No to witam się i ja po dniu wrażeń [emoji5] pogoda straszna, raz słońce, raz wiatr i deszcz, myślałam, że drzewa powyrywa, a od rana ciągle w biegu i tak naprawdę dopiero usiadłam, żeby Was poczytać[emoji4]
Byliśmy u cioci i jej męża, bo kupili nowy dom i zaprosili nas na kawę... Boże, jak ja marzę, żeby dozbierać fundusze i mieć coś swojego... bo planuję mieć więcej, niż tylko Jasia [emoji3] i jakoś tak w głowie mi siedzi drewniany domek, spory ogród i trójka dzieci brykających [emoji4] a na starość zjazdy do rodziców [emoji7]
Potem wpadłam obejrzeć oddział w naszym szpitalu, bo do Wawy jednak nie chcę jechać... mam wrażenie, że stres mnie zje. A u nas każda pozycja, ochrona krocza, w razie czego znieczulenie i całkiem ładne salki [emoji3] także nawet jestem zadowolona... I Jasiek też będzie [emoji4]
A jak już wróciłam do domu, wzięłam się za pakowanie torby do szpitala po troszku... Ale poczułam się strasznie, chyba coś musiałam załapać, bo nasilił mi się katar i zrobiło mi się zimno... Skontaktowałam się więc ze swoim prowadzącym, ale ten kazał mi spotkać się z internistą, bo tak będzie mógł zaopiniować dobór lekarstw...
Więc wróciłam do szpitala [emoji3] chyba się zadomawiam[emoji23] na szczęście trafiłam na super Panią internistę na dyżurze, chyba najlepszą w naszym szpitalu i nigdy nikt nie był dla mnie tak fachowy i miły przy okazji... aż chorowanie nabrało kolorów [emoji23]
a tak na serio, okropnie się boję tego kataru... żebym przypadkiem porodu nie wywołała...
Musiałam i ja troszkę ponarzekać, bo ciężko mi się oddycha. Eh. [emoji22]