kobitka koło 50tki i dała mi piłkę. Ta kobieta to był anioł! Mąż mną bujał, na skurczu mną skakał i masował plecy. Wtedy naprawdę mocno zaczęło boleć. A zaznaczę, że ja do mazgajów nie należę ;) W każdym razie nie krzyczałam i nie płakałam ;) W końcu podłączyli mi oksytocynę i akcja nabrała tempa w minuty. Zaczęły się parte. Mąż na początku trzymał mi nogę, potem głowę przyginał do klatki i razem z położna kibicowali, że jeszcze chwila, bo już widać czarne gęste włosy [emoji3590] Urodziłam na kilku partych. W ostatnim skurczu głowę i resztę ciała- położna widziała że skurcz słabnie dlatego ucisnela mi brzuch i pomogła do końca wyjść małej :) Nacięli mnie trochę, a z drugiej strony minimalnie pękłam. Mam założone szwy rozpuszczalne. Tam gdzie byłam nacinana 4. Więc nie jest źle ;) Łożysko niestety nie wyszło w całości i byłam łyżeczkowana. W tym czasie zabrali malutką do pomiarów i badania, a ze mnie się śmiali, bo leżałam i w tym czasie co leżeczkowali jadłam banana. Czułam mega głód i pragnienie ;) Potem mnie zszyli i oddali maleństwo. Niunia jest cudowna [emoji3590] mąż płakał od razu, a ja leżałam i do mnie nie docierało, że to się dzieje naprawdę [emoji3590][emoji3590][emoji3590] łzy przyszły po minutach jak tylko przystawiłam ją do piersi. Cudowny widok!
To był mój pierwszy poród. Zawsze myślałam, że jestem z tych co nie dadzą rady. A przetrwałam (dzięki mężowi i położnej, która mną super kierowała) , były gorsze i lepsze chwile, ale tak naprawdę to tak krótki ból... a szczęście na całe życie [emoji3590]

Zaraz dodam zdjęcia na prywatnym ;) I dodam tylko, że moje nadzieję okazały się słuszne- malutka waży 3800g, 57 cm długa ;) Także na całe szczęście mniej niż przewidywano :)
Gratulacje kochana! [emoji3590]
 
Do góry