Upaly to swoja droga... Poprostu jestem juz zmeczona, kregoslup zaczyna bolec, rano z lozka to jak stara babcia wstaje, plecy bola, pachwiny bola... Wieczorem stopy jak balony, moje dziecko musi mi sandaly zapinac, bo dla mnie to jak wejscie na mount everest [emoji85] Zgaga nie odpuszcza, teraz jeszcze hemoroidy dokuczaja, siedziec nie moge, stac nie moge, lezec nie moge... Brzuch coraz wiekszy, nie umiem sie z nim ogarnac, ciagle zahaczam a to o drzwi, a to o lodowke, bo nie potrafie dobrze odleglosci wymierzyc... Wyspac sie nie moge, bo najpierw problem z zasnieciem, pozniej sie wybudzam na siku i zasnac nie moge... Jeszcze ostatnio irytuja mnie komentarze nt mojego brzucha, ze 7 miesiac a taki wielki albo zebym sie upewnila czy aby napewno chlopiec (czyli wprost nikt nie powie, ze brzydka jestem, ale to wlasnie mysla)...eh.. nie lubie ciazy :/ Ciesze sie oczywiscie, ze z malym wszystko w porzadku i niedlugo bede go trzymala w ranionach no ale przyspieszyc czas by sie przydalo